[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pewnej chwili przewrócił szklaneczkę whisky, natychmiast zamówił następną i pośpiesznieją opróżnił.Zapomniał o jej obecności.Perdita liczyła butelki nad barem, słuchała rechotupijanych mężczyzn, widziała swoje niewyrazne odbicie w długim falistym lustrze zornamentem z chwiejących się palm.Taka blada mała twarzyczka, taki nieśmiały owal.Jakiś czas pózniej biuściasta barmanka o skośnych oczach i z trwałą ondulacją wzięłaPerditę za rękę i zaprowadziła korytarzem do jej pokoju.Na odchodnym dała jej potężnegocałusa i opakowanie solonych orzeszków ziemnych.- Zpij, kochanieńka - nakazała, zamykając za sobą drzwi.Perdita miała ochotę odwiedzić Sis, ale uznała, że jest zbyt zmęczona, o wiele zbytzmęczona.Jej chore oko kleiło się i z wolna zaczynało pulsować.Położyła się w ubraniu isandałach na luksusowym łożu, leżała nieruchomo, bardzo samotna, myśląc nie wiadomoczemu, bo przecież było parno i wilgotno, o śnieżnym śnie swojej matki.Postanowiła, żepewnego dnia sama zobaczy śnieg.Pojedzie hen, daleko, do Anglii albo do Rosji.Rosja.Tak,Rosja.Pojedzie do dalekiej Rosji i zobaczy śnieg.Ale tymczasem sen matki stał się własnymprywatnym skarbem Perdity; zasnęła, wyobrażając sobie miękką zaspę, nieskończenie smutnepionowe opadanie, delikatne powolne zanurzanie, biel, biel.*I Nicholasa, i Perditę obudził krzyk dzierzb w pobliskim tamaryndowcu orazmetaliczny brzęczący dzwięk, którego zródłem okazała się grupa Aborygenów skutychboleśnie żelaznymi łańcuchami za kostki.Wypuszczono ich z więzienia, żeby robili drogęasfaltową.Z małego okienka swojego pokoju hotelowego Perdita zobaczyła schwytanych,upokorzonych, połączonych w ten sposób ze sobą mężczyzn, i zastanawiała się, co zrobili, żetak okrutnie ich skrępowano.Mieli na sobie podarte spodnie i brudne podkoszulki bezrękawów; twarze błyszczały im w słońcu.Strażnik więzienny siedział w oddali w błękitnymcieniu mangowca.Przyciął papierosa, polizał, obrócił, powoli zapalił zapałkę.Zaciągnął sięgłęboko, wciąż nie spuszczając z nich oka.Gdy Perdita z ojcem wyszli z hotelu, uświadomiłasobie, że rozpoznaje jednego ze skutych mężczyzn.To był Kurnti, który czasami pracował wzagrodzie na farmie Trevorów.Perdita zawołała go po imieniu i pomachała, a on natychmiastjej odmachał, z twarzą rozjaśnioną prawdziwie niewinnym uśmiechem. - Dita! - zawołał.- Ha, Dita!Nicholas odwrócił się, żeby popatrzeć, ale nic nie powiedział.Złapał tylko córkę zaprzegub i odciągnął ją stamtąd.Perdita przez cały dzień nosiła w sobie obraz machającego do niej czarnegomężczyzny.Zapach gorącej smoły.Brzęk ciężkich łańcuchów.Dzwięk jej własnego imieniabrzmiącego, jakby było aborygeńskie.*Tego samego dnia Nicholas zabrał ją do klasztoru.Był to wielki drewniany budynek zrzędami okiennic.Białe i czarne twarze w kwefach zerkały na nich ciekawie, gdy szli razemwyżwirowanym podjazdem, po którego obu stronach rosły fioletowe bugenwille.Wpomieszczeniu od frontu, gdzie kazano im zaczekać w milczeniu, na ścianie wisiał dużykrucyfiks, na który Perdita gapiła się zafascynowana.Chrystus miał twarz o zapadniętychpoliczkach, lekko przymknięte oczy, wyglądał na spokojnego i zadowolonego z siebie.Perdita przypomniała sobie opowieści Stelli, drastyczne i niewiarygodne.Przyszło jej nagledo głowy, że może Nicholas planuje ją tu zostawić, z tymi sztywnymi zakwefionymikobietami w sukniach jak namioty, które czciły tego nieszczęsnego, zamordowanego króla.Ogarnęła ją panika; dlaczego nigdy jej nic nie mówią? Dlaczego dorośli, zawsze ibezwzględnie, muszą podejmować wszystkie decyzje?Perdita już miała zadać pytanie, gdy zakonnica, którą nazywano siostra Immaculata,weszła, prowadząc młodą kobietę.Mary miała brązową skórę i ciemne oczy.Stanęła nieco zboku, jakby była z innego świata niż siostry w klasztorze.Miała szesnaście lat, była wysokajak na swój wiek i cechowała ją jakaś dojrzałość i opanowanie.Perdita uśmiechnęła sięnieśmiało, na co otrzymała w odpowiedzi uśmiech o wiele bardziej pewny.Nicholas wyjaśnił,że Mary została wychowana w katolickim sierocińcu na południu i że pojedzie z nimi, ibędzie u nich mieszkać, gotować im i sprzątać, i pomagać jej w nauce pod nieobecnośćmamy.Mary potrafi czytać, dodał.Siostra Immaculata skłoniła się lekko.Perdita zastanawiałasię, czy jej ojciec jest kimś ważnym.Nieoczekiwanie zakonnica rzuciła się do przodu i ujęłatwarz Perdity w dłonie.- Ojejej - powiedziała, patrząc na jej chore oko.Kazała jej się nie ruszać, a sama poszła po jakąś maść.Perdita czuła, jak długiebadawcze palce zakonnicy, powykręcane artretyzmem, jak u wiedzmy, otwierają iprzytrzymują jej powiekę i aplikują przezroczysty krem z maleńkiej metalowej tubki.Kciukizakonnicy spoczęły pod jej prawym okiem, potem pod lewym.Perdita czuła strach. Rozumiała, że chcą jej pomóc, ale mimo to się bała.Z obojga oczu płynął niekontrolowanystrumień łez.W którymś momencie tej procedury Mary wzięła ją za rękę i stanęła blisko, odrazu serdeczna, gotowa wiernie towarzyszyć.Był to ciepły swobodny uścisk.Perdita poczuła,jak ich palce się splatają.To była ta chwila, właśnie ta chwila, w której Perdita pokochałaMary.*W drodze powrotnej Nicholas i pan Trevor siedzieli w szoferce, a Mary i Perdita naskrzyni ciężarówki, razem z pudłami i skrzynkami towarów, które zakupili mężczyzni.Zanimwyjechali z miasta, udali się na zakupy do Streeter i Male, sklepu wielobranżowego, i kupilimleko w puszce, płatki zbożowe, ciasteczka i kukurydzę.U Fongsa nabyli worek ryżu, aPerdita miała ochotę dłużej się zatrzymać w tym egzotycznym miejscu.Potem w piekarnikupili kilka bochenków jeszcze ciepłego chleba.To był dla Perdity niezwykły smakołyk; jejmatka nigdy nie piekła chleba, więc dziewczynka rzadko miała okazję spróbować świeżego.Ciężarówka zepsuła się dziesięć mil przed domem.Pan Trevor i Nicholas stali zgłowami pod maską, majstrując przy pasku klinowym.Stukali kluczem w chłodnicę irozmawiali szeptem o sprawach technicznych.Dokonali poprawek, zajęli się silnikiem.Silnikpstrykał, studząc się powoli.Mary i Perdita siedziały na ziemi, jedząc chleb i miód, którynalewały prosto z nowiutkiego słoika i rozsmarowywały palcami.Dookoła roiło się od much,brzęczących, natarczywych, ale one je po prostu ignorowały i jadły, jakby były wygłodzone.Perdita napchała się tak, że już bardziej nie mogła.Z chęcią pochłonęłaby wszystko, każdąsubstancję i słodycz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •