[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak dłużej być nie może  powiedział Marii. Przyślij jednego do mnie do kuchni.Powiedz, że toawans.To rozwiąże sprawę. I pocałowała go.Następnego ranka Cesare postukał Luigiego w ramięi powiedział: Dobre wieści, dostałeś awans.Zgłoś się do Marii wkuchni.Podwyżki nie będzie.Ale to był błąd.Maria zawsze bardziej lubiłaLuigiego i Beppo o tym wiedział.Od kiedy byli dziećmi,gdy Beppo wychodził łapać jaszczurki, patrzeć, jakmężczyzni zabijają świnie, albo rzucać kamieniami wptaki, Luigi zostawał w domu z Marią, robiąc lalki zgałganków lub zrywając kwiaty w sadzie i chichocząc.Teraz Beppo uznał rzekomy awans za kolejne odrzucenie,kolejną okazję, by ta dwójka siedziała razem w kuchni igo obgadywała.Beppo kipiał ze złości.Zaczął czerpać perwersyjnąprzyjemność z zamawiania w kuchni złych potraw, by przynosić je z powrotem i mówić: Zmienili zdanie. Albo:  Mówią, że minestronesmakuje jak ścieki.Pewnie Luigi gotował.I znów rozlegały się krzyki, brzęk naczyń i trzaskokiennic. Tak dłużej być nie może  oznajmił Cesare. Naszpiękny dom przypomina pole bitwy.: Ale Mariapocałowała go na to i rzekła: Są braćmi.Wszystko się ułoży.Ona sama nie pomagała.Ciężko pracowała nadmenu, a kiedy pewnego dnia wymyśliła nową pizzę,nazwała ją  Pizza Luigi". A co ze mną?  spytał Beppo. Kiedy stworzyszPizzę Beppo? Na pewno ją zrobię  odparowała Maria  gdynazbieram wystarczająco dużo kutasów na nadzienie!To kosztowało Złotego Anioła kolejną filiżankę i półtuzina talerzy. Zabierz ich obu na piwo  poradziła Maria. Jeślitylko usiądą razem i wypiją parę piw, wszystko się ułoży.Beppo bardzo chciał iść, nawet kosztem swojegoczasu przeznaczonego na picie, ale Luigi odmawiał.Cowieczór po pracy odwieszał fartuch i pospiesznie udawałsię do małego mieszkanka, które dzielił z Zoltanem,bladym kelnerem z sumiastym wąsem, spoglądającym naświat spod długiej ciemnej grzywki.Nigdy nikogo dosiebie nie zapraszali.Nigdy nie wychodzili.Cesare się zastanawiał, co mieli do roboty w wolnym czasie. Bawią się w dom  prychnął Beppo, a Mariarozbiła kolejną filiżankę na ścianie nad jego głową. Coś w tym jest"  pomyślał Cesare.Niedługo potem przyszedł do kawiarni i odkrył, żeZoltan siedzi skulony przy stoliku w kącie, a przed nimstoi parujące wiadro z nieużywanym mopem. O co chodzi? Co z tobą?  spytał Cesare. Moi rodzice przyjeżdżają w odwiedziny. Czy to coś złego i czy przez to nie możesz umyćpodłogi?Zoltan wstał i oparł się o mop. Moi rodzice mnie znienawidzą. I jesteś zdenerwowany, bo w związku z tym i tybędziesz musiał ich nienawidzić, tak? Znienawidzą mnie, ponieważ napisałem im wliście, że mieszkam z dziewczyną.A teraz przyjeżdżają,żeby ją poznać. I będziesz wyglądać głupio, bo nie ma dziewczyny.Zasłużyłeś sobie.Do licha, po co wymyśliłeś takie głupie,okrutne kłamstwo? %7łebym nie musiał im powiedzieć czegoś jeszczegorszego. Zoltan wyjął mop i zaczął szorować podłogę. Zabieraj się do roboty. Cesare podszedł doekspresu i udawał, że nie zrozumiał.Ale nie mógł już udawać, kiedy kilka minut pózniejdrzwi się otworzyły i do środka wszedł Luigi.Trzebaprzyznać, że wyglądał wspaniale, i sam Cesare przyglądał się szeroko otwartymi oczami, gdy ta ciemnookapiękność, cała w loczkach, wkroczyła na szpilkachkołyszącym się krokiem do kawiarni. Jestem Louisa i od dziś będę tu pracować oznajmił Luigi, a wtedy Cesare szeroko otworzył usta.Był tak oszołomiony, że się nie ruszył ze swojegomiejsca, gdy  Louisa" przeszła do kuchni, machnięciemręki pozdrawiając uśmiechniętego Zoltana.Gołębie na kopule katedry zerwały się w powietrze,usłyszawszy krzyk Marii.Wybiegła z kuchni z fartuchemzakrywającym twarz, na ślepo obijając się o meble iwyjąc.Tylko Beppo był spokojny. Wiedziałem przez cały czas  oświadczył. Jak wymogliście nie wiedzieć?  Wszedł do kuchni i powiedział: Witaj, siostro.Kocham cię.Odejdzcie teraz stamtąd.Zostawcie Złotego Anioła iidzcie Zamkową, przez Biały Most i rynek, po zielonychmarmurowych schodach ratusza, do biura Dobrego TibaKrovica.Zobaczcie go jak wtedy, tamtego pierwszegodnia, gdy rozciągnięty na podłodze gabinetu leżał nadywanie i mrużył oczy, z nadzieją na ujrzenie w szparzepod drzwiami stóp pani Agathe Stopak.A pózniej, gdy już zobaczył, jak ona przechodzi, gdyspojrzał z miłością na pomalowane różowym lakierempaznokcie, gdy się upewnił, że siedzi przy biurku, czujesię dobrze i jest blisko niego, burmistrz Krovic mógł sięzająć swoimi obowiązkami. Ten dzień zaczął się tak jak wszystkie jego dni  odwyprostowania się, otrzepania garnituru i westchnienia.Apózniej Dobry Tibo Krovic usiadł za biurkiem i jeszczepowzdychał.Wzdychanie oznaczało postęp.W tym czasieTibo już tylko wzdychał, nie poddawał się bezradnemułkaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •