[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MieliÅ›my też w wiÄ™zieniu beznadziejny przypadek kleptomanii.Nerwy Dżii-apdrżaÅ‚y jaknapiÄ™te struny, a rÄ™ce177.Å›wierzbiÅ‚y nieustannie; kradÅ‚a co popadÅ‚o na prawo i lewo- kradÅ‚a nawet wtedy, kiedy wiedziaÅ‚a, żektoÅ› na niÄ…patrzy.Od towarzyszek z celi raz po raz dostawaÅ‚a lanie, aleprzymus kradzieży byÅ‚ silniejszyod niej.Jeszcze inna kobieta godzinami oddawaÅ‚a siÄ™ masturbacji, siedzÄ…c na trawniku zezwiniÄ™tym wokół talii sarongiem.Na pożegnanieKaryn doradziÅ‚a, żebym wzięła "prysznic" i dodaÅ‚a, że jej dawnakoleżanka Patricia zamierzamnie odwiedzić.Co siÄ™ dzieje?Czemu zawdziÄ™czamto zainteresowanie?Karynnic nie powiedziaÅ‚a i poszÅ‚a do pracy.Po kÄ…pieli wytarÅ‚am siÄ™ starannie i przebraÅ‚am w komplet brÄ…zowychubraÅ„,który wydano mi poprzedniegowieczoru.Patricia Cahill pojawiÅ‚a siÄ™ póznym rankiem,starannie uczesana, Å‚adnie umalowana,w bÅ‚Ä™kitnym sarongu udrapowanym na bÅ‚Ä™kitnej koszulce.Na tle pomarszczonych staruszek w Å‚achmanach, mijanych tegoranka, wyglÄ…daÅ‚aolÅ›niewajÄ…co, jakby z innego Å›wiata- zupeÅ‚nie nie na miejscu.Nie sprawiaÅ‚awrażenia ucieszonej moim widokiem.- Przyjechali twoi rodzice - oznajmiÅ‚anieomal zimnoi wynioÅ›le.- ChcÄ… siÄ™ ztobÄ… zobaczyći czekajÄ…, aż przyjdziesz.Moi rodzice?Toniemożliwe.KtoÅ› musiaÅ‚ siÄ™ pomylić!ROZDZIAA ÓSMYWiÄ™zienne sÄ™pyList do domu, luty 1995Najdrożsi Mamusiu i Tato!RozstaliÅ›my siÄ™ ledwie osiem dni temu, a ja mam wrażenie, jakby minęły lata.PamiÄ™tacie, copowiedziaÅ‚amzarazna poczÄ…tku?Sam fakt, że przyjechaliÅ›cie mnie odwiedzić iże mogÅ‚am - choćby i zza kraty - chwilÄ™na waspopatrzeć, znaczyÅ‚ dla mnie wiÄ™cejod caÅ‚ego Å›wiata.NadalczujÄ™podobnie i mimo że rozstaliÅ›my siÄ™dosyć nagle, w takiej napiÄ™tejatmosferzei wdramatycznych okolicznoÅ›ciach, nie wyobrażacie sobie, ile siÅ‚y midaliÅ›cie.Pamięć naszego spotkania bÄ™dzie mi towarzyszyć przeznadchodzÄ…ce lata ipodtrzymywać na duchu w trudnychchwilach (.).Gorzej, jeÅ›li sÄ…d skaże mniena dożywocie;wówczas naprawdÄ™bÄ™dziecie musielio mnie zapomnieć.Aleja, naturalnie, nie wytrzymam tutaj do koÅ„ca życia.Do zobaczenia, kocham was obojeSandraWyraznie czuÅ‚am na uchu ciepÅ‚y oddech Patricii.Kompletnie zaskoczona,patrzyÅ‚am na niÄ… z niedowierzaniem, zupeÅ‚nie jakbypowiedziaÅ‚a,że staÅ‚osiÄ™ coÅ› okropnego,że moi rodzice zginÄ™li w wypadku alboprzydarzyÅ‚o im siÄ™jakieÅ› inne nieszczęście.Wszystko, wszystko brzmiaÅ‚oby179.bardziej wiarygodnie niż oÅ›wiadczenie, że znajdujÄ… siÄ™ tutaji czekajÄ… na rozmowÄ™ zemnÄ….Moi rodzice w Bangkoku?Ależto nie może być prawda!SÅ‚oÅ„cepóznego poranka przypiekaÅ‚o mocniej z każdÄ…chwilÄ….Czyżby nie dostali tego pierwszegolistu, pisanego tużpo zatrzymaniu?Czyżby nie chcieli mnie posÅ‚uchać?A możenie zrozumieli jego treÅ›ci?ProsiÅ‚am ich przecież wyraznie, żeby zapomnieli o córce - żeby zapomnieli nazawszeo moim istnieniu!Nie, nie, uspokoiÅ‚am myÅ›li, PatriciamusiaÅ‚a siÄ™pomylić.Ale sÅ‚owauwiÄ™zÅ‚y mi w gardle i staÅ‚amjak sÅ‚up soli, z idiotycznie otwartymi ustami.Moja mama,mój tato nie mogÄ… być tutaj - po comieliby szukać mniewwiÄ™zieniu?Chyba że ta sztywna pani z ambasady niewysÅ‚aÅ‚a listu?A co,jeÅ›li tak byÅ‚oistotnie?No tak, pewnienie wysÅ‚aÅ‚a!Tasamolubna baba zaraz po wyjÅ›ciu zposterunku cisnęła list do kosza na Å›mieci!WstydzÄ™ siÄ™, kiedydzisiajto piszÄ™, ale wtedy byÅ‚am gotowa przysiÄ…c,że JaneniechciaÅ‚o siÄ™szukać poczty.Prawie wmilczeniu Patricia prowadziÅ‚a mnie dowiÄ™ziennego biura.Aup, Å‚up, Å‚up.serce znowu waliÅ‚o jakmÅ‚otem.Moja przewodniczkarozmawiaÅ‚a po tajlandzkuz funkcjonariuszkÄ… na sÅ‚użbie, poczym wskazaÅ‚a mi głównÄ… bramÄ™ wiÄ™zienia i kazaÅ‚a pod niÄ… czekać.- A jeÅ›li to naprawdÄ™ moi rodzice.Toco ja mamrobić?- spytaÅ‚am zagubiona.-Och, to twoi rodzice bezcienia wÄ…tpliwoÅ›ci - zapewniÅ‚a Patricia.- WidziaÅ‚am ich paszporty.Podbiegnij do nichszybko, obejmij mamÄ™ i przytul jÄ… mocno, bo nie zdążysz,zanimzabiorÄ… ciÄ™ za kraty.- Za kraty?Tylko nie to!Jak ja mogÄ™ rozmawiać z rodzicami, patrzÄ…c na nich przez kraty?- Nocóż, przez kraty albo wcale.Wybór należy do ciebie./80Pracownicy ambasady doÅ‚ożyli staraÅ„, aby moje spotkaniazrodzicamiodbywaÅ‚y siÄ™ nie w dostÄ™pnej dla wszystkichrozmównicy, ale wpokojukonsularnym.Patricia chÄ™tnie wyjaÅ›niÅ‚a różnicÄ™.Odwiedziny w wiÄ™ziennej rozmównicy- ciemnym, zatÅ‚oczonym do granic możliwoÅ›ci pomieszczeniu, gdziewiÄ™zniowie i ich bliscy krzyczelido siebie ponad"pasem granicznym" (szerokÄ… na 120centymetrów przestrzeniÄ…, której nie wolno byÅ‚o naruszyć) mogÅ‚y trwać conajwyżejpiÄ™tnaÅ›cie, dwadzieÅ›cia minut.%7Å‚adnego fizycznego kontaktu, żadnego przytulania i za maÅ‚o czasu nasensownÄ…rozmowÄ™.MiaÅ‚am pustkÄ™ w gÅ‚owie, chwytaÅ‚am tylko strzÄ™pki przypadkowych myÅ›li.Jak ja terazwyglÄ…dam?WÅ‚osy mamuczesane przyzwoicie?Mój Boże, rodzicenie powinni zobaczyć mnie w takim stanie!Każdy krok, który zbliżaÅ‚mnie ku nim,byÅ‚ trudny i bolesny.ZakÅ‚opotanamięłamw palcach skrajbrÄ…zowego sarongu.I naprawdÄ™ tam byli!Moi rodzice -ale nie wyglÄ…dali jakrodzice, których pamiÄ™taÅ‚am.W pierwszejchwili można bypomyÅ›leć, że przyjechalidziadkowie.Wydawali siÄ™ bladzijak papier i chyba sporo stracili na wadze.MiaÅ‚am wrażenie, że jakoÅ› zmizernieli, utracili energiÄ™, że ich oczy zgasÅ‚y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]