[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałabym mu podziękować.- Pewnie spisali dane tego faceta.Pokaż mi to ramię.- Odciął nożyczkami skrwawionyrękaw bluzy.- Jak się nazywasz?Ember podała pierwsze nazwisko, jakie przyszło jej do głowy.- Kim Ocheba.- Kto cię postrzelił?- Pewnie jakiś łowca jeleni.- O mój Boże! Myśliwi to prawdziwa plaga.Spytał o alergię na leki, zaznaczył coś w karcie i wetknął w ramkę na końcu łóżka.- Zaraz wracam, Kim.Zjawił się po chwili z dwiema strzykawkami. - To środek przeciwbólowy.- Wstrzyknął zawartość do butelki.- A to żeby zapobiecinfekcji.Wrócę za parę minut.Narkotyk szybko stępił ostrze bólu.Ember zapadła w łagodny półsen.Zbudziła się,kiedy asystent przecierał alkoholem skórę wokół rany.- Co ty właściwie robiłaś na tym pustkowiu? - Spytał nabierając do strzykawkibursztynowego płynu.- Jezdziłam na rowerze.- Widziałaś tego człowieka, który cię postrzelił?- Jakiś dzieciak.Zobaczyłam go tylko kątem oka.- Zorientował się potem, że nie jesteś jeleniem?- Może zobaczył, co zrobił, i uciekł.- Aadnie z jego strony.- Strzyknął odrobinę płynu w powietrze.- No, Kim, muszę cizrobić miejscowe znieczulenie.Będzie szczypać jak diabli, ale zaraz przejdzie.Chwycił ją mocno za ramię.Skrzywiła się, kiedy wbił cztery razy igłę w ciało.Bólzamienił się jednak w chłód i nawet nie ruszyła ręką, kiedy Sam przemywał ranę gąbkąnasyconą mydłem odkażającym.Potem przetarł wodą utlenioną i solanką.- Jezdzisz na zawody?- Na jakie zawody?- Od dawna trenujesz kulturystkę?Ember potrząsnęła głową.- Naprawdę? A powinnaś.Zostałabyś mistrzynią, mówię ci.- Taka brzydka? - Prychnęła.- Nieładnie tak mówić o sobie.Nawet ja nie rozpowiadam wszem wobec, że jestembrzydki.Wyrzucił brudną gąbkę, umocował w szczypcach nową.Wpychał ją do wnętrza rany iwyciągał.Szczypcami wyciskał krew i mydło.- Panuje moda na egzotykę, Kim.Rekiny od reklamy jeżdżą po całym świecie wposzukiwaniu coraz bardziej niezwykłych modelek.- Nie da się ukryć, że jestem egzotyczna.Sam przemył ranę wodą utlenioną ze strzykawki, a potem znów solanką i wodą.Emberprzyglądała się z ciekawością, jak płyn wstrzyknięty do rany z tyłu wypływa z przodu.- Wygląda na to, że rana jest czysta - stwierdził Sam ściągając rękawiczki.- Muszę iść.Wierz mi albo nie, ale mamy na oddziale jeszcze dwa postrzały.Chłopcy o wiele młodsi odciebie. Nacisnął guzik interkomu.- Sala numer sześć gotowa, pani doktor.- Odwrócił się do Ember.- Chirurg zarazprzyjdzie cię obejrzeć.- Dzięki, Sam.Obejrzał się rozsuwając foliową zasłonę.- I nie chodz do lasu w czasie sezonu na jelenie.Po kilku minutach zjawiła się kobieta w fartuchu laboratoryjnym zarzuconym nazielony kostium chirurga.W ręku trzymała zdjęcie rentgenowskie.Srebrne kolczyki wkształcie dzwoneczków i srebrny naszyjnik podkreślały jej przedwcześnie posiwiałe włosy.Miała jasnoniebieskie oczy i tak jasną skórę, że na czole widać było niebieskie żyłki.Nakieszonce widniało wyhaftowane:  Ołivia Francis, doktor medycyny.Nie używała perfum.Jej skóra pachniała ciepłym chlebem i szamponem do włosów.Sprawdziła kroplówkę.- Przestało boleć?- O tak.Lekarka rzuciła okiem na kartę, a następnie podświetliła zdjęcie.Wreszcie usiadła naobrotowym taborecie, żeby zbadać ramię Ember.- Jeśli chcesz, żeby blizna wyglądała pięknie, Kim, będziemy musieli wezwać chirurgaplastycznego.- Nie musi wyglądać pięknie.Lekarka skinęła głową i dzwoneczki w uszach zadzwięczały cicho.- Będzie dobrze.Obetnę tylko ten kawałek poszarpanej skóry.W pokoju unosiła się nieprzyjemna woń moczu, potu i krwi.- Przepraszam.- Powiedziała Ember.- Za co? - Spytała lekarka przerywając ruch nożyczek.- Za ten zapach.Lekarka wróciła do przerwanej pracy.- To mi nie przeszkadza.Niepokoi mnie natomiast, i to bardzo, że jesteś młodą kobietąz raną postrzałową.- To był wypadek.- Podobno.Oczy lekarki, choć ciemniejsze, przypominały Ember oczy jej przyjaciółki, logopedkidoktor Jackson.Jej oczy także rozświetlało współczucie. - Doktor Francis, czy ktoś nazwał panią świętym Franciszkiem6?- Ha! Gdybyś mnie znała, wiedziałabyś, że nie jestem żadną świętą.Spytaj moichdzieci.- Jeśli tacy ludzie jak pani nie są święci, to nie ma dla nas żadnej nadziei.- Hm?- Nieważne.- Ember przymknęła oczy.Poczuła senność.- Moja córka ma na imię Kim - powiedziała doktor Jackson zawijając ramię bandażem.- Jest kilka lat młodsza od ciebie.Ember skinęła sennie głową.Dłonie lekarki były takie delikatne, a jednocześniemocne.- Kto ci to zrobił, Kim?- Jakiś dzieciak, który polował na jelenie.- Twój chłopak?- Nie.- Chodziło o narkotyki?- Nigdy nie brałam narkotyków, dopiero tu w szpitalu.W głowie mi się kręci.- Strzelił do ciebie frajer?- Frajer?- Klient.Czy zrobił ci to klient?Ember otworzyła oczy.- Uważa mnie pani za prostytutkę?- Myślę, że uciekłaś z domu i wpakowałaś się w tarapaty.Chcesz wysunąć oskarżenieprzeciw tej osobie?Ember potrząsnęła głową.- Pomogę ci wypełnić papiery.- On nie może mi nic zrobić.Wszystko w porządku.Chcę zostać sama.- Zamknęłaoczy.Lekarka westchnęła.- Jak wolisz.Ale nie chciałabym zobaczyć cię tu za kilka tygodni z raną nogi.- Nic mi nie grozi.On nie wie, gdzie jestem.Doktor Francis zacisnęła lekko bandaż dwiema spinkami.6Francis (ang.) - Franciszek - Miałaś dużo szczęścia.Jeśli można mówić o szczęściu przy postrzale.Pociskprzeszedł przez mięsień i nie uszkodził żadnej ważnej arterii.Zostawiłam ranę otwartą, żebydobrze obeschła.Będzie się goić od środka.Za dwa, trzy tygodnie powinna się zamknąć.Poklepała Ember po policzku.- Kim, spójrz na mnie.Ember otworzyła oczy.Lekarka trzymała w dłoni grubą białą tubkę.- Krem z antybiotykiem.Smaruj ranę przy każdej zmianie bandaża.- Pokazała dużąpaczkę.- Bandaż trzeba zmieniać dwa razy dziennie.Wypiszę ci receptę na środekznieczulający.Nie przesadzaj z tym, dobrze?- Dobrze.- I nikomu nie sprzedawaj.Ember skinęła głową.Oczy same jej się zamknęły.Lekarka zgasiła światło.- Możesz tu zostać przez kilka godzin.Kończę zmianę o siódmej.Podwiozę cię doschroniska dla bezdomnych.Zgoda?Ember chciała powiedzieć:  Tak, bardzo pani dziękuję , ale nie mogła poruszyćwargami.Otoczyła ją mgła niosąca ze sobą rybi zapach w czasie odpływu morza.Zasnęła zwestchnieniem.*Padał sypki śnieg.Ember wciągnęła zimne, gęste powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    "menu4/32.php") ?>