[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O, słyszępogotowie. Kilka sekund pózniej na polance pojawiło się dwoje ratowników z noszami.Podeszli prostodo Payne'a.Mężczyzna przykląkł, żeby sprawdzić puls.Próbował kilka razy, bo palce ślizgałysię na szyi leżącego umazanej krwią.- Nie żyje.Ma rozerwaną krtań.Przynajmniej nie cierpiał tak długo, jak.- przerwał, jakbyprzypomniał sobie o Eve i Luke'u.- Policja chce z wami porozmawiać.Już tutaj jadą.Spotkamy się z nimi przy karetce.Kilkoma wyćwiczonymi ruchami załadowali ciało Payne'a na nosze i, klucząc międzydrzewami, ruszyli do karetki.Eve i Luke poszli ich śladem, trzymając się za ręce.Opadłeliście szeleściły pod ich stopami.Przez chwilę czuli się jak Jaś i Małgosia wędrujący wspólnieprzez przerażający, mroczny las.Kiedy wyszli na ulicę, ze stojącego obok karetki wozu policyjnego wysiadało dwóchfunkcjonariuszy.Jeden machnął na Eve i Luke'a, drugi zbliżył się do ratownikówPodchodząc do policjanta, puścili ręce.Dłoń Eve, pozbawiona ciepłej osłony palców Luke'a,natychmiast zaczęła marznąć.Albo tak jej się wydawało.- Co wy sobie wyobrażacie, dzieciaki? Aazicie po lesie? W nocy? Po tym, jak zginęło tudwoje ludzi? -zapytał policjant.Eve go poznała.Znała większość ludzi w Deepdene.Mieszkała tutaj przez całe życie.To byłoficer Huft, ojciec Darby Huft.W podstawówce zrobił im kiedyś pogadankę obezpieczeństwie podczas zabaw halloweenowych.Wtedy wydawał się o wiele milszy.Przełknęła z trudem ślinę i próbowała wytłumaczyć.- My tylko.-  Tylko" co? Niby skąd się wzięli w lesie?- Tylko chcieliśmy być przez chwilę sami - powiedział Luke, przysuwając się do niej.Pan Huft z dezaprobatą pokręcił głową.- Czym wy myślicie? Chyba nie głową, a.- przerwał.- Oboje jesteście dość duzi, żebyzdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa.Szkoda, że nie mam zdjęć tamtych zwłok,pokazałbym wam.Pełno na nich śladów zębów i pazurów, za to nie ma krwi.Aniodrobiny.Rozumiecie? To nie jest program w telewizji.To nie jest jakaś cholerna gra wideo.To się dzieje naprawdę.I macie szczęście, że zabieramy stąd jedno ciało, a nie trzy.- Tak, proszę pana - przytaknęła Eve.Luke kiwnął głową.- Dobrze.Powiedzcie mi, co się stało.Poszliście do lasu, bo chcieliście być sami.- OficerHuft parsknął.- I.?- Nie chcieliśmy iść bardzo głęboko w las.Wiedzieliśmy, że tam jest polana.Pomyślałem, żeto świetne miejsce na małe sam na sam. Oficer Huft parsknął ponownie.Eve nie mogła odpędzić myśli, że kłamstwo Luke'aprzypomina jej marzenia o wspólnym nocnym pikniku.- Kiedy doszliśmy do polany, zorientowaliśmy się, że coś jest nie tak - włączyła się.- Zwieciłksiężyc.Na trawie ktoś leżał i wcale się nie ruszał.- Pobiegliśmy tam.Ale kiedy się zbliżyliśmy, byliśmy pewni, że już nie żyje.Przez tę całąkrew i ranę na szyi.- Czy któreś z was go dotykało? - zapytał oficer Huft.- Ja zamknęłam mu oczy - przyznała się Eve.- A ja położyłem głowę na jego piersi.Tak myślę.Jak mówiłem, od razu wiedzieliśmy, że nieżyje.Ale chyba spanikowałem.Pochyliłem się i zacząłem nim potrząsać.A potemprzyłożyłem ucho, żeby posłuchać serca.Zwietnie.Luke wyjaśnił, skąd wzięły się ślady, które policja mogła znalezć na ciele Payne'a.Przynajmniej dowody obecności ich dwojga.Stwierdzą też ślady psodemonów, ale uznają, żezwierzęta znikły, nim na polanie pojawili się Eve i Luke.- Widzieliście wcześniej tego człowieka?- Koło szkoły i przed kościołem, podczas pogrzebu Kyle'a Rakoffa - odpowiedziała Eve.- I raz w Java Nation - dodał Luke.- Wyszło nam, że to jeden z reporterów, którzy pisali oKyle'u i pani Taylor.Pan Huft zanotował coś w małym kołonotatniku.- Widzieliście coś jeszcze? Zwierzę, człowieka, cokolwiek?- Może wiewiórkę czy coś w tym rodzaju - odezwała się Eve.- Kiedy wchodziliśmy do lasu,nie zwracaliśmy za bardzo uwagi, a potem.Opadła na maskę wozu.Wydarzenia ostatniej godziny przesuwały się w jej myślach wzawrotnym tempie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •