[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po czym odwrócił się i szybkim krokiem poprowadził ją w stronęparkietu.Na szczęście poszła z nim chętnie, bo jeżeli by tego nie zrobiła,zaciągnąłby ją tam siłą.A przecież nie chciał dać jej tej satysfakcji i pokazać, jak dotknęły gosłowa Whitmore'a.Z pewnością już gratulowała sobie wygranego zakładu.I tobyła jedyna satysfakcja, jaką chciał jej dać.- Bardzo dobrze sobie poradziłeś - powiedziała szeptem.Jej pochwała zalała mu żołądek niczym żrący kwas.Jednak udało mu siępowiedzieć z nonszalancją:- Bardzo cieszy mnie twoja opinia.Zacisnęła palce na jego ramieniu.- Marcusie, to nie było tak, jak myślisz.Jej słowa przerwało nadejście młodego dżentelmena, z którym Marcuswidział ją już wcześniej.- Lady Regino! - wykrzyknął mężczyzna.- Obiecała mi pani ten taniec.Tym razem Marcus ucieszył się, że była tak rozchwytywana.Obawiał siębowiem, że nie jest w stanie tańczyć z nią, wiedząc, że oceniała jego prezencję igratulowała sobie skuteczności swoich wysiłków.Przeniosła wzrok z młodego mężczyzny na Marcusa.- Przykro mi, panie Jerrold, ale całkiem wyleciało mi to z głowy, a jużzgodziłam się zatańczyć z jego lordowską mością.- Ależ to żaden problem - powiedział Marcus.- Skoro panu obiecałaśwcześniej, zaczekam do następnego tańca.- Ale.Zanim zdążyła powiedzieć coś więcej, puścił jej rękę, ukłonił sięmłodemu mężczyznie i odszedł.SR Ruszył w stronę drzwi, raz po raz zmuszając się do skinięcia głową izachowywania się tak, jakby nic się nie stało.Nienawidził udawania, ale niezamierzał zaprzepaścić tego, co udało mu się dziś osiągnąć.Ze względu naLouisę.A skoro nie chciał więcej zbliżać się do lady Reginy na odległośćmniejszą niż dziesięć stóp, nie mógł się poddać.Stłumił więc chęć ryknięcia nakażdego, kto znalazł się w zasięgu jego głosu, choć był to nadludzki wysiłek.Jednak, jeżeli tutaj zostanie, będzie musiał patrzeć na jej triumf z takspektakularnego sukcesu.Na szczęście w każdej chwili mógł opuścić to miejsce - przyszedł tutajsam, więc jeżeli sam wyjdzie, nikt nie uzna tego za dziwne.Był już na schodach prowadzących do wyjścia, kiedy usłyszał za sobąwołający go głos.Nie musiał odwracać się, żeby wiedzieć, że to była ona.Zacisnął zęby, udał, że niczego nie słyszał, i przyspieszył kroku.Wtedy przyspieszył też stukot jej balowych pantofelków na schodach.Niestety, kiedy dotarł do korytarza, musiał poczekać, zanim lokaj przyprowadzijego powóz, co ułatwiło jej dogonienie go.- Co ty wyprawiasz? - zapytała, stając obok.Wziął od lokaja swój kapelusz i wspaniały płaszcz, ale nie włożył ich nasiebie.- To nie powinno cię interesować, ale wybieram się do domu.Mam dośćAlmacku jak na jeden wieczór.- Nie możesz wyjść, zanim nie porozmawiamy - zaprotestowała.- Założyłaś się z Simonem, że zmienisz mnie w dżentelmena?- Tak, ale.- Zatem nie ma o czym rozmawiać.Wygrałaś zakład.- Zobaczył, że jegopowóz zajechał, więc ruszył po schodach w jego stronę.Poszła za nim.- Marcusie, wysłuchaj mnie, proszę.SR Nie zwracając na nią uwagi, wskoczył do powozu, a płaszcz i kapeluszrzucił na siedzenie obok.Ale zanim lokaj zdążył zamknąć za nim drzwi, wspięłasię i usiadła wprost na jego płaszczu.Zmierzył ją piorunującym wzrokiem.- Radziłbym opuścić mój powóz, madame.Właśnie odjeżdżam, więcjeżeli nie planuje pani przejażdżki.- Przecież nie odjedziesz ze mną w powozie - powiedziała stanowczo.-Wiesz, że to by mnie pogrążyło.Wracaj do Almacku, a wtedy.- John! - zawołał.- Ruszaj! - Kiedy powóz ruszył, spojrzał na niągniewnie.- Twoja ostatnia szansa.Powiem mu, żeby się zatrzymał, jeżeliwysiądziesz.Nerwowo przełknęła ślinę i przez okno powozu wyjrzała na szybkooddalające się światła Almacku.Przybrawszy zacięty wyraz twarzy, spojrzała naniego.Skrzyżowała ręce na piersi i zadarła podbródek.- Więc będziesz musiał mnie wyrzucić, bo nie ruszę się stąd, dopóki nieporozmawiamy.Niech ją wszyscy diabli! To, że zależało jej na nim na tyle, że wyszła zanim, zdołało nieco uśmierzyć jego złość, ale jeżeli zacznie się usprawiedliwiać.Nie było istotne, co powie.Chciała rzucić go na kolana - zawsze takpostępowała z mężczyznami.Cokolwiek zyskała na tym zakładzie, będzie toostatnie zwycięstwo, jakie odniosła jego kosztem.Już on tego dopilnuje.SR ROZDZIAA 14Bądz ostrożna, bo kiedy się odwrócisz, mężczyzni gotowi sąskompromitować twoją podopieczną.- Panna Cicely Tremaine, Idealna Przyzwoitka- Rób, jak uważasz - powiedział Marcus.- Jeżeli chcesz, zostań wpowozie.Mnie jest wszystko jedno.Regina skrzywiła się, słysząc jad w jego głosie.Jej pochopne zachowaniez pewnością się na niej zemści, ale jeżeli pozwoliłaby mu odejść, na pewnowięcej by go nie zobaczyła.Nie zniosłaby tego.Kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy, gdy Henry wspomniał o zakładzie,nie chciała, żeby Marcus nadal myślał, że tak podstępnie go wykorzystała.Niemogła obwiniać go za jego reakcję, ale to nie znaczy, że z tego powodu pozwolimu wykreślić się ze swego życia.- Czy możemy wreszcie porozmawiać? - zapytała.- Nie ma o czym - burknął, patrząc za okno.Smok powrócił, uzbrojony w pancerz i ognisty oddech, gdy wycofywałsię do swojej jaskini.Nie miała na to czasu.Nawet córka księcia nie mogła odjechać zdżentelmenem bez towarzystwa przyzwoitki.Jeżeli ktoś się o tym dowie, będzieskompromitowana.Na pewno się tak stanie, jeżeli szybko nie rozwiąże tejsytuacji.- A mnie się wydaje, że mam mnóstwo tematów do rozmowy.- Musiałago jakoś sprowokować do dyskusji.- Po pierwsze, powiedziałeś mojemukuzynowi, że zaakceptowałam twoją propozycję małżeństwa.A oboje wiemy,że to wierutne kłamstwo.Chociaż zesztywniał, jej słowa nie zrobiły na nim aż takiego wrażenia, jakoczekiwała.SR - Więc możesz śmiało wyprowadzić swojego kuzyna z błędu.Nieobchodzi mnie, co mu powiesz.Cóż za uparty człowiek!- A jeżeli powiem mu, że z tym zakładem to nieporozumienie? %7łe nigdynie byłeś moją  pracą dobroczynną"?- Powiedz mu, co chcesz.- Do diabła, Marcusie, przecież wiesz, że nie tak cię traktuję.Mięsieńdrgnął w jego szczęce.- Za to wiesz, jak ja traktuję ciebie, madame [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •