[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do przerażonego spojrzenia zdążyli się już przyzwyczaić.Ale tenpasażer od razu zaczął współpracować.Zaparł się i pomagał Matejowi wyrwać teraz jużzbyteczne, a odżywiające go w trakcie podróży naczynia.Kobieta upadła na ziemię.Jej twarz siniała.Podnieśli ją. Przecież się udusisz!  powiedział Ajfrid z naciskiem.Przytrzymał głowę czarnowłosej, a Urbanec mocno pociągnął za wyrośle wystające zjej nosa.Kobieta już się nie broniła.Z jej pomocą wyrwali zbyteczne połączenie.Wkrótceona i tęgawy oddychali już normalnie, tylko szarpały nimi torsje.Kiedy ustały, wszyscypriljetatjelja zbili się w przerażoną gromadkę.Omawiali coś między sobą podniesionymigłosami.Nie dało się zrozumieć ani jednego słowa z ich rozmowy.Urbanec obejrzał najmniej zniszczone ovajo. Wejdę do niego  powiedział. Skorupa jest bardzo plastyczna, zaraz się sklei zpowrotem.Umieścicie mnie w torbie lęgowej smyja i polecę stąd.Muszę sprawdzić, skądprzylecieli! Chcesz zawiezć im krve znama? Jesteś nimi skażony. To jedyna szansa, żeby o nas powiedzieć innym. To prawda.Ostatni raz smyj przyleciał tutaj przed velmi noceljama.Zostało po nimtylko trochę słów. Auraio! Ty zostań naszym przedstawicielem.Jesteś zdrowy.Wiesz najwięcej! Alica powinna polecieć.Może wyleczyliby jej duszę.Może zobaczyłaby swojedziecko , pomyślał. Jestem potrzebny tutaj. Alicy nie można powierzyć osady , pomyślał.Przybysze przyglądali się ich głośnej rozmowie.Aysy mężczyzna nerwowopokazywał, żeby go wsadzić do ovaja. Skoro chce, niech leci  powiedział Ajfrid. Chyba oni wszyscy najchętniej wróciliby.Zresztą, jaki z nich pożytek, skoro dogadaćsię z nimi nie da? Do roboty też się nie nadadzą.Wyglądają marnie.Pomogli łysemu wejść na powrót od ovaja, zamocowali wyrośla odżywiające,wreszcie zestawili z powrotem rozłupaną skorupę.Przecięte ścianki złączyły się w całość. Brakowało tylko mlecznego płynu.Pasażer miał niewiele czasu, by ovajo zostało ponownieumieszczone w torbie lęgowej.Pokrywy smyja były już półprzymknięte.Ajfrid jeszcze raz wspiął się po pancerzu dojahaczki.Jej głowa nadal wystawała ze śluzu, a obfite piersi łagodnie podpływały w gęstympłynie.Kobieta podniosła ciężkie powieki i spojrzała na niego. Jeden z przybyszów chce pojechać dalej. Może  odpowiedziała. Ale smyj zbyt osłabł.Musicie sami wepchać jajo do torbylęgowej.Gdy próbowali wepchać ovajo z powrotem do pokładełka, tkanka nie zamknęła się,straciła sprężystość.Ovajo wypadło na trawnik; pękło.Wydobyli z niego niedoszłegopodróżnika, zanim się udusił.85.Matej zamocował łopatę na stylisku, a drugą wręczył nauczycielowi. Trzeba go pochować  powiedział.Urbanec zmontował drugie narzędzie.Grunt nie był tu zbyt spoisty.Dużo piasku, żwir.Wydobywali sporo posklejanychbrył.Nauczyciel powiedział, że to wyschły śluz pazdaca.Jednak do siatki łodyg tegoorganizmu się nie dokopali.Praca szła szybko.Wykopali grób na wysokość człowieka.Chcieli obcym pokazać, że w Matcinaj Dolane szanuje się każdego i nikogo nie zostawia napożarcie dla stjegan smyjav.Zmarły priljetatjel już się rozkładał, nikt nie chciał go dotykać,skrępowali więc trupowi ręce jednym, a kostki nóg drugim kawałkiem sznurka i za ichpomocą opuścili wiotkie zwłoki do dołu.Kiedy ciało ułożyło się na dnie, wrzucili za nimresztę sznura i zasypali mogiłę.Wyrównali ją z gruntem i zatarli, aby na jej ślad nie natrafiłpadlinożerca.Zbici w gromadkę przybysze w milczeniu obserwowali pochówek.Ucichli.Czypoczuli wspólnotę z miejscowymi ludzmi?Ajfrid dał znak, a jogry zbliżyły się, wywołując u przybyszów wybuch przerażenia. Oj, ciężko im będzie się przyzwyczaić , pomyślał Ajfrid. Wszystkiego tutaj się boją. Wsiądzmy najpierw.Nauczymy ich własnym przykładem.Urbanec zgrabnie wspiął się na pochylony łeb jogra.Ominął kornaaka, przestąpiłwypukłość segmentu, podłożył sobie derkę i wygodnie usiadł na przewężeniu ciała potworamlecznego.Ajfrid chciał zrobić to samo, ale drobna czarnowłosa kobieta wystąpiła zza swoich towarzyszy i ufnie podeszła do niego.Wyciągnęła rękę.Była mała, dość przysadzista i młoda.Twarz miała ładną, oczy bardzo czarne, jakby matowe, czasem tylko rozbłyskujące. Jejwielkie oczy wyrażają wszystkie myśli , pomyślał z podziwem.Lekko ujął nieznajomą w pasie i podniósł nad masywne żuwaczki stwora, rytmiczniezaciskające się i rozwierające.Niskiej dziewczynie byłoby trudno je przekroczyć.Zgrabnie wspięła się po chropawej tarczy głowowej stwora.Powiedziała jedno słowo,które musiało wyrażać podziękowanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •