[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kilku minutach obserwacjiczłonkowie zespołu zdecydowali, że ofiara nie żyje i przy-stąpili do sprzątania pokoju, tak aby zatrzeć ślady działania.Dopiero wtedy zdali sobie sprawę, że popełnili błąd, niezdejmując Barschelowi bielizny przed umieszczeniem go wwannie.Teraz było na to już za pózno.Co więcej, okazałosię, że przyniesione przez nich wino, które mieli podłożyćna miejsce trunku z rozpuszczonym środkiem nasennym,jest wprawdzie również beaujolais, lecz nie tej marki, cotrzeba.Tak więc nie mogli zostawić butelki w pokoju.Grunt zaczynał palić im się pod stopami.Spędzili w apar-tamencie kilka godzin, kilkoro z nich wychodziło i wracałoz powrotem.Po definitywnym opuszczeniu pokoju Barschela i wywie-szeniu na klamce plakietki z napisem Nie przeszkadzać",365każde z nich udało się w swoją stronę.Jedna para wymel-dowała się jeszcze tego samego dnia, póznym wieczorem;druga nazajutrz, z samego rana.Inni członkowie zespołu,którzy nie zamieszkiwali w hotelu, wyjechali z miastasamochodem zaraz po zakończeniu akcji.Pojechali do Belgiii bezpiecznie schronili się w europejskiej kwaterze głównejMosadu.Przed wyjazdem poinformowali Rana o wykonaniuzadania.Podobny raport, wraz z polaroidowym zdjęciemmartwego celu, otrzymał od jednego z członków Kidon szefMosadu.- Nadal jestem przekonany, że byłby z tego świetnyrozdział - powiedziałem.- Zobaczymy.Na razie odłożymy to na bok - stwierdziłEphraim.- Możesz wykorzystać historię o tym, jak Mosadwydostał etiopskich %7łydów przez bazę marynarki w Sudanie.Wiesz, Operacja Mojżesz.Zrozumiałem, że dalsze spieranie się nie ma sensu,zwłaszcza w obecności Eliego.Spisywaliśmy dalej tematy i pod koniec dnia lista byłagotowa.Nie musiałem wiele notować, gdyż większość infor-macji doskonale znałem.Gdybym w przyszłości potrzebowałwięcej danych, Ephraim w każdej chwili mógł ich dostarczyć.Nalegał też, abym dał mu do wglądu każdą kartkę manu-skryptu, zanim pchnę go gdzieś dalej.Wyraziłem niepokój, że Mosad w ogóle nie zareaguje nawydanie książki, ignorując ją i licząc na wyciszenie sprawy.Ephraim zasugerował, abym zawarł w niej niektóre dokumen-ty, na przykład jakiś raport dla duńskiego referatu i kwes-tionariusz przygotowany dla tajnego agenta działającego wSyrii, omawiający zagadnienia związane z funkcjonowaniemarmii tego kraju.- Na całym świecie nie ma eksperta od tajnych służb- mówił Ephraim (a Uri ze zrozumieniem kiwał głową)- który po obejrzeniu kwestionariusza nadal wątpiłby w ma-366teriał zawarty w książce.Tylko ktoś z Mosadu mógłbyzapełnić ankietę tak wieloma szczegółowymi pytaniami.Musiałem się z nim zgodzić.Przejrzeliśmy wszystkiewypisane tematy.Uznaliśmy, że powinniśmy odrzucić tehistorie, których książkowa publikacja mogłaby wzniecićfalę antysemityzmu - przynajmniej dla nas było to ważne.Wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, na przykład, że testo-wanie lekarstw na czarnych mieszkańcach Republiki Połu-dniowej Afryki to już zbyt mocny temat.Poruszając go wksiążce uderzylibyśmy nie tyle w Mosad, co w Izrael,ponieważ odbiorca kojarzyłby personel medyczny ze służ-bami państwowymi i nie rozumiałby, że personel ten byłcałkowicie kontrolowany przez Mosad.Podobnie odrzuciliś-my motyw bezpośrednich związków Mosadu z ludzmiKahane'a, Ligą Przeciw Zniesławieniu B'nai Brith, AIPAC iUJA.Jedyne powiązania Mosadu, jakie chcieliśmy ujawnić,dotyczyły organizacji zwanej Frames2 [Zręby] i młodzieżo-wych obozów określanych mianem Hets va-keshet (co znaczy łuk i strzała"), organizowanych w miesiącach letnich przezMosad celem ściągnięcia do Izraela młodzieży pochodzeniażydowskiego.Młodym ludziom wtłaczano do głowy ogromnedawki syjonistycznej ideologii, a potem wysyłano z powrotemdo rodzinnego kraju, wciągając na listę potencjalnych szpie-gów - do wykorzystania w przyszłości.Wszyscy zgodziliśmy się, że powinienem podać w książcenazwiska agentów operacyjnych, o których wiedzieliśmy, iżsą spaleni.Byli to ludzie, których zdjęcia widziałem w Egip-cie, Jordanii i brytyjskiej ambasadzie.Ephraim zagwaran-tował, że nie będą w terenie, gdy ukaże się książka.Podaniepełnych nazwisk tych ludzi leżało w ich interesie.Wykluczyich to z pracy za granicą, ale będą bezpieczniejsi.2Frames: żydowskie samowystarczalne jednostki operacyjne, orga-nizowane przez Mosad we wszystkich zakątkach świata.367- Jak sądzisz - spytał Eli - co będzie najmocniejszympunktem tej książki?- Gdybym miał wybrać jedną rzecz, na której czytelnicypowinni skupić uwagę, byłaby to potęga wsparcia, na jakieMosad może liczyć wszędzie na świecie, wsparcia udzielanegoprzez społeczność żydowską.Ludzie powinni zrozumieć, jakMosad wykorzystuje zaufanie, którym się cieszy.Wszyscy zgodzili się ze mną.I wszyscy byliśmy w błędzie.Po spotkaniu wróciłem do domu i ukryłem sporządzonąprzez nas listę w bezpiecznym miejscu, tak, aby nie znalazłajej Bella - przebywała akurat w sklepie z koszulkami, któryotworzyliśmy przy Bank Street w centrum Ottawy.Następnego dnia odwiedziłem kilka księgarń i bibliotekę,notując nazwiska lokalnych autorów.Szukałem człowieka,który posiadałby talent pisarski i dość odwagi, żeby przyłą-czyć się do mnie w krucjacie mającej na celu naprawę świata.Zdawałem sobie sprawę, że znalezienie właściwej osoby niebędzie łatwe.Powinien to być człowiek o nieposzlakowanejreputacji, mający nosa do polityki, ale nie znający się napracy wywiadu, żeby nie narzucał własnej koncepcji szpiegos-twa.Najlepiej żeby nie miał związków ze środowiskiemżydowskim, mieszkał w pobliżu i dysponował chęcią orazwolnym czasem.W księgarni oddalonej o kilka ulic od naszego sklepu naBank Street trafiłem na książkę zatytułowaną Friends in HighPlaces [Przyjaciele z wyższych sfer], opowiadającą o kanadyj-skim premierze.Autorem był Claire Hoy, lokalny dziennikarz,pracujący na co dzień w loży prasowej parlamentu.Postanowi-łem zatelefonować do niego i zobaczyć, co to da.Odpowiedziałpozytywnie i następnego dnia spotkaliśmy się w kawiarenceprzy Bank Street.Kiedy szczegółowo wyjaśniłem, na czympolega moja propozycja, zapalił się do niej całem sercem.Awięc zdobyłem partnera i byłem na najlepszej drodze dowyszczerbienia twardego pancerza Mosadu.Byliśmy gotowi do368ataku, do uderzenia z zewnątrz, które przesunie Mosad wmiejsce, gdzie jest najbardziej wrażliwy na ciosy: w światłareflektorów, na pierwsze strony gazet.Razem z Claire'em strawiliśmy niemal miesiąc na przygo-towanie pierwszego rozdziału i dokładniejsze sprecyzowanie,jak ma wyglądać ostateczny kształt książki.Nadszedł czas napierwsze podejście do wydawcy.Udaliśmy się do wydawnictwa w Toronto, które opub-likowało Friends in High Places.Kobieta, która była redak-torem naczelnym stwierdziła, że nie jest zainteresowana.Zdałem sobie sprawę, że praca nad książką przestała byćtajemnicą i zacząłem się denerwować.Nie mieliśmy żadnychgwarancji, że redaktorka nie zacznie paplać na lewo i prawoo tym, czego dowiedziała się od nas w trakcie rozmowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]