[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś tam zaczynało swędzieć czy coś.Pobudka jakaś była.No i już, niestety, te pierwsze skojarzenia zaczęły się robić.Wciąż jeszcze bez żadnych nazw, bez żadnej świadomości, po prostu fizjologia.E.W.: I to były właśnie fantazje związane z przemocą? Że Ty zadajesz przemoc? Czy unieruchamianie po prostu?Przemoc nie.Ja nie jestem jakimś takim typowym sado, żeby zaraz tłuc, leci krew i w ogóle.Nie.Właśnie głównie wiązanie, to mnie zawsze fascynowało, od dziecka.Unieruchamianie.E.W.: A to nie jest jakaś odmiana sadystycznych skłonności?To jest pewna dominacja.Z tym, że w moim wypadku wyłącznie fizyczna, bo ja nie oczekuję żadnej uległości w takim sensie, żeby dominować psychicznie, wydawać rozkazy, tresować, co mnóstwo ludzi chce robić, a mnóstwo ludzi z tej uległej strony chce tego doświadczać.Ja jestem typowo fizyczny.Spotkać się, za obopólną oczywiście zgodą, omówiwszy wcześniej warunki, o co chodzi i co robimy.No pobawić się po prostu.Bo ja to traktuję jako zabawę, jako rozrywkę.A.D.: I to jest ważny element: za obopólną zgodą.Tak, to jest podstawa, bo inaczej to przecież przestępstwo, jeżeli robi się to wbrew komuś.Zdecydowanie każde takie spotkanie poprzedza wiele dni, tygodni, miesięcy umawiania się.E.W.: Negocjacji?W pewnym sensie negocjacji, spotkania na kawę na początku.A.D.: Spełniasz kryteria normy partnerskiej – obopólna zgoda i szczegółowe ustalenie warunków, które dadzą poczucie bezpieczeństwa.Oczywiście.Są ustalane podstawowe zasady.Były i takie wypadki, że dziewczyna od razu zgadzała się do mnie przyjść, a przynajmniej spotkać się pod domem.Bo zwykle umawiam się na kawę w Złotych Tarasach czy w Galerii Mokotów i można zobaczyć, czy to nie jest ktoś wyjątkowo odrażający czy coś takiego.No i się wypytujemy: „Co lubisz? Co porabiasz?” – normalne spotkanie.I później ewentualnie: „Jest OK, fajnie, zgadzam się na różne rzeczy”.I oczywiście ustalamy cały szereg granic, których nie wolno przekroczyć.Na przykład w moim wypadku nie musi być nago.Jak nie chce, jak się wstydzi, krępuje, nie ma problemu, może być w ubraniu.Później, kiedy dochodzimy już do konkretów, ustalamy hasło bezpieczeństwa.Przecież każdy jest inny.Większość ludzi dąży nie do pojedynczych spotkań, tylko do dłuższych, stałych związków.Jeżeli ma się szczęście trafić na kogoś, z kim się da parę czy paręnaście razy spotkać, to później się już poznaje reakcje, wie się, co można, a czego nie można.Ale na początku nie, więc konieczne jest hasło bezpieczeństwa.Używamy kolorów – zielony to jest OK, żółty – ostrożniej, czerwony to już stop, a czarny znaczy, że natychmiast potrzebne są nożyczki, trzeba ciąć, bo nie wiadomo, co się dzieje, czy nie mdleje, czy coś takiego.E.W.: A możesz opowiedzieć, jak to było za pierwszym razem? Jaka to była sytuacja, że Ci się udało to zrealizować?Fizycznie i realnie?E.W.: Tak.Bardzo trudno jest znaleźć kogoś odpowiedniego, to jest pierwsza rzecz, mimo że na czatach są tłumy, siedzi tam po sto kilkadziesiąt osób.Ale to albo faceci udający kobiety, albo jakieś małolaty.E.W.: Albo ktoś, kto robi to za pieniądze.Na tysiąc rozmów może jedna owocuje spotkaniem.A z kolei ze stu spotkań jedno jest takie, żeby coś z tego dalej było.Wiązanie fascynowało mnie od samego początku, wszystko sam wymyśliłem.Cały ten świat miałem już w głowie, zanim wyjechałem z Polski i zobaczyłem w Paryżu, w księgarni na placu Pigalle, że naprawdę ktoś już to wcześniej wymyślił, że są nazwy, że to jest opisane, że nie jestem pierwszy, nie ma co patentować.Jeszcze w latach siedemdziesiątych miałem w Polsce jedno bardzo nieśmiałe podejście, ale dziewczyna okazała się silniejsza ode mnie i nic się nie dało zrobić.Oczywiście próbowałem bez mówienia, o co chodzi, tylko w ramach zabawy, jakieś przepychanki.Ona była córką leśniczego, ja byłem zwykły miejski chłopak, drewna nie rąbałem codziennie siekierą i niestety nie dało się nic zrobić.Na tym się próby skończyły.Później za granicą próbowałem, chociaż mieszkałem w kraju bardzo pruderyjnym, w którym nie było absolutnie nic z tych rzeczy.E.W.: A gdzie mieszkałeś?W RPA.Jak się tam sprowadziłem, to poprosiłem, żeby mi przesłano jakieś tam pisemko i dostałem list od cenzury afrykańskiej: „Zakazane pismo przyszło na pański adres”.Odpisałem, że nic nie zamawiałem, widocznie ktoś chciał mi zrobić kawał.Jak się dało, to sprowadzałem ze Stanów głównie książki, czasopisma.I cały czas o tym myślałem.Kiedy wróciłem do Polski w dziewięćdziesiątym trzecim roku, już był Internet, czaty, już były dziesiątki, setki, tysiące stron, witryn internetowych pełnych tej tematyki.Moje poważniejsze zainteresowanie zaczęło się od oglądania setek tysięcy zdjęć, filmików, czytania tekstów.Teorię miałem obrytą jak mało kto.E.W.: Dużo jest japońskich filmów dotyczących bondage’u.Japończycy są prekursorami, interesowała mnie sztuka wojenna poniżania jeńców wojennych, izolowania, tortur, bo od tego się wszystko zaczęło.E.W.: Myślę, że zaczęło się od fantazji seksualnych, a potem to przekształcili, wykorzystali je również w sztuce wojennej.Jest taki żart rysunkowy – jaskiniowcy ciągną kobietę za włosy do jaskini.Myślę, że przemoc jest w człowieku od początku, na tle seksu i płci.A Japończycy to faktycznie zinstytucjonalizowali i używali do konkretnych celów.I oczywiście potem do tego doszła erotyka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]