[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazało się,że jest to zupełnie znośne, tylko jeszcze bardziej obrazliwe i przykre niż przedtem.Gusiewzasyczał jak bardzo wielka gadzina w porze godowej i soczyście splunął w twarz oprawcy rosłemu typowi w drogim, szytym na miarę kostiumie.Oprawca poczuł się chyba urażony, bo dał Gusiewowi w oko.Pole widzeniabłyskawicznie się zmniejszyło i brakarzowi zadzwoniło w głowie.A oprawca gdzieś przepadł pewnie poszedł wytrzeć twarz. Nazwisko!  ryknął niewidzialny. Jakbyś tego nie wiedział! Cholera, trzeba było swego czasu uważniej słuchać szefa,opowiadał przecież, jak wygląda klasyczne przesłuchanie.no dobra, jakoś sobie poradzimy.Najważniejsze, żeby wciąż stawać okoniem.Jeśli teraz odpowiem mu uczciwie, łatwiejulegnę naciskom w przyszłości.A, w dupę jeża, nie odpowiem i tyle.Gadać co ślina na język przyniesie  mogę, proszę bardzo.Ale się nie poddam.Oczywiście, ciekawe, czego ode mniechcą? Tyle że bardziej ciekawe jest, czy menty zdążyli im wsiąść na ogon.A jeżeli sami sąmentami ? Odpowiadać! Nazwisko!!! My name is Bond.James Bond.Nie zdjęto mu kombidresu, co wzmogło jego zuchwałość.Wydało mu się mimowszystko, że nikt nie zamierza mu zgniatać jaj drzwiami, ani wycinać na piersinieprzyzwoitego słowa.To znaczy  na razie nikt nie zamierza.I rzeczywiście, dostał tylko w to samo, co przedtem oko, ale wyrwało to jednak zeńkrótkie stęknięcie. Spieszy im się.Za kilka minut bolałoby znacznie bardziej.Skurwysyny,oślepnę, albo dostanę zeza.Ale że się spieszą  dobra nasza.Co to za jedni?. Posłuchaj, czemu się upierasz?  zapytał ukryty w ciemności. Odpowiadaj, a byćmoże cię nie zabijemy.Być może.Gusiew plunął na chybił trafił w stronę głosu, ale raczej chybił, niż trafił. Ja go zaraz zastrzelę!  warknął oprawca i w usta Gusiewa, rozgniatając celowo wargi,wdarła się lufa pistoletu.Zaraz potem rozległo się szczęknięcie odwodzonego kurka.Wustach zrobiło się nieprzyjemnie słodko. Poczekaj  poprosił ukryty w mroku. Przecież to niegłupi człowiek, będzie mówił.Prawda? Będziesz mówić i może cię puścimy. Takiego wała go puścimy! Spokojnie.Ja tu rozkazuję.Ej ty, powiedz mi cokolwiek! Na przykład imię, nazwisko,stopień. Starszy chorąży Chujew, wydzielony batalion desantowo-rabunkowy!  zameldowałGusiew.Coraz wyrazniej czuł zbliżanie się poważnego i nieodpartego ataku histerii. Takpewnie będzie lepiej.Gówno ze mnie wydobędą, jak zacznę się miotać z wyciem i bryzgaćśliną.Tyle, że to będzie jakoś takie niegodne.Kilka razy dali mu w mordę i chyba rozerwali policzek.Twarz traciła czucie, momentamimiewał zaćmienia świadomości.Wił się i syczał  reakcja na poziomie histerii, z tym niemógł niczego zrobić  ale nie wydał z siebie ani jednego mającego jakieś znaczenie dzwięku.Tak samo z nim było, gdy w wojsku dręczyła go  rezerwa.Czuł tak wściekłą moralnąprzewagę nad tymi sierotami, że po prostu nie mógł im okazywać strachu i bólu.Pózniejnieraz jemu samemu przychodziło łamać klientów na kolanie, co tylko utwierdziło go wprzekonaniu, że prawdziwie silny człowiek nigdy nie będzie dręczyć słabego i bezbronnego.On go po prostu zastraszy.Albo przechytrzy.Ale zniżać się do tortur.Bez przesłuchań psychotropowych, wykluczających z definicji przemoc i okrucieństwo,ASB przekształciłoby się w jeszcze jedną brudną organizację typu haitańskich Totons-Macoutes, albo rodzimego NKWD.Jednym z kluczowych punktów legendarnego już Memorandum Ptaszkina była poprawka do kodeksu karnego, dopuszczająca zeznanie przeciwko sobie samemu jako dowód winy.Przy czym pod uwagę brano wyłącznie zeznaniazłożone pod wpływem środków psychotropowych, przetestowanych i zatwierdzonych przezMinisterstwo Zdrowia.Rozległ się trzask i kolnęło go w nogę.Gusiew spojrzał zdrowym okiem i zobaczył, żerozpruto mu nogawkę spodni.Zaraz potem z mroku wyłonił się i przysiadł w kucki,uśmiechając się krwiożerczo, pierwszy z oprawców.W jednej ręce trzymał szklankę, z którejcoś popijał, w drugiej  końcówkę kabla elektrycznego z dwoma pozbawionymi izolacjiprzewodami.Gusiew nabrał powietrza w płuca i splunął sążniście krwią, ozdabiając twarz oprawcy tak,że sporą jej część pokryła lepka, czerwona mieszanka.Zaskoczony tym strzelistym aktemoprawca zwalił się na plecy, oblał wodą ze szklanki i niewiele brakło, a opuściłby przewód nasiebie.Gusiew zachichotał z satysfakcją.Znów dali mu po mordzie  tym razem bili zaciekle, klnąc i posapując.Powinien byłpozwolić, żeby głowa opadła na ramię, neutralizując skutki uderzenia, ale przed kilkomaminutami coś mu nieprzyjemnie trzasnęło w karku i bał się przesunięcia kręgów szyjnych.Itak już dość się kiedyś nacierpiał, gdy zatrzymywany przezeń rozrabiaka Kumar usiłowałskręcić mu kark.Od tamtej pory nie próbował nigdy brać klienta bez uprzedniegoobezwładnienia i unieruchomienia  po prostu się bał.Co prawda w zupełnie nieszkodliwegorozpustnika Jurina niezręcznie było od razu strzelać.Ale jak się okazało, pociągnęło to zasobą kłopoty. Zdjęli mnie pewnie w samochodzie.Zdążyłem włączyć sygnał? Powinienem, to wkońcu sprawa odruchu.Zauważyli, czy nie?  zastanawiał się, usiłując odpędzić myśli o tym,jakie są kolejne kroki w standardowej procedurze przesłuchań. Kto mnie pojmał? Na pewno nie bandyci.Kontrwywiad? Ochrona jakiegoś drania zrządu? Niewykluczone.Tak czy owak, wiedzą o radiopelengacji.Jak zneutralizowaćautomatyczny sygnał namiernika? Ja bym wsadził do  dwudziestki siódemki człowieka znadajnikiem zakłóceń radioelektronicznych i wyprowadziłbym wóz, gdzie diabeł mówidobranoc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •