[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W powodzi Å›wiatÅ‚a zÅ‚otego sÅ‚oÅ„ca, bogate ich stroje bÅ‚ysz-czaÅ‚y tak silnie, takie snopy iskier siaÅ‚y wokoÅ‚o, że poprzeztÅ‚umy przebiegÅ‚ szept podziwu, a oczy marynarzy zamigotaÅ‚ychciwie, zÅ‚owrogo.Srebrne trÄ…by heroldów zabrzmiaÅ‚y po raz wtóry.Przez bramÄ™ czwartÄ… i szóstÄ… weszli krokiem poważnym,dostojnym, czÅ‚onkowie Rady Najwyższej.Ci nie schodzili jużna dół, nie ustawiali siÄ™ na stopniach, lecz pozostali u stópolbrzymich kolumn Å›wiÄ…tyni.NastaÅ‚a dÅ‚uższa przerwa.WykorzystaÅ‚o jÄ… pospólstwostÅ‚oczone na placu, aby siÄ™ wzajemnie podzielić wrażeniami. Oho, ho! Wszyscy radcy siÄ™ dzisiaj zebrali.%7Å‚adnego niebrak rzekÅ‚ obywatel z Ulicy Szewców. Dobrze mówisz.Ja także ich dziesiÄ™ciu naliczyÅ‚em przytwierdziÅ‚ drugi. Bo dziesięć masz palców przy rÄ™kach.Gdyby czÅ‚onkówRady byÅ‚o wiÄ™cej, musiaÅ‚byÅ› chyba sandaÅ‚y odpasać i poży-czyć paków z nóg zadrwiÅ‚ jakiÅ› mÅ‚ody elegant.StojÄ…ce w pobliżu dziewczÄ™ta zaczęły chichotać wesoÅ‚o igÅ‚oÅ›no, zarażajÄ…c Å›miechem caÅ‚Ä… grupÄ™ stÅ‚oczonych ludzi,wÅ›ród których poÅ‚owa na pewno nie sÅ‚yszaÅ‚a dowcipu.JakiÅ› zgarbiony staruszek zgromiÅ‚ rozbawione towarzy-stwo: Nieprzystojne żarty czynicie w obliczu najwyższych do-stojników.Rybacy, którzy przybyli z odlegÅ‚ych wiosek, nie znali na-zwisk radców, wiÄ™c dopytywali siÄ™ ciekawie.Majster szewskipodjÄ…Å‚ siÄ™ chÄ™tnie udzielenia bliższych informacji. Tamten w stroju bÅ‚yszczÄ…cym od drogich kamieni, toEgot.Najbogatszy obywatel w kraju.Dobry pan! Dla caÅ‚egodomu obuwie u mnie zamawia. Ach, dlatego dobry rzuciÅ‚ znów elegancik.Mistrz fachu szewskiego puÅ›ciÅ‚ aluzjÄ™ mimo uszu i ciÄ…gnÄ…Å‚dalej: Ów wysoki, co z Egotem rozmawia, to Tobiasz, lekarz.Także należy do rodu Olbrzymów i także przybyÅ‚ z dala nanaszÄ… wyspÄ™, ale dawno temu. Znamy, znamy odparli chórem rybacy. MyÅ›my goprzecież wyÅ‚owili z wody razem z jego dzieckiem.ByÅ‚ ci onu nas również czasu wielkiej choroby i leczyÅ‚.Dobry czÅ‚o-wiek.MÄ…dry czÅ‚owiek.Bodaj i ci przybysze tacy sami byli. BÄ™dÄ….bÄ™dÄ… zapewniaÅ‚y dziewczÄ™ta wiÄ™cej skwapli-wie, niż należaÅ‚o.lecz mistrz szewski wnet piskliwe gÅ‚osyniewieÅ›cie zagÅ‚uszyÅ‚ basem. Tamten chudy, to Syfax, brat arcykapÅ‚ana.Wodzem jestnajwyższym. Aha, Syfax. Ma najÅ‚adniejszÄ… żonÄ™.Wszyscy setnicy siÄ™ w niej ko-chajÄ… dodaÅ‚ niepoprawny mÅ‚okos, mrużąc oko filuternie. Ów drugi ciÄ…gnÄ…Å‚ szewc dalej to Hazdrubal Starszy,który skarbem zawiaduje. Aha.Ten ci jest Hazdrubal!.Rybacy obserwowali wskazanego dygnitarza bardzo uważ-nie, do niego bowiem należaÅ‚o naznaczanie danin w rybach,paszy, zwierzynie, ryżu, owocu, perÅ‚ach i bryÅ‚kach zÅ‚ota.Lecz zanim zdoÅ‚ali siÄ™ napatrzeć groznemu szafarzowi podat-ków, wymowny szewc wymieniÅ‚ nastÄ™pnego dostojnika: Na samym skraju stoi sÄ™dzia najwyższy, Magon, zwanySprawiedliwym. Aha, Magon. A jego żona, Dido, ma przydomek Zmieszka rzuciÅ‚dandys. Po drugiej stronie bramy Å›rodkowej, oparty o kolumnÄ™stoi Hanno Kulawy, najmÅ‚odszy czÅ‚onek Rady. Nie wyglÄ…da na najmÅ‚odszego zauważyÅ‚ jakiÅ› naiwnyrybołówca. Ale najmÅ‚odszy jest w Radzie.AaÅ„cuch na szyjÄ™ dostaÅ‚dopiero przed siedmioma dniami.A zÅ‚oty Å‚aÅ„cuch oznaczagodność czÅ‚onka Rady. Aha.MÅ‚ody elegant, kpiarz niepoprawny, nie omieszkaÅ‚ dodaćswej uwagi: Dali mu tÄ™ godność, aby nie gardÅ‚owaÅ‚ przeciw przyby-szom.Ho, ho! Egot wie co robi! Jego to byÅ‚ pomysÅ‚.PrzedtemHanno nie mógÅ‚ znieść jednego Tobiasza i jego córy, a terazkilkunastu przybÅ‚Ä™dów lekko strawiÅ‚.Rybacy jeszcze nie wyczerpali swych pytaÅ„.Jeden z nichrzekÅ‚ bowiem: ObjaÅ›nijcie nas, ludzi prostych, dlaczego tamtych piÄ™ciuma biaÅ‚Ä… szatÄ™ bÅ‚Ä™kitnym szlakiem obwiedzionÄ…, a ta piÄ…tka,purpurowym? Bo ci drudzy, to kapÅ‚ani. KapÅ‚ani? Tak.Najwyższa Rada ma dziesiÄ™ciu czÅ‚onków.PiÄ™ciuÅ›wieckich, to ci, których wymieniÅ‚em.a piÄ™ciu kapÅ‚anów.Pierwszy z nich stoi Hanno, dalej drugi.Nie dokoÅ„czyÅ‚ mistrz kopyta, bo trÄ…by heroldów zabrzmia-Å‚y po raz trzeci.Przed Å›wiÄ…tyniÄ… uczyniÅ‚ siÄ™ ruch znaczny.GwardziÅ›ci, kapÅ‚ani, kapÅ‚anki, wszyscy jednoczeÅ›nie zwrócilisiÄ™ twarzami ku Å›rodkowi.CzÅ‚onkowie Rady uformowali dwamaÅ‚e półkola, po obu stronach głównej bramy.A przez tÄ™bramÄ™ wyszÅ‚o dwudziestu czterech gwardzistów, niosÄ…cych naramionach pozÅ‚acane drążki ogromnej lektyki.Lektyka miaÅ‚aksztaÅ‚t tronu, przysÅ‚oniÄ™tego purpurowym baldachimem.Natronie siedziaÅ‚ siwiuteÅ„ki jak goÅ‚Ä…b, staruszek.ZahuczaÅ‚y kotÅ‚y halabardników, rogi procarzy i Å‚uczników,srebrne trÄ…by heroldów.Hans zakomenderowaÅ‚ gÅ‚oÅ›no: Baczność! Marynarze wyprężyli siÄ™ jak struny. Pstry tÅ‚um na placu pochyliÅ‚ gÅ‚owy w kornym ukÅ‚onie,przed najwyższym dostojnikiem paÅ„stwa.Umieszczone napÅ‚askim dachu Å›wiÄ…tyni chóry chÅ‚opiÄ…t i dziewczÄ…tek niewin-nych, rozpoczęły Å›piew.GwardziÅ›ci ustawili przenoÅ›ny tron poÅ›rodku koliska,uczynionego przez dostojnych radców, a sami zeszli do poÅ‚o-wy schodów i wyciÄ…gnÄ™li siÄ™ w jeden szereg, tworzÄ…c w tensposób żywy mur przed arcykapÅ‚anem i Å›witÄ….SiwowÅ‚osy staruszek wrÄ™czyÅ‚ jeden zwój papirusu Hanno-nowi, a drugi Anglikowi.Obaj skÅ‚onili siÄ™ nisko.Potem idÄ…cobok siebie, zaczÄ™li zstÄ™pować na dół.Zatrzymali siÄ™ dopieroponiżej szeregu gwardzistów, a na dziesiÄ…tym stopniu, liczÄ…cod doÅ‚u.StanÄ™li twarzÄ… w twarz, z wyciÄ…gniÄ™tymi jak na para-dzie wojskowej marynarzami.Hanno Kulawy daÅ‚ znać rÄ™kÄ… aby byÅ‚o milczenie.SkoroprzycichÅ‚y szepty i szmery, odchrzÄ…knÄ…Å‚ i zaczÄ…Å‚ czytać gÅ‚o-sem chrapliwym, jakby drżącym: Przybysze z dalekiej krainy, witajcie!.Pozdrawiam was, ja, arcykapÅ‚an mego ludu, najwyższy ka-pÅ‚an Aszery, miasta opiekunki miÅ‚oÅ›ciwej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]