[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyszła zprzekonaniem,że jednak zakochałam się w Walickim.Szymek cieszył się, że jego mamełekma wilczy apetyt i corazpiękniej wygląda.Walicki zadzwonił zpytaniem, czy aby na pewno nie potrzebuję pomocylekarskiej.Podziękowałam uprzejmie za troskliwość.Od poniedziałku do czwartkużyłam jak we śnie.Urządzałam nowy dom nad Krasówką, wktórym koniecznie musizamieszkać babcia Pola.Pokoje gościnnedla Krysi z dziećmii Miśkiz aktualnymnarzeczonym.Krysiawraz z dziećmi nigdynie wyjeżdżała poza Aódz.Ale jej dzieciaki będą miałyuciechę, chlapiącsię w Krasówce i biegając po lasach!W wyobrazni zagospodarowałam również stary dom babciPoli.Postanowiłam, że podarujemygo pani Marii.Pani Maria jest już w tym wieku, że nie może zasuwać z mopem poszkole.Jej wnukomna pewno przydasię czyste, nieskażonewyziewami wielkiegomiasta powietrze.Jak w bajce. Z zakończeniem: i odtąd wszyscy żylidługoi szczęśliwie.Czemu by nie.W czwartek włączyłam telewizor godzinę przed programem Igora.Nie, serce mi nie waliło, dłonie nie drżały.Sercenareszcie uspokojone, a dłonie pewne.Czekałam,popijając sok pomarańczowy.403. Nawet jeśli nie pokocham Igora, dobrze mi będzie zestarzeć się przy kimś, kto mnie kocha.Na ekranie pojawił sięnapis: NAPISZ DO MNIE, POMOG CI.Teraz kolej na Igora.Serce,uspokój się!Wycisz się, proszę!Zamiast Igora naekranie pokazał się jakiś młody facet i zapowiedział program.Z piętnastominutowego dokumentu interwencyjnego w sprawie pani Marii nic nie zapamiętałam.Emisja się skończyła, jazaś tkwiłam w bzdurnejnadziei, że zaraz, zasekundę ukażesię Igor, albo żewyjaśnią, dlaczego ten facet prowadził program zamiast redaktora Niewiadomskiego.Nadal pogrążona w bzdurnej nadziei, żeusłyszę głos Igora,kilkanaście razy wystukiwałamnumer redakcji, za każdymrazemsię myląc.Głos, jaki wreszcie zabrzmiał w słuchawce,był zupełnie obcy.Wyjaśniłamgorączkowo, że muszę natychmiast rozmawiać zredaktorem Niewiadomskim.Wyjechał,brzmiała obcesowa odpowiedz.Prawie krzycząc, zapytałam,kiedy wróci?Nie wiadomo, odparł głos.I taki był koniec rozmowy.Zadzwoniłamna komórkę Igora.Nie ma takiego numeru,poinformował mnie automat.Zerwałam się z fotela.Natychmiastmuszę jechać do Warszawy.To nic, że nie znam adresu!Tonic, że zapadł już zimny,przedlistopadowy zmierzch!To nic, że zarazSzymek wróciz basenu.Zostawię mu karteczkę.Zadzwonię do Walic-kiego, niech się nim zaopiekuje pod moją nieobecność.Kiedywrócę?Nie wiem!Nie wiem!Wiem jedno muszę odnalezć Igora!Właśnie pisałam ową karteczkę do syna, nie bardzo rozumiejąc, co piszę, gdy odezwał siędomofon.Igor!Tylko Igor!Dlatego nie prowadził programu!Dlategow redakcji powiedziano, że wyjechał.Do mnie wyjechał,do mnie!- Wchodz!- krzyknęłam.-Boże, Igor, tak się bałam!Taksię bałam, żecoś z tobą.Otworzyłamdrzwi,nie czekając nadzwonek.Zbiegłam napółpiętro.Wpadłam na mężczyznę w granatowym uniformie.Wyminęłam go.To zrozumiałe, że Igorwchodzi wolno, przyjego nadwadze. - Proszę pani!Pani KatarzynaMalicka?Niechsobie woła.Nie miałam czasu.Biegłam przecieżprosto w ramiona Igora.- Przesyłka kurierska dlapani.Wróciłam, przeskakując po dwa stopnie.Wydarłamz rąkkuriera kopertę.Boże mój,od Igora!Machnęłam podpis i jużlądowałam w fotelu, przyciskając białąkopertę dopiersi.Ucałowałam imię nadawcy."Droga mojaKasiu,Tylko nie płacz.Pamiętasz, jak odwołałem Twoje urocze zaproszenie na kolację przy świecach?Nawet jeśli nie musiałbym405. wyjechać z Aodzi, wybacz mi, i tak bym nie przyszedł.Nieprzyszedłbym,chociażjeszcze wtedy tliła się we mnie iskierkanadziei, że to nie okaże się tym,czym się okazało.Miła moja.Tylkonie płacz.Nie przyszedłbym, ponieważ nieśmiałbym Cispojrzećw oczy.Nieprzeszedłbym, ponieważ bałbym się, żezechcę z tej iskierki nadziei skorzystać,stanę się zbytsłabyi wypłaczę swój strach w Twoich ramionach.Wiem, że otworzyłabyśje dla mnie.Bo tych,którzy umierają, należy pocieszyć.Pamiętasz naszespotkanie w Zielonej?Moje pytanie, czymogłabyśpokochać takiego nieatrakcyjnego grubasa jakja?Miałaś rację, dzieliły nas lata świetlne.Lecz nie tylko, miła moja.Poprzedniego dnia zapadł wyrok.Czerniak, mimo wcześniejszej chemioterapii, rozpełzł się we mnie.Pozostałmi zaledwiemiesiąc życia.Może dwa.To zbyt krótki okres czasu, aby poznawać się na nowo.Tylko nie płacz.Terazrozumiesz, dlaczego chciałem, żebyśmniepocałowała?Pocałowałaś mnie.Nie zbrzydziły cię moje zimne wargi.Wiem, chciałaś je ogrzaćciepłem swoich ust.Uśmiejesz się.Liczyłem twoje pocałunki.Pocałowałaś mnie cztery razy.Otarłaś moje łzy.Powiedziałaś:chyba mogłabym cię pokochać.Tylko nie płacz.Zabieramzsobą wspomnienie Twychdłoni na mojej twarzy.Smak twoichust.Uczyniłaś mnie człowiekiem szczęśliwym,miła moja.Nie zamierzam pokornie czekać na to, co nieuchronne.Z Tobą to łatwe.Bo byłaśze mną zawszei terazjesteś.W tejmojejostatniej chwili.Tylko nie płacz.406Spodziewaj się wezwania od mego adwokata.Wszystko,co posiadam, zapisałem Tobie.Moja ostatnia prośba: nie przyjeżdżaj na pogrzeb.Zrobiąz niego cyrk.Tylko nie płacz.". 32.Zwiat nagle wyciszył się.Oglądałam siebie, to, co mnieotaczało i to, co się wokół mnie działo, jakby w lustrzanymodbiciu.Wstawałam, brałamprysznic, ubierałam się, jadłam,sprzątałam, gotowałam obiad,odpowiadałam nazadawanemi pytania ciągle z głębin tej ciszy.Mój syn, Elka, babciaPola,Walicki, przechodnie na ulicy, ludzie w sklepach stali siępostaciamiobojętnymi, jednakowo obcymi, pochodzącymiz lustrzanego odbicia.Nie oglądałam telewizji.Zanurzona w ciszę obojętnie wysłuchałam komunikatu Elki:Tak mi przy kro, że on umarł.Alemu wyprawili pogrzeb!Zresztą wiesz, na pewno oglądałaśw Wiadomościach.Aajdak,lecz goszkoda.Mijał dzień za dniem.Jakieś rozmowy z Elką, z których niezapamiętałam ani słowa.Telefony od stęsknionychi przejętychśmiercią Igora koleżanek piętrowych.Wyjazdy do babci Poli.Nikt niedostrzegłw mojej twarzy ani w zachowaniu żadnejzmiany.Nawet czasem się śmiałam.Z czego?Lub z kogo?Nie408wiem.Po co mi zresztą wiedzieć?Tak mi dobrze.Wszystkodoskonale, idealnie obojętnew coraz głębszej i głębszej ciszy.Minął tydzień?Dwa tygodnie?Jakie to ma znaczenie?Dla mnie -przebywającej w otulinie ciszy żadne.Adwokat Igoramusiał mi trzykrotnie powtarzać, o co chodzi, kim jest, kogoreprezentuje.Z tego trzykrotnegopowtarzania zrozumiałamjedynie tyle, żepowinnam się stawić -w kancelariiadwokackiejw Warszawie, przy ulicy Królewskiejczternaście,dnia dziesiątego listopada o godziniejedenastej.Tojuż listopad?Kartki na ściennym kalendarzu zatrzymały czas na dwudziestym ósmym pazdziernika.Poprosiłam Szymka,żeby uaktualnił datę.Był dziewiąty listopada.Zadzwoniłam do Walickiego, prosząc go o zajęcie się synem, ponieważ wyjeżdżam jutro wsprawach służbowych.Zgodził siębezprotestów.Warszawa.To chyba niedaleko od Aodzi?W Aodzi są dwadworce kolejowe: Aódz Fabryczna i Aódz Kaliska.Z któregoodjeżdżają pociągi doWarszawy?Nie wiedziałam.Albo niepamiętałam.Czy to zresztą ważne?Z któregoś dojadę.Trzeba zabrać w podróż jakieś pieniądze. Ile?Też nie wiedziałam.A, wszystko jedno ile [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •