[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kolejne, tym razem sil-niejsze uderzenie.Prawie parsknęłam śmiechem. Myślę, że zostanę jakieś trzy miesiące.Ale widzę, że twój angielskijest już całkiem niezły.Do czego jest ci potrzebny nauczyciel? On chce, żeby ktoś go nauczył, jak pieprzyć. Aup! Teczka Takinapotkała na swojej drodze głowę kurdupla, po czym obydwaj, będącywyraznie pod wpływem, się zatoczyli. Przepraszam za brata.Jest pijany i niezbyt rozgarnięty.Chciałbympoćwiczyć konwersację.Uważam, że kuleje.Dam ci wizytówkę.Wyciągnęłam po nią rękę, ale Taka raptownie cofnął dłoń i obrzuciłmnie od stóp do głów podejrzliwym wzrokiem. Jaki jest cel twojej wizyty w Tokio? Jaki jest twój zawód? zażądałodpowiedzi. Jestem modelką.Biorę udział w pokazach mody. To chyba niebył najlepszy moment, żeby wyskakiwać z hostessą. Okej.Na wizytówce znajdziesz moje nazwisko, mój adres e-mailowyi numer telefonu.Skontaktuj się ze mną, kiedy będziesz wolna.Niestetymusimy już wracać do domu, bo za dużo wypiliśmy. Och, jaka szkoda pomyślałam.Podawszy mi rękę i ukłoniwszy się,Taka podszedł chwiejnym krokiem do sznura ustawionych wzdłuż chod-nika taksówek, ciągnąc za sobą swojego brata głupka.Kiedy patrzyłam,jak ich taryfa włącza się do ruchu i znika pośród morza aut, wydawało misię, że teraz już w spokoju dotrę do domu.Ale nic z tego.Najpierw przyczepił się do mnie jakiś staruszek o wyglądzie kloszarda,zadając te same, dobrze znane pytania, jakby wszyscy oni korzystali z tegosamego Podręcznika standardowych zwrotów używanych do nawiązywaniaznajomości.Nie pozwolił mi przejść, tylko porwał mnie do dziwacznego,chodnikowego walca.Odstawiając niezgrabny taniec, zerknęłam ponadjego głową na świecące na automacie z napojami logo coca-coli.Przyj-rzałam się trzydziestu z górą puszkom był pośród nich podejrzany,mętny napój izotoniczny o nazwie Pocari Sweat i pomyślałam: Gdzieindziej znajdziesz tę odświeżającą miksturę, jak nie na każdym rogu w Ja-ponii?.W przeciwieństwie do innych państw w Japonii automat z napojami43714556stanowi ikonę, wszechobecny artykuł pierwszej potrzeby, który pośródmiejskiej, horrendalnie drogiej dżungli jest dla ludzkiej masy niedrogimudogodnieniem.Stoi na straży sklepu spożywczego, czekając, by tych,którym notorycznie brak czasu, poratować piwem, paczką papierosówalbo innym drobiazgiem wystarczy wrzucić parę monet.Związek Pro-ducentów Automatów z Napojami twierdzi, że w Japonii na dwudziestuobywateli przypada jeden automat, co daje łącznie ponad sześć milionówmaszyn w całym kraju i nietrudno w to uwierzyć, kiedy spojrzy się na do-wolną ulicę.Każda z nich lśni od blasku automatów.Kiedy wreszcie dziadek obdartus przestał mnie bawić, zdecydowanieskrzyżowałam palce, pokazując mu miniaturową wersję Pana Wielkie X. Przestań, proszę! NIE mam ochoty na wino, okej? %7ładnego wina!Korzystając z elementu zaskoczenia, delikatnie odepchnęłam go nabok, obdarzyłam lekkim ukłonem a co! i ruszyłam przed siebie.Da-leko nie uszłam.Oto bowiem zbliżał się kolejny facet. Masz ochotę na drinka? zapytał.OBoże! Co się dzieje? Od kiedy to nieznajomi ustawiają się o trzeciejw nocy w kolejkę, żeby zaprosić cię na drinka?Miałam ochotę uciec stamtąd jak najprędzej, ale wtedy zobaczyłam,jak sarariman, który do mnie zagadał, nieśmiało odgarnął zczoła grzywkędłonią, która przechodziła w ozdobiony ciężkim roleksem nadgarstek.Czekał cierpliwie na odpowiedz, ściskając nerwowo teczkę, aż bielały mukostki.Rolex przypomniał mi o Abie, sumiennie krążącej po ulicachw poszukiwaniu klientów.Szybko przywołałam z pamięci jej instrukcje.Mówiła poważnie o tych łatwo zarobionych setkach dolarów?Postanowiłam sprawdzić, co się stanie.W końcu byłam w Roppongi,tokijskiej dzielnicy rozrywki, a picie z facetami za pieniądze należało domoich obowiązków.Cóż to za różnica, gdzie i jak się spotkaliśmy?Ważne, że będziemy w miejscu publicznym.A zresztą poczułam trudnądo wytłumaczenia falę współczucia dla tego faceta, którego samotnośćwidać było jak na dłoni.Poprosił mnie o coś zupełnie nieszkodliwego, cow dodatku miało być z korzyścią dla nas obydwojga: on potrzebował to-warzystwa, a ja solidnego zastrzyku jenów, ponieważ w Tokio, najdroż-szym mieście na świecie, gotówka ma to do siebie, że kończy sięw zastraszającym tempie. Okej, pewnie zgodziłam się, posyłając mu szczery uśmiech.Twarznieznajomego rozpromieniała. Znasz American Bar? To niedaleko.714556Wszystko ma swoją cenęW mgnieniu oka pojawił się kelner i poprowadził nas obok stołu bi-lardowego prosto do słabo oświetlonego boksu w głębi pomieszczenia.Zdjął ze stolika mosiężną tabliczkę z napisem Rezerwacja i szybkopodał listę win.Ceny zaczynały się od mniej więcej 160 dolarów, a koń-czyły na zawrotnej sumie 850 dolarów za dom perignon.Ałć! Czekałamna zdegustowaną minę mojego towarzysza, ale się nie doczekałam.Kiedy kelner zjawił się, żeby przyjąć zamówienie, mój towarzysz rzuciłbez namysłu: Białe wino.To.Po chwili zapytał, czy jego wybór mi odpowiada.Jasne.Nie znosiłambiałego wina, ale co tam.Siedzieliśmy w ciszy.On zgarbiony, ja wyprostowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]