[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy formalnie zakończyliście już śledztwo?- Tak.- Chciałem tylko mieć pewność, jedynie po to, abym w którymś momencie nie znalazłsię w klatce z lwami, jeśli nadal będę twardo sprzeciwiał się tej sprzedaży.Ktoś mógłbytwierdzić, że przyjęcie w Nakamoto miało na celu przekupienie przeciwników transakcji, a wtym świetle zmiana przeze mnie stanowiska byłaby bardzo kłopotliwa.Wiecie panowie, żeKongres jest niezwykle wyczulony na podobne sprawy.- Czy mam rozumieć, że zamierza pan zmienić stanowisko w kwestii sprzedażyMicroConu? - zapytał Connor.Od strony planu zdjęciowego doleciał okrzyk:- Senatorze! Jesteśmy już gotowi!- No cóż.- Morton wzruszył ramionami.- Jeszcze się waham.Ale nikt nie chce mniepoprzeć.Czasami wydaje mi się, że mamy do czynienia z drugą sprawą Fairchilda.Gdybymwiedział, że to przegrana walka, od razu bym zrezygnował.Jest przecież tyle innych spraw, októre warto walczyć.- Wyprężył się i obciągnął marynarkę.- Senatorze! Czekamy na pana.Reżyser chce wykorzystać dobre oświetlenie.- Widzicie? Oni martwią się tylko o oświetlenie.- Pokręcił głową.- Nie zatrzymujemy pana - odrzekł Connor.- W każdym razie chciałem to od was usłyszeć.Mam więc rozumieć, że nieznalezliście żadnego związku między zbrodnią a sprawą MicroConu.Ludzie związani z tątransakcją muszą być czyści.Nie chciałbym się dowiedzieć za miesiąc, że maczał w tympalce ktoś, kto miał zamiar promować, czy też blokować sprzedaż.- My o niczym takim nie wiemy - zapewnił go Connor.- Dziękuję za przybycie, panowie.- Uścisnął nam ręce, odszedł parę kroków, leczjeszcze się odwrócił.- Doceniam też, że traktujecie naszą rozmowę jako poufną.Musimy byćostrożni.Znajdujemy się w stanie wojny z Japonią.- Uśmiechnął się chytrze.- Psst! Wrógnasłuchuje!- Owszem - mruknął Connor.- Nie zapominamy także o Pearl Harbor.- Chryste! Skądże znowu! - Morton pokręcił głową i dodał konfidencjonalnymszeptem: - Wiecie? Niektórzy moi koledzy są zdania, że wcześniej czy pózniej będziemy musieli zrzucić kolejną bombę.Sądzą, że bez tego się nie obędzie.- Uśmiechnął się.- Ale janie podzielam ich poglądów.Zazwyczaj.Uśmiechając się nadal, ruszył w stronę planu zdjęciowego.Po drodze zbierała sięwokół niego coraz liczniejsza grupa: najpierw sekretarka planu z maszynopisem, potemspecjalista od garderoby; dzwiękowiec poprawiał mikrofon oraz baterię przymocowaną dopaska spodni, charakteryzatorka dokonywała ostatniej korekty.Wreszcie senator całkiemzniknął nam z oczu, po trawie z wolna przesuwała się gromada ludzi.14Spodobał mi się - powiedziałem.Jechaliśmy w kierunku Hollywood.Budynki tonęływ wiszącym nisko smogu.- Czemu miałby ci się nie spodobać? - zapytał Connor.- To polityk, jego głównymzajęciem jest zjednywanie sobie ludzi.- W takim razie zna się na swojej robocie.- Owszem, jest w tym chyba niezły.Kapitan w zamyśleniu patrzył za okno.Odnosiłem wrażenie, że coś go nurtuje.- Nie podobał ci się tekst jego przemówienia? Wyciągałeś bardzo podobne wnioski.- Tak, to prawda.- Więc co cię trapi?- Nic - mruknął Connor.- Zastanawiam się tylko, co on naprawdę chciał powiedzieć.- Wspominał Fairchilda.- To naturalne, Morton zna wszelkie szczegóły tej sprawy.Chciałem już zapytać, ojakie szczegóły mu chodzi, ale on sam zaczął opowiadać.- Czy słyszałeś kiedykolwiek o Seymourze Crayu? Przez wiele lat był najlepszym naświecie konstruktorem superkomputerów.Laboratoria Cray Research wytwarzały najszybszeurządzenia.Japończycy wielokrotnie usiłowali go kupić, ale nic z tego nie wyszło.Cray byłna to za sprytny.Jednak w połowie lat osiemdziesiątych dumpingowe ceny japońskichukładów scalonych wyparły większość naszych krajowych produktów.Cray został zmuszonydo korzystania z importowanych podzespołów, w Stanach zaprzestano wytwarzaniapotrzebnych mu części.Natomiast japońscy dostawcy zyskali dostęp do tajnych układówscalonych.Przeciągali opracowanie produkcji tych elementów ponad rok, a tymczasem ichwytwórcy komputerów zdążyli wypuścić nowe modele.Istniało wręcz podejrzenie o kradzież unikatowych rozwiązań technologicznych.Cray dostał szału, dobrze wiedział, że Japończycybawią się z nim w kotka i myszkę.Postanowił zatem wejść w spółkę z którymś z krajowychproducentów i wybrał Fairchild Semiconductor, chociaż ta firma przeżywała wówczas sporekłopoty finansowe.Nie mógł ufać Japończykom, musiał zatem bazować wyłącznie nawspółpracy z Fairchildem.Lecz gdy tylko rozpoczęto produkcję układów scalonychnajnowszej generacji, wpłynęła oferta zakupu Fairchilda przez Fujitsu, największegokonkurenta Craya.Ale ten był przygotowany na taką sytuację, powołał się na bezpieczeństwonarodowe i przekonał Kongres, by zablokowano transakcję.- I co dalej?- Blokada sprzedaży nie zlikwidowała problemów finansowych Fairchilda.Firmaborykała się z poważnymi problemami i musiała zostać wystawiona na sprzedaż.Kupił jąjednak Buli; Francuzi nie byli konkurentami w produkcji superkomputerów, dlatego właśnieKongres zgodził się na tę transakcję.- I sądzisz, że MicroCon będzie drugim Fairchildem?- Tak, ponieważ kupno MicroConu postawiłoby Japończyków w sytuacji monopolistyprodukcji urządzeń do wytwarzania układów scalonych i mogliby wyprzeć z rynku wszystkieprzedsiębiorstwa amerykańskie.Zaczynam jednak uważać, że.Rozległ się brzęczyk telefonu.Zostawiłem go przełączonego na głośnik.Dzwoniła Lauren, moja była żona.- Peter?- Cześć, Lauren.- Chciałam cię powiadomić, Peter, że dzisiaj zamierzam nieco wcześniej zabraćMichelle.- Jej głos brzmiał trochę sztywno, formalnie.- Wcześniej? W ogóle nie miałem pojęcia, że chcesz ją dzisiaj zabrać.- Nie czepiaj się, Peter - odparła szybko.- To chyba oczywiste, że muszę ją zabrać.- W porządku, nie ma sprawy.A swoją drogą, kto to jest Rick? Przez chwilę panowałacisza.- Naprawdę.To chyba nie twoja rzecz.- Dlaczego? Po prostu mnie to ciekawi.Michelle wymieniła dziś rano to imię, mówiła,że Rick ma czarnego mercedesa.To twój nowy przyjaciel?- Peter, nie sądzę, żeby to miało cokolwiek wspólnego.- Wspólnego? Z czym? - Znowu zaczynasz - rzekła.- I tak nasza sytuacja jest dość trudna.Zadzwoniłam tylkopo to, żeby ci powiedzieć, iż zabiorę wcześniej Michelle, bo mamy umówioną wizytę ulekarza.- Idziesz z nią do lekarza? Przecież wyszła już z tego przeziębienia.- Zabieram ją na badanie, Peter.- Jakie badanie?- Po prostu badanie.- Zrozumiałem, ale.- Zbada ją Robert Strauss.Powiedziano mi, że to najlepszy specjalista.Nie wiem, jakibędzie wynik, ale muszę ci powiedzieć, Peter, że jestem zaniepokojona, zwłaszcza biorąc poduwagę twoją przeszłość.- O czym ty mówisz, Lauren?- Mówię o napastowaniu nieletnich - odparła.- O seksualnym wykorzystywaniudzieci.Poczułem skurcz żołądka.Kiedy dwoje ludzi zrywa ze sobą, pozostaje zwykle pewienosad goryczy, zadawnione żale i pretensje; zawsze można znalezć jakieś rzeczy, które się wieo danej osobie i które można przeciwko niej wykorzystać.O ile komuś na tym zależy.Laurennigdy dotąd tego nie robiła.- Przecież wiesz dobrze, że niczego mi nie udowodniono, znasz wszelkie szczegóły tejsprawy.Byliśmy już wtedy małżeństwem.- Wiem tylko tyle, ile mi powiedziałeś.- Jej głos brzmiał teraz obco; przyjęła tonmoralizatorski, niemal sarkastyczny, jakby naśladowała swojego adwokata.- Lauren, na miłość boską! Przecież to śmieszne.O co ci chodzi?- Nie ma w tym nic śmiesznego.Jestem matką Michelle i ponoszę za niąodpowiedzialność.- Wolne żarty! Do tej pory jakoś nie myślałaś o swej macierzyńskiejodpowiedzialności! A teraz nagle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?>