[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdrajczyni! Jędza! Córka czarownicy! - Jego głos niosło echo w szalejącejburzy.- Ty i Adam umrzecie razem tej nocy.- Dziadku! Meryn!Beth zrozpaczona kręciła się w kółko.To sen.To jakiś koszmar.Na pewno.Za chwilę wszyscy przemienia się w talię kart i rozsypią wokół niej.- Meryn, pomóż mi! - krzyczała w ciemność.- Jesteś mi potrzebny!.Teraz!Zaczął sypać gęsty śnieg.Giles pochylił się jeszcze bardziej do przodu.Razpo raz powtarzał sobie: dlaczego nie zabrałem ze sobą latarki? Brakowało mu tchu,dyszał ciężko, mrużył oczy z zimna,.Zcieżka znów stała się niewidoczna, więcpochylił się jeszcze bardziej, rozpaczliwie starając się ją odnalezć.- Beth! - krzyknął w ciemność.- Beth, gdzie jesteś? - Nie było od-powiedzi.Szedł dalej, ogarniała go rozpacz.Gorące łzy mieszały się na jegopoliczkach z lodem.- Beth!Anula & ponaousladanscDotarł już na wierzchołek, teren się wyrównał.Stał przez chwilę spokojnie ipróbował się rozejrzeć dookoła.Co to za postać, którą dostrzega w pobliżu?- Beth! - Podniecenie wzmocniło jego głos.- Beth, idę do ciebie.Biegł, potykając się.Postać prawie zniknęła we mgle.Ale to nie była Beth.Tobył mężczyzna, mężczyzna, który, jak się okazało, wymachiwał mieczem.- Boże wszechmocny! - Giles pośliznął się i zatrzymał.Nie miał nic, czymmógłby się bronić, tylko gołe ręce, a Broichan szedł ku niemu z włosamirozwianymi wokół głowy w śnieżnej zamieci.W mgnieniu oka rzucił się na Gilesa,próbując go chwycić, ale ten uskakiwał na boki, unikając morderczych ciosów.Wpewnej chwili, instynktownie próbując się obronić, skoczył pod ostrzem miecza ichwycił mężczyznę za przegub dłoni.Szamocąc się z nim, zaskoczony stwierdził, żeprzeciwnik, mimo swego groznego wyglądu, nie jest wcale taki silny, jak można bysię spodziewać.- Rzuć to, draniu! - syknął Giles przez zaciśnięte zęby.Potrząsnąłramieniem mężczyzny jak królikiem.Broichan!Krzyk dobiegł skądś z daleka, ale wystarczyło, by przeciwnik Gilesa sięzawahał.Giles wyrwał mu miecz z garści i odrzucił w powietrze, po czym pięściątrzasnął w podbródek Broichana.Cios był tak silny, że Broichan się zachwiał.Gilesobejrzał się, szukając miecza.Znowu chwyciła go kolka i wydawało mu się, że krewzalewa mu oczy.- Beth! - krzyknął w śnieżną zamieć.- Beth, gdzie jesteś? Adam? Ktośzdążał ku niemu.Rozpoznał nagle szczupłą sylwetkę, rozwiane włosy, sposóbchodzenia, długie spódnice, błyszczące oczy, nóż.- Jezu Chryste! Beth, popatrz! -Nie mógł się poruszać dość szybko.Był uwięziony w jakimś koszmarze.Nie widziałdokładnie.Zaskoczył go wrzask, który rozległ się za nim.Giles odwrócił się w samąporę, by zobaczyć wzniesiony do ciosu wielki błyszczący miecz.Uchylił się, opadłna jedno kolano i patrzył przerażony na stojącego nad nim mężczyznę.Nie mógł sięmylić co do jego zamiarów, widząc jego oczy, które ten na chwilę w nim utkwił.Anula & ponaousladanscI wtedy nagle jak spod ziemi wyrósł Meryn i Giles zobaczył, jak staje przedBroichanem z rękami wzniesionymi do góry.I ujrzał, jak Broichan się waha, cofa iopuszcza miecz.Ujrzał też Gartnaita, wyciągającego ręce do siostry.I na koniecpojawił się także Adam.- Dziadek! Adam! - Krzyk Beth sprawił, że wszyscy znieruchomieli.-Adam!Stał trochę dalej, patrząc na nich wszystkich.Był to o wiele młodszy Adam,jego twarz promieniała podnieceniem i miłością.I nagle ujrzeli Brid.A-dam!Dostrzegła go.Wreszcie go zobaczyła.Z radosną twarzą biegła ku niemu pośniegu.Beth zamknęła oczy.Meryn! Co Meryn kazał jej powiedzieć?I nagle go zobaczyła.Stał przed nią ze swoją łagodną twarzą, silny, pewnysiebie.Możesz zwyciężyć, Beth.Możesz zatriumfować.Możesz ocalić Adama i Brid.Isamą siebie.Ja nie jestem ci już potrzebny.I w końcu przypomniała sobie to słowo.To słowo dające moc.Które możebyć wymawiane jedynie in extremis.Zamknęła oczy, uniosła ramiona i wykrzyczała je w powietrze.Jej głos,niesiony echem, stawał się coraz silniejszy, bo wiatr ucichł i śnieg też ustawał.- Obudz się! - dobiegł do niej z daleka głos Gilesa, spokojny i pełen ulgi.- Obudz się.Otworzyła oczy i rozejrzała się dokoła.Broichan, Brid i Gartnait zniknęli.Drzwi w przeszłość zostały zamknięte.Rzuciła się na szyję Gilesowi, drżąc z zimnai lęku.- Odeszli! Mój kochany, myślałam, że umrzesz.- Przytuliła twarz do jegopiersi.Otoczył ją ramionami.- Powiedz, że mi się to śniło, Beth.Roześmiała się cicho, ze smutkiem.- Ty chyba nie jesteś Giles, popatrz na siebie.Anula & ponaousladanscStrząsając śnieg z powiek, powiódł po sobie spojrzeniem.Ubranie miałnasiąknięte krwią.Podwinął rękaw i zobaczył paskudną ranę na przedramieniuponiżej łokcia.- To od miecza Broichana - powiedziała Beth spokojnie.- Tego łobuza druida! - jęknął cicho Giles.- Kto mi uwierzy?- Nikt! - Zciągnęła z szyi szalik i zaczęła nim obwiązywać mocno jegoramię.- Beth, gdzie jest twój dziadek?Beth przerwała opatrywanie ramienia i rozejrzała się dookoła.We mgle, wzasięgu jej wzroku, nie było nikogo.Przetarła oczy i odwróciła się wolno do Gilesa.- Ale on tu był! Nie widzę go.Och, Giles, nie myślisz chyba, że.- Odszedł wraz z nimi.- Nie! Och, Giles, nie! Meryn powiedział, że to się uda.Powiedział, żewszyscy wrócimy do naszego czasu! - Azy spływały jej po twarzy.Giles przytulił ją mocniej, przygryzając wargę z bólu pulsującego w ramieniu.- Tak mi przykro, kochanie.Nie wiem, co powiedzieć.- Nie udało się.- Po raz ostatni rozejrzała się z rozpaczą dookoła ipotykając się ruszyła ku ścieżce.- Wszystko na nic! Biedny dziadek! Uwięzili go wraz z tym złymczłowiekiem, Broichanem.Zabiją go.Liza długo stała przy kuchennych drzwiach, wpatrując się w ciemność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]