[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie ma strachu  zapewnił go Wojtek. I za pół godzinynie dojdą do siebie.Dobrze trafieni.Umilkli.Obaj byli dziwnie zażenowani.- Co robimy?  spytał Kociuba.- Załadujemy tych bandziorów do wozu i odjazd.- Dokąd chcecie jechać?- Do Szczecina, do komendy MO.- Mówicie poważnie?W niebieskich oczach Wojtka pojawiły się wesołe ogniki- Przecież pan porucznik pewnie mnie teraz zaaresztuje, nonie?Kociuba czuł, że ma bardzo głupią minę.- Powiedzcie mi, dlaczego właściwie nie pozwoliliście mniezastrzelić temu bandziorowi?- Jakoś mi było nijak  uśmiechnął się z zażenowaniemWojtek. Rozdział XVIOlszewski bynajmniej nie zlekceważył informacji, którychdostarczył mu Bolcio Pacyna.- Więc powiadacie, że Landbergowa nie pozwoliła kopać tegodołu na zeschnięte liście?- Wściekła się baba, towarzyszu poruczniku.Opieprzyłaogrodnika z dołu do góry.Aż mi żal było starego.- Iw tym miejscu chce koniecznie ustawić altankę.- Właśnie.Po mojemu to nie ma najmniejszego sensu.Altanka pasuje pierwszorzędnie tam, gdzie stoi.Dlaczego chceją przenosić, to czort ją wie.Chyba że coś tam zakopała i chcezamaskować teren.- Otóż to-podchwycił Olszewski.-Chyba że coś tam zakopała.Sierżant Pacyna był bardzo zadowolony z siebie.Jeszczeżaden z oficerów tak po nim nie powtarzał.- Może złoto zakopała albo dolary  podsunął.- Może  mruknął Olszewski i zamyślił się. I paniLandbergowa pojutrze wybiera się w podróż?- Tak przynajmniej powiedziała mi ta dziewczyna.- To dobrze.Niewykluczone, że i my wybierzemy się wpodróż.Po rozmowie z Pacyną Olszewski natychmiast zameldowałsię u pułkownika.Narada trwała krótko.PoczątkowoLeśniewski wysuwał rozmaite obiekcje, ale w rezultaciezgodził się.- Dobrze.Pamiętajcie jednak, że jeżeli to są tylkobezpodstawne domysły, to mogą wyniknąć poważne kło-poty.Prokurator nie da zezwolenia.- Biorę to na swoją odpowiedzialność  powiedziałOlszewski. Jak nie wyjdzie, podaję się do dymisji.Anaszą rozmowę uważam za zupełnie prywatną.Ja nic niepowiedziałem i nie otrzymałem żadnych oficjalnychdyspozycji.Leśniewski uśmiechnął się.- Nie traktujcie tego aż tak bardzo poważnie.Jakoś to załatwimy.W najgorszym wypadku powie się, że chodzi ojakiś niewypał, który znalezli chłopcy i przerzucili przezpłot do ogrodu.Damy sobie radę.Było ich w wozie trzech, nie licząc kierowcy: Olszewski,Pakuła i sierżant Wiśniewski z drogowej, w przepisowymmundurze i ze służbowym  lizakiem za pasem.- Jedzcie tak, żeby się nie od razu skapowała, że za niąposuwamy  powiedział Olszewski.- To się rozumie  odparł zza kierownicy Sikora.Czekali już od szóstej, ale Landbergowa wyruszyładopiero około ósmej.Prowadziła swojego  Mercedesa ' zwprawą doświadczonego kierowcy.- %7łeby nam nie uciekła  mruknął Sikora, naciskając gaz. Ma dobry wóz.Olszewski uznał, że uwaga jest słuszna.Postanowiłprzyspieszyć akcję.- Do dechy i włączcie syrenę  rozkazał. Nie będzieuciekała.Rzeczywiście. Mercedes zmniejszył szybkość.Minęli go istanęli w poprzek szosy.Landbergowa zatrzymała się.Pakuła wysiadł razem z sierżantem Wiśniewskim.Podeszlido  Mercedesa.- O co chodzi?  spytała energicznie Landbergowa,opuszczając szybę.Wiśniewski grzecznie zasalutował.- Najmocniej przepraszamy.Kontrola dokumentów.-Bez słowa podała prawo jazdy.Wiśniewski studiował jebardzo uważnie.- Przeterminowane.Zapomniała pani przedłużyć prawojazdy.- Coś podobnego!  oburzyła się Landbergowa.- Panchyba się na tym nie zna.W zeszłym tygodniu prze-dłużyłam.- Brak pieczątki  upierał się Wiśniewski.- Jakiej znowu pieczątki? Niechżeż się pan przyjrzy.Są wszystkie pieczątki.Sierżant pokręcił głową.- Brak pieczątki  powtórzył.Pakuła na wszelki wypadekotworzył drzwiczki i usiadł koło Landbergowej.Spojrzałana niego z wściekłością.Zaczynała tracić zimną krew.- Czyście poszaleli? O co wam chodzi? Co to wszystkoznaczy? Proszę mnie natychmiast puścić.Bardzo sięspieszę.- A czy można wiedzieć, dokąd się pani tak spieszy? spytał Pakuła.- To jest moja sprawa i to was nie obchodzi.Teraz japoproszę o legitymacje panów.Zaczynam mieć poważnewątpliwości, czy rzeczywiście mam do czynienia z przedsta-wicielami milicji.Wylegitymowali się posłusznie.- Widzi pani.sytuacja jest trochę skomplikowana wyjaśnił sierżant Wiśniewski. Czy mógłbym zajrzeć dosilnika?- Proszę.Badanie silnika trwało dość długo.Pani Landbergowabyła bardzo zniecierpliwiona.Paliła jednego papierosa zadrugim.Pakuła obserwował ją spod oka.Wreszcie Wiśniewski skończył i wrócił do okna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •