[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Theresa przyjrzała mu się.Na głowie miał czapkę z bobrowego futra, którapodkreślała zieleń jego oczu.Zdziwiła się, że tak mu się przygląda, zamiast odpowiedzieć napytanie, i w końcu wydukała kilka słów.Celowo ominęła temat Wurzburga i statku, skupiającsię na swym dzieciństwie i ucieczce z Konstantynopola.Spoglądała na prawo i lewo jakosaczone zwierzę.- Burzliwe życie - stwierdził na koniec Izam.Nagle rzucił się na nią i gwałtownie obalił ją na ziemię.Theresa nie zdążyła nawetkrzyknąć.Usłyszała tylko rój przelatujących obok ze świstem strzał i poczuła uderzenie wskroń.Izam podniósł alarm.Wokół jego ludzie padali rażeni strzałami.Młodzieniecwyprostował się, na ile mógł, i napiął łuk, ale kolejna chmara strzał zmusiła go do ukrycia się.Zauważył, że przy upadku Theresa uderzyła się w głowę i zemdlała.Wokół rozlegały siękrzyki bólu.Wówczas Izam poprosił swych ludzi, by go osłaniali.Na jego znak wszyscywystrzelili, on zaś złapał Theresę w ramiona i pobiegł jak obłąkany w stronę statku.Z pomocąAlkuina i Flawiusza wniósł dziewczynę na pokład.Pozostali ratowali się, jak mogli.Wszyscyrzucili się do wioseł i statek zaczął płynąć niczym poraniony gigant.Wreszcie nabrał rozpędui wypłynął na rzekę pod gradem padających strzał.ROZDZIAŁ 24Dzięki sile wioseł sponiewierany statek dopłynął do portu w Wiirz-burgu, obrócił sięciężko bokiem, kilkakrotnie zakołysał, po czym osiadł na mieliźnie.Natychmiast gromadawieśniaków rzuciła się do wody, by pomóc przy rozładunku.Izam stanął na dziobie, skąd kierował operacją cumowania, a reszta załogi skakała dowody i popychała rufę, by oswobodzić zaklinowany kadłub.Kiedy wreszcie statek dopłynąłdo przystani, okrzyki radości stłumiły dźwięk dzwonów, którymi kościoły Wurzburga witałyprzybyszów.Powoli strumień ludzi, którzy przybywali na przystań, zamienił się w powódźnieszczęśników gotowych zabić za kawałek chleba.Ludzie bili się na brzegu, walcząc olepsze miejsce, dzieci wspinały na drzewa, a starcy zadowalali się złorzeczeniem na tych,którzy wypychali ich z pozajmowanych miejsc.Niektórzy śpiewali z radości, a większośćdziękowała niebiosom.Wyglądało to tak, jakby nagle dni głodu i nędzy wyparowały bezśladu.Jakiś chłopak zbliżył się zbytnio do prowiantu i dostał kopniaka od członka załogi.Inny trochę od niego młodszy zaczął się śmiać i dostał kamieniem od tego pierwszego.Wkrótce zjawili się żołnierze Wilfreda.Jakiś wieśniak ich złajał i musiał uciekać.Resztamieszkańców odsunęła się, robiąc przejście dla żołnierzy.Ludzie Wilfreda bez ceregieli usunęli wozy z przejścia.Kiedy doszli do przystani,ustawili łuczników, którzy mieli strzec przejścia między statkiem a wozami przeznaczonymido transportu.Potem zjawił się Wilfred na swoim wózku, a przed nim jego psy.- Słuchajcie uważnie, zgrajo głodujących! - zawołał do zebranych.- Pierwszy, którydotknie ziarna, będzie ukarany.Prowiant zostanie przeniesiony do królewskich spichlerzy,poddany inspekcji, a po inwentaryzacji rozdzielony.Zatem odsuńcie się i pozwólcie tymludziom wykonywać ich pracę.Słowa hrabiego dodały niektórym otuchy, ale wkrótce, gdy pierwszy wór został zdjętyz pokładu, nastroje opadły.Wilfred popędził psy.Wózek zaczął się toczyć, a ludzie odsunęli się jeszcze bardziej,jakby ten kaleka samym spojrzeniem mógł decydować o losie zebranych.* * *Gdy Wilfred znalazł się przy trapie, rozkazał dwóm ludziom, by przenieśli go napokład, co ci czym prędzej uczynili.Przywitał się z Alkuinem i Flawiuszem, wysłuchał, cowydarzyło się w trakcie podróży, rzucił okiem na zapasy żywności i zerknął na rannych,każąc sługom, by się nimi zajęli.Izam zwlekał z podejściem do niego.Nie wiedział, że hrabiaWurzburga jest kaleką.- Nareszcie Wurzburg.Deum gratia - powiedział Alkuin i dotknął ręką czoła Theresy.Dziewczyna jeszcze nie odzyskała świadomości.- Nadal bez zmian? - spytał diakon Flawiusz.- Obawiam się, że tak.Zniesiemy ją na ląd.Przypuszczam, że czeka na nią rodzina.- To ona jest z Wurzburga?- Jest córką skryby z Bizancjum, Gorgiasa.W tym momencie jeden z wieśniaków, który pomagał przy rozładunku, spojrzał nanich osłupiały i zaczął drżeć jak osika.Worek, który przenosił, wysunął mu się z rąk takpechowo, że wpadł prosto to wody.- Przeklęty niezguła! - zawołał Wilfred.- To ziarno jest warte więcej niż twoje życie.Wówczas chłop padł na kolana i się przeżegnał.Potem z przerażoną miną wskazałmiejsce, w którym stali mnisi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]