[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jak być mężczyzną, jak zachowywać się po męsku, itp., tylkodawał szczeniakowi odpowiednie lektury, bo w tamtych czasach tzw. lektury młodzieżowe , a niegry komputerowe, były pasją mających przedpodrywowe zainteresowania niedorostków.Miałemzapatrzyć się w d Artagnana (bardziej imponował mi Aramis), Skrzetuskiego, Sokole Oko itp.Tylkodwa razy wygłosił coś, co można zwać moralizatorstwem.W dniu mego szkolnego debiutu, kiedyMama zapinała mi nowo uszyty garniturek (zniszczyłem go tego samego dnia, bo tuż po akademiiinauguracyjnej pobiłem się z kolegą, Olkiem Rubinkowskim) miast kazać mi się dobrze uczyć,nakazał mi nie uprawiać lizusostwa wobec belfrów.Kilka lat pózniej, kiedy byłem dumny z pewnegoczynu, który uważałem za prawdziwą dzielność, mruknął, że każdy głupi potrafi być dzielny, brawurato nietrudna, a czasami tania rzecz, zaś ważniejsze cechy różniące faceta od mydłka to lojalność,dotrzymywanie słowa i umiejętność przyznawania się do błędów.Gdy kilka tygodni temu otrzymałemkrytykujący mnie list czytelnika Gazety Polskiej , pana Romana Gałońskiego pierwszą moją myśląbyło: on ma rację, publicznie zgrzeszyłeś, publicznie przyznaj się do błędu.Czytelnik zarzucił mi, że pisząc felietony (kiepskie felietony) dla GP , jestem publicystą przekonującym przekonanych , tymczasem ci prawicowcy, którzy piszą także dla salonowych gazet wbrew teoriom Aysiaka, któremu się to nie podoba, wykonują robotę bardziej efektywną, boprzekonują (kaptują) dotychczasowych wrogów.Cytuję kluczowy fragment listu pana Gałońskiego(list został wysłany elektronicznie do GP przez nadawcę r.galonski@pdu.com.pl ): Przeczytałem prawie wszystkie książki Waldemara Aysiaka, i jeszcze bym chciał.Lecz gdy polekturze felietonu Rafała Ziemkiewicza wzrok ześlizguje mi się na dół strony, to w gąszczuzacietrzewienia znajduję takie pokłady naiwności (by nie rzec mocniej), że głowa sama się kręci zezdumienia (.) Nie podoba się Panu, panie Aysiak, że Wildstein pisał we Wprost.Człowieku! Pansobie siedzisz w swoim nierealnym świecie mądrych książek (i beznadziejnych felietonów), to i niezauważasz Pan rzeczy oczywistych.Jakich czytelników ma Gazeta Polska ? Przekonanych, panieAysiak, przekonanych! Tych, co to najwyżej szukają potwierdzenia dla swojego widzenia świata.Acotygodniowa obecność Wildsteina we Wprost , podobnie jak Ziemkiewicza w Newsweeku czy Rzeczypospolitej , a nawet Korwina w Angorze , trafiała (i trafia) do ludzi, którzy nawet wpoczekalni u dentysty nie sprawdziliby co do powiedzenia mają pan Aysiak, pan Lisiewicz, czy panKwieciński.Ludzie wielu moich znajomych, którzy jeszcze do niedawna mówili Michnikiem iLisem dzisiaj coraz częściej mówią Ziemkiewiczem i Wildsteinem.I jeśli dzisiaj scenapolityczna jest zbudowana tak a nie inaczej, to bardziej zasługa tego, że TW Rycerz wpuścił naswoje łamy Bronisława Wildsteina, niż wszystkich sześciuset siedemdziesięciu numerów GazetyPolskiej.Przeczytałem i pomyślałem: fakt.Wytykałeś Ziemkiewiczowi i Wildsteinowi, że obsługują mediaSalonu, to teraz uderz się w pierś, bo oni tam przekonują salonowców, że nie wszystko złoto co sięczerwieni lub różowi.Mea culpa! Dopiero druga myśl zaczęła mnie studzić, a trzecia wywołała chęćpolemiki.I to nie polemiki złośliwej bez trucia o świetnie płacących misjonarzom mediach Salonu.Całkowicie przyznaję panu G.rację co do jakości moich felietonów (też proponowałbym red.Sakiewiczowi, by zwolnił Aysiaka w trybie natychmiastowym), wszelako mam wobec egzegezkorespondenta wątpliwości inne:Primo: każdy z owych samych przekonanych (prawicowców, konserwatystów), do których trafia Gazeta Polska , ma w swoim środowisku ludzi stojących światopoglądowo po drugiej stroniebarykady, i tocząc typowe dla Polaków spory ideologiczne może czerpać argumenty z tekstów GPnegliżujących fałsze czy manipulacje Salonu bądz jakiegokolwiek szemranego Układu.Automatycznie propaguje tym Gazetę Polską wśród adwersarzy.Vulgo: nasza działalność to nie jestzmarnowany papier ani czas.Notabene: moje kontrsalonowe książki sprzedają się w nakładach circa200-220 tysięcy egzemplarzy (co praktycznie oznacza 600-800 tysięcy czytelników), więc chyba niemarnuję pióra.Secundo: jeśli przyjąć, że większa jest efektywność pisania w mediach wrogów, to należałobyciupasem odesłać Lisiewicza, Wildsteina, Ziemkiewicza, Sakiewicza, Aysiaka, Wolskiego,Kwiecińskiego, Rybińskiego, Darskiego, Legutkę et consortes do obsługiwania Nie tudzież Trybuny.Tam dopiero mielibyśmy połów.Niczym biblijni apostołowie-rybacy przekonywalibyśmynieprzekonanych ekszomowców, eksbezpieczniaków, ekszupaków, całe osiedla mundurowe , że ichwyznanie wiary jest parszywe, czas się nawrócić na prawicowość-przyzwoitość.A jakim dziewiczymterenem są pisemka gejowskie, lesbijskie i obojnackie, gdzie roją się rzesze opornych vulgonieprzekonanych! Cel uświęca środki, prawicowe pióro uszlachetnia lewackie medium, złote ustachromują czerwone zady ( metallic red by pure gold ), i tak dalej.Obawiam się jednak, że tekstyWolskiego i Wildsteina nie zrobiły ani jednego czytelnika Wprost fanem Gazety Polskiej , a tymbardziej żadnego lewaka nie odlewaczyły i żadnego postępowca nie ukonserwatywniły.Dużowiększą antysalonową siłę rażenia mają np.afery finansowe PO, które są już telenowelą brazylijską ,czyli serialem typu never ending story.Mam niejakie podejrzenie, że zachwyt pana Gałońskiego felietonami Rafała Ziemkiewicza całkowicie usprawiedliwione ich jakością formalną (warsztatową) oraz intelektualną posiadająwszakże drugie dno, którym jest background współsympatyzowania z pewną opcją polityczną.Przeciwnie bowiem aniżeli Aysiak Ziemkiewicz wszędzie (także w GP ) ciągle daje dozrozumienia, iż z PiS-em mu nie po drodze.Panu Gałońskiemu chyba również.I w tym jest właśniejakiś pies pogrzebany POgrobowo takoż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]