[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czesiek?Tamten wyskoczył nagle.Głową naprzód.Zamach ręki.Mocny cios w klatkę piersiową.Zatoczył sięgwałtownie.Poczuł kant ściany pod łopatką.Znowu uderzenie.Tym razem w twarz. Czesiek?!Gwiazdy przed oczyma.Huczące dzwony.I jeszcze jeden cios.Wpadł z impetem na drzwi.Nie napo-tkał oporu.Otwarte? Strach zdławił gardło.Do diabła, otwarte! Zwist powietrza.Wicher! Leci gdzieś! Myśl:wypadłem z pociągu! A potem rąbnięcie całym ciałem o twardy grunt.Myśl: byle tylko nie głową!Nagła ciemność.I ciągle coś huczy.Obok.U góry.W głowie.ROZDZIAA 19Godzina dwudziesta pierwsza.Przed chwilą zadzwonił major Sieniuć.Zły.Ba, wściekły. Daliście mu uciec!  Kiedy był rozzłoszczony, zawsze przechodził na formę  wy".Teraz było po-dobnie.Porucznik na szczęście zachował spokój. Na krótko  by! oszczędny w słowach. Może na parę godzin. Wiecie chociaż, gdzie się teraz znajduje? Altar pomyślał przez chwilę, że major przecenia trochę je-go możliwości.I możliwości komendy wrocławskiej.Nie mają zdolności telepatycznych.Ten.którego szu-kają, niewątpliwie gdzieś się pałęta i będzie to robił chyba niedługo, ale miejsca jego  postoju" nie sposóbjest ustalić w ciągu kilku godzin.Oczywiście nie wyraził głośno swoich wątpliwości.Odpowiedział natomiast: W przybliżeniu. Co to znaczy?  zahuczał w słuchawce Sieniuć. Chce się dostać do Szczecina. Jest już w pociągu? Jest, jeśli się nie wyśliznął przez oko naszej sieci.Mógł po prostu gdzieś wyskoczyć.Odłożył słuchawkę.Dwudziesta pierwsza dziesięć.Stuknięcie drzwi.Przyszedł funkcjonariusz z mel-dunkiem od komendanta.Nadszedł przed dwudziestą pierwszą.Znaleziono przy nasypie kolejowym ciężkorannego człowieka.Wszystko ukazuje na to, że został wyrzucony z pociągu relacji Wrocław  Szczecin. Z tego pociągu  podkreślił z naciskiem.Milicjant potwierdził ruchem głowy.Czy miało to jednakjakiś związek z interesującą go sprawą?Zwrócił się do szefa służby kryminalnej.Przyjął go krępy blondyn, z maleńkimi taczkami filuternie za-wijającymi sic przy uszach. Znacie już personalia poszkodowanego?Znali.Niejaki Mirosław Karolak.Dwa lata zakładu karnego Wyszedł parę tygodni temu.Poszukują gow miejscu zamieszkania za kradzież obrączki i parunastu tysięcy złotych.Co poza tym? Ważny szczegół. Porucznik poprawił się na krześle.Major był jednak oszczędny w słowach. Miał przy sobie złotą monetę.Altar zawisł wzrokiem na jego wargach.Jego cierpliwość została nagrodzona. Skradziono ją, według ustaleń Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy, u Joanny Zwirskiej.Zamiast porwać się na nogi, porucznik nagle oklapł.A co ten ma znowu za związek ze sprawą zamor-dowanej staruszki? Przecież szukają Wizgi. Będzie i o Wizdze  major był najwyrazniej zadowolony z siebie  i to on wypchnął Karolaka zpociągu. No, a.?  Nie dokończył pytania. Moneta? Karolak twierdzi, że przylepiła mu się do ręki w mieszkaniu Wizgi.Wziął ją chyba machi-nalnie, wówczas, kiedy odkrył kosztowności w pudełku przechowywanym w łazience kompana. Co z Wizgą? Trwa pościg za nim. No tak.*Pociąg zwolnił bieg.Na.krótko.Zabłysnęła czerwień semafora, żeby w kilka sekund potem zamienićsię w zieleń.Ta chwila wystarczyła Wizdze, otworzył drzwi wagonu, zeskoczył na stopień, wybrał sobie miejscemiędzy torami, smyrgnął podkurczając kolana.Przewrócił się jednak, prawa noga poszła w bok, poczułchrupnięcie w kostce.Leżał tak chwilę skrzywiony z bólu.Nie miał jednak czasu na długie roztkliwianie sięnad sobą  wstał i kulejąc podążył w stronę ciemniejących budynków niedalekiej stacji.Nie zamierzał jed-nak do nich wchodzić.W pewnej odległości obszedł ją łukiem.Znalazł się na małej uliczce prowadzącejdonikąd.Rozejrzał się bezradnie.W dole jarzyło się światłami miasteczko.Nie miał wyboru.W tym momencie popełnił błąd, zamiast skręcić w ludną ulicę, spróbował szczęścia w małym ciem-nym zaułku.Niespodziewanie wyrośli przed nim dwaj funkcjonariusze.Skoczył natychmiast w najbliższąbramę.Tupot nóg na betonowej posadzce.Jakieś drzwi.Wnęka.Przycupnął w niej.Na chwilę.Miał jużmilicjantów przy sobie.Zanurkował między ich ramionami.Na próżno.Już go trzymali krzepko w swoichrękach.ROZDZIAA 20 A może  popatrzył w oczy Sieniuciowi  zrobił to ktoś, inny, a na mnie zwala się całą winę.Wkońcu nie tylko ja znałem panią Zwirską. Na przykład? Pomyślał chwilę.  Miałem takiego kumpla.W więzieniu.Wyszliśmy razem z jednej celi.Chciał natychmiast  pójść wPolskę" i trochę narozrabiać.Nieopatrznie ujawniłem mu adres starej.pani Zwirskiej.Może on. To znaczy kto? Taki Karolak.Mirosław.Mieszkał zresztą niedaleko, w Toruniu.I jeszcze coś.Wyglądał na człowieka zdecydowanego w ujawnieniu całej prawdy. Odwiedził mnie niedawno.Był pijany.Przechwala! się złotem.Pokazywał taki mały krążek.Mone-tę.Chyba ruską.Jeszcze sprzed pierwszej wojny.Sieniuć patrzył na niego nieporuszony. I co z nim? Wzruszył ramionami. Był, już go nie ma.Gdzieś się chyba wybrał.Krzyżyk na drogę. Czy nie do Szczecina?Drgnął, zaraz się jednak opanował. Może do Szczecina  odparł niefrasobliwie  nie pytałem go o to. Jechaliście więc tą samą drogą.Opuścił głowę.Coś przeżuwał w sobie. On mówił zresztą o was coś innego  ciągnął Sieniuć. Wdział biżuterię w łazience.Przyznał się,że był w mieszkaniu Zwirskiej, ale już po morderstwie.Kilka godzin po jej zgonie.Uciekł do was.Tam naj-pierw chcieliście go otruć gazem, a potem, pod pretekstem ucieczki do Szczecina, na nową melinę, wy-pchnęliście go z pędzącego pociągu.Na wasze nieszczęście nie zginął.Wyżył.Zeznał wszystko.Wizga zacisnął palce u rąk.Chciał coś jeszcze powiedzieć.Podniósł gwałtownie głowę.Sieniuć kończył. A ponadto zle ukryliście zrabowane rzeczy.U znanego pasera.Kilka sukien staruszki, nawet jejpończochy.Byliście bardzo zachłanni: po co były te pończochy? Znalezliśmy też złoto, rozbity zegarek.Wizga milczał.Zamilkł na długo.Sieniuć przypomniał mu więc również, jak doszło do zbrodni.Wszystkie fakty zgadzały się co do joty. Przyjechaliście w południe.Rzekomo zmęczeni.Staruszka przyjęła was, jak za dawnych dni.Lubiła was.Wiedzieliście o tym dobrze.Dała wam nawet spóznione śniadanie, Nic zdążyła umyć na-czyń.Po południu usiadła przed telewizorem.Uwielbiała to.Wy tymczasem udaliście się na małą drzemkę,Ale był to tylko pozór.Po półgodzinie wstaliście i w jazgocie dzwięków wydobywających się z telewizorazaskoczyliście Zwirską.Nawet nie jęknęła.Potem, już w czasie penetrowania mieszkania ten otwarty tele-wizor dawał wam poczucie bezpieczeństwa.Wszak Zwirska.trochę przygłucha, zawsze otwierała go na całyregulator.W dwie godziny pózniej siedzieliście już w pociągu zdążającym w stronę Wrocławia.Wizga biały jak kreda miał minę cierpiętnika.Bodaj nawet wilgotne oczy.Jakby przed chwila opo-wiedziana historia wzruszyła go niezmiernie. Dodam jeszcze  powiedział spokojnie Sieniuć  że potem, po przyjezdzie Karolaka wpadliściena pomysł nie tylko pozbycia się jedynego człowieka, który mógłby świadczyć przeciwko wam  widziałprzecież zwłoki staruszki i mógł skojarzyć tę zbrodnię z wami  ale również skierowanie podejrzenia na jego osobę, W tym celu wsunęliście mu do kieszeni złotą monetę pochodzącą ze skarbczyka wdowy po jubi-lerze.Zgadza się?Nie podniósł nawet głowy.Wyraznie cierpiał.Jakby przejął się nagle swoim losem.Chciał odejść.Sieniuć pozwolił mu.- Wstał ciężko.W drzwiach minął go porucznik Altar [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •