[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała dopiero lat dwadzieścia, a należała do natur łatwych, tych, co bez trudu kształtują się wedługform narzuconych im przez konstrukcję otoczenia, według szablonów psychicznych właściwych dladanego środowiska, w którym zajmowała miejsce takiego a takiego kołka, do spełniania takich atakich funkcji.Jej pogląd na życie i na swoją w nim rolę był równie nieskomplikowany, jak i jej pragnienia czyoczekiwania.Wiedziała, że wyjdzie za mąż, że będzie miała dzieci, że będzie je wychowywała, pieściła i kochała.Cóż więcej? Mąż jej będzie to poważny, k rozumny gentleman, zapewne młody i przystojny,którego oczywiście będzie kochała, bo dlaczego nie miałaby kochać przystojnego i rozumnegogentlemana, który ją wybierze za swoją żonę?Dotychczas nie kochała żadnego mężczyzny, chociaż niejeden bardzo się jej podobał.Flirtu,właściwie mówiąc, w ogóle nie znała.Może dlatego, że mężczyzni nie zbliżali się do niej z takimizamiarami, może dlatego, że flirt nie leżał w jej naturze.Wprawdzie nieraz odczuwała niepokojedojrzewającego w niej instynktu płci, a nawet miewała sny całkiem nieprzyzwoite, ale karciła to wsobie surowo, wzywając do pomocy swoją pobożność i zamiłowanie do pracy, której oddawała sięz prawdziwym temperamentem.W takim właśnie stanie znajdował się inwentarz jej życia wewnętrznego, gdy do Nieszotyprzyjechał Andrzej Dowmunt.Przyjazd jego stał się dla całego domu sensacją.Pasjanse poszły w kąt, a obie ciotki rezydentkibiegały drobniutkimi kroczkami, szepcząc sobie po kątach wielkie tajemnice.Władysławsamorzutnie zmienił codzienną kurtkę na frak i nakrył stół odświętną porcelaną.Pani Rzeckaklarowała mężowi o swojej nieomylnej intuicji, przy czym tak pociągała nosem, jakby już czuła wpowietrzu zapach pomarańczowego kwiatu.Pan Rzecki bębnił palcami po skórzanej poręczy fotela,a ktoś o dobrze rozwiniętym słuchu mógłby w tym bębnieniu odszukać rytm bardzo pięknej melodii,znanej pod nazwą  Veni Creator".Dowmunt był w świetnym humorze.Sypał dowcipami i zachowywał się niemalmłodzieniaszkowato.Siedząc przy stole obok Marty nie starał się ukrywać, że właśnie dla niej tuprzyjechał, ani tego, że Marta znowu wywarła na nim bardzo miłe wrażenie.Był dośćspostrzegawczy, by zauważyć ogólny akceptujący nastrój i że tej dużej, ładnej pannie niewątpliwiesię podoba.Zawsze żywa, roześmiana, teraz podniecona ogólnym nastrojem Marta, jeżeli nie zdawała sobiedokładnie sprawy z celu przybycia Dowmunta, instynktownie wyczuwała, że o nią tu chodzi.Napełniało to ją radością, przyśpieszało tętno krwi, dodawało wdzięku ruchom, melodyjnościszczeremu śmiechowi i połysku oczom, które jak na dobrze wychowaną pannę zbyt może wyrazniewypowiadały swój zachwyt.jej sympatia dla Andrzeja, zabarwiona lekkim rumieńcem romantyzmu, powstała przecie jeszcze,zanim go osobiście poznała.W opowiadaniach kochanego profesorka Huszczy Dowmunt, tenafrykański pionier, musiał imponować jak jakiś egzotyczny półbożek, bohater dwudziestego wieku, rycerz pracy i zdobywca.Oglądany z bliska stracił wprawdzie urok egzotyki, zyskał jednak wieleosobistym wdziękiem i urodą.Marta nie miała usposobienia marzycielki.Teraz jednak uświadomiła sobie, że jeżeli kiedy jejwyobraznia tworzyła typ mężczyzny, w którym mogłaby się zakochać, to był to zawsze typ bardzozbliżony do Dowmunta.Gdy zaś tego wieczora kładła się do łóżka, doszła do przekonania, że typtaki musiałby być z nim wręcz identyczny.Nazajutrz z rana groom przyprowadził przed podjazd trzy osiodłane konie.Rodzeństwo miałopokazać Andrzejowi Nieszotę.W ostatniej jednak chwili pani Rzecka przypomniała sobie, że maniezwykle pilny interes do Romana, wobec czego rola cicerone niepodzielnie przypadła Marcie,czyni zresztą wcale się nie zmartwiła.Dosiedli koni i ruszyli z miejsca kłusem, okrążając gazon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •