[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Początkowo w ogóle nie byłamświadoma upływu czasu, sądziłam, że nic się nie zmieniło.Myślałam, żewszystko gra, mam szczęście, że żyję, po prostu nie umiałam określić daty.Totakie dziwne, Fleur.Pamiętam lot do Wenecji, jakby to było wczoraj, a matkatwierdzi, że w ogóle tam nie pojechałam.Spotkałyśmy się na dzień przed wy-lotem, pamiętasz? - Wróciłam myślami do stolika w Gotham Bar & Grill, gdziewypiłyśmy butelkę australijskiego chardonnay i zjadłyśmy homara z pieczony-mi ziemniakami.- Pamiętam restaurację - dodałam - a potem już nic.- Connie.- Fleur wyglądała na równie załamaną jak ja.- Od tamtej porytyle się wydarzyło.Jezu, nie mogłaś zwyczajnie złamać nogi jak normalnyczłowiek?SR - Zobacz, jaka jestem chuda - powiedziałam, odrzucając kołdrę i demon-strując swoje kościste wdzięki.- Okropność - przyznała.- Wiem, ale zdarzyły się jeszcze dziwniejsze rzeczy.Wiedziałaś o tym?- O twojej chudości? O, hm, jejku.- Zawahała się.- Musisz wiele nadrobić, Connie.- Liczę na twoją pomoc.Znowu wyczułam wahanie.- Nie wiem, od czego zacząć - powiedziała.- Wiesz coś o moim wypadku?- Taa.- No to zacznij od niego.Z widoczną ulgą zmieniła pozycję i podparła się na łokciu.- A więc biegałaś sobie w Central Parku, gdy naraz zobaczyłaś Woody-'ego Allena, potknęłaś się i uderzyłaś głową w kamień.- Ze współczuciemprzyjrzała się mojej bliznie.- Trzymał w ręku bułkę czy coś w tym rodzaju,mówię o Allenie.Chyba właśnie to zwróciło twoją uwagę.Nie, to był precel!Miękki precel.W każdym razie musiałaś być strasznie głodna, gdyż pomimonieprzytomności zdołałaś mu go wyrwać.Miałaś go w karetce.W szpitalu mu-sieli ci go siłą wydzierać.Milczałyśmy przez chwilę.Ona w oczekiwaniu na moją reakcję, a ja wnadziei na to, że się przesłyszałam.Mrożący krew w żyłach incydent nosiłwszelkie znamiona kiepskiego dowcipu.- Ukradłam precel Woody'emu Allenowi? - spytałam z niedowierzaniem.- Po cóż miałabym to robić? Może on mi go zabrał i chciałam tylko odzyskaćswoją własność? - Chciałam dodać, że przecież nie lubię precli, lecz byłoby tooczywiste kłamstwo.Sprzedawane na ulicach nowojorskie precle stanowiłyjeden z zasadniczych powodów, aby tu zamieszkać.Gotowa byłam pójść o za-SR kład, że wiem, gdzie Woody Allen nabył swój, ponieważ na rogu Siedem-dziesiątej Drugiej Ulicy i Central Park West stała zawsze zrzędliwa handlar-ka.Jej precle biły na głowę wyroby z koncesjonowanych wózków w samymparku: były cieplejsze i posypane delikatniejszą solą.Gorąco pragnęłabymuwierzyć, iż nie ryzykowałabym życia z tak błahego powodu, lecz opowieść oniepohamowanym apetycie na cudzy precel niestety nosiła wszelkie znamionaprawdy.- Skąd o tym wiesz? - zapytałam.- Z relacji świadków - przyznała Fleur.- Ten gość, który pływa czółnemw pasiastej koszuli, widział całe zdarzenie.- Gondolier z Central Parku? - spytałam ze zgrozą.- Ten sam.Akurat znajdował się w pobliżu.Widział incydent z preclem,a potem twój upadek.Rozmawiał z tobą, kiedy przyjechała karetka.Może samukradł ten precel i wcisnął ci do ręki, żeby ubarwić całą historię, ale w gaze-tach pisali inaczej.- W gazetach? - Mało nie doznałam szoku.Docierały do mnie coraz bar-dziej nieprawdopodobne szczegóły.- Owszem.I to na pierwszej stronie.Jesteś przecież.- Przestań - szepnęłam.- Nic już nie mów.- Moja głowa potrzebowałaczasu, aby uporać się z napływem danych.Biegałam w Central Parku, upa-dłam, próbując ukraść precel sławnemu reżyserowi, po czym znalazłam się podopieką gondoliera.Cóż, nietrudno zgadnąć, jakim cudem Marco znalazł się wmoim śnie uzbrojony w drewniane wiosło.Wenecja odpłynęła w dal i choćobecność Fleur dodawała mi otuchy, wciąż rozpaczliwie tęskniłam za Tomem.To on był moją opoką.- Dlaczego Tom nie przyszedł, Fleur? Co się stało?Fleur zesztywniała.SR - Chodzi o to, Connie.- zaczęła nerwowo.- Nie wiem, jak to ująć, alepo prostu nie jesteś już jego żoną.Domyślałam się tego, ale i tak jej słowa były dla mnie ciosem.Czasspojrzeć prawdzie w oczy.Przecież by tu był, prawda? Signora Marinellowspomniałaby coś na jego temat.Chyba wiedziałam o tym od początku, jesz-cze zanim dowiedziałam się o jego samotnym wyjezdzie do Wenecji, czułam,że zniknął z mojego życia.W moim sercu ziała dziura jeszcze większa niż wpamięci.I bardziej pusta, niż mogłam to sobie wyobrazić.Mimo to tęskniłamza nim bardziej niż kiedykolwiek.- Jesteś zaręczona z kimś innym - podjęła cicho Fleur, potęgując mojemęczarnie.- Z kimś innym? - Przecież to niemożliwe.- Tak - potwierdziła.- Już byłby twoim mężem, ale rozwód jest jeszcze wtoku.Ogarnęła mnie fala takiej ulgi, że nie zwróciłam uwagi na znaczący tonprzyjaciółki.- Czyli jeszcze nie jest za pózno - oznajmiłam stanowczo.- Może jeszczewszystko da się naprawić.Czuję, że popełniłam wielki błąd, Fleur.PotrzebujęToma.Myślałam, że tu będzie.Czy możesz go znalezć? Możesz mu powie-dzieć?Fleur ponownie wybuchnęła płaczem, kryjąc twarz w szpitalnych po-duszkach.- Boże, jakie to trudne, Connie - wydusiła stłumionym głosem.- Tak miprzykro.Ja nigdy.Cholera jasna, psiakrew, tak strasznie mi przykro.Błędnie odczytałam jej słowa.- Hej - zawołałam - przecież nic się nie stało.To nie twoja wina.To niejest niczyja wina.- Zciśle rzecz biorąc, całą winę ponosił Woody Allen, aleSR wolałam się nad tym nie rozwodzić.- Cholerna śpiączka, nie?- No - przytaknęła Fleur.- Jeszcze jak.Obawiam się, że to jeszcze niewszystko.- Jej drżący głos zapowiadał kolejny potok łez.- Czy to prawda, że nie poleciałam do Wenecji? - spytałam.- %7łe wysta-wiłam Toma do wiatru?- Tak, Connie.Nie przyszłaś na lotnisko.Zostawiłaś go, skarbie.Zosta-wiłaś go samego.Wersję matki potraktowałam z przymrużeniem oka, lecz Fleur uwierzy-łam na słowo.Ona by mnie nie okłamała.Biedny Tom, pomyślałam, widzącprzed oczami lśniącą wstęgę kanału Grande.Biedny Tom, porzucony w mie-ście, do którego nie miał ochoty jechać, bez żony, która go do tego zmusiła.Zastanawiałam się, czy wykorzystał miejscową gościnność podobnie jak jauczyniłam to w swoich snach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •