[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcę złożyć uszanowanietwoim rodzicom.W tej drugiej sprawie spotkajmy się jutro obokstarego wału za sadem.wiesz, tam gdzie potok się rozszerza i bydłoprzychodzi do wodopoju. I będziesz miał dla mnie ten śliczny podarunek?Mam cię, pomyślała Lauretta.Skoro tak bardzo chcesz odzyskać tęgłowę, to znaczy, że jest z nią związana jakaś tajemnica, a kiedy poznamte tajemnicę, będziesz m u s i a ł się ze mną ożenić.Jaka szkoda, żenie mam jedwabnej sukni. A ten czego tu szuka?  warknął Herkules de La Roque, kiedygość już sobie poszedł. Przecież w zeszłym miesiącu zapłaciłem muprocent od nowego długu.Nagle przychodzi z sąsiedzkim pozdrowie-niem, szczerząc zęby jak wilk.Myślałem, że jest w Paryżu. Na pewno chciał się spotkać z Sybillą  mruknęła jego żona,nie podnosząc oczu znad szytej właśnie powłoczki. Ta dziewczyna powinna była lepiej wycelować  rzekł pan deLa Roque.Ponieważ dziewczęta dzieliły wspólny pokój, sprawa była prosta.Lauretta odczekała nieco i po obiedzie, kiedy wszyscy byli na dole wwielkiej sali albo w ogrodzie, wróciła na górę, żeby poszukać tajem-niczej skrzynki.Komnata była pełna porozrzucanych skrzynek i ku-frów, zapakowanych i rozpakowanych, i poduszek wypchanych ta-jemniczymi przedmiotami.W szafie wisiał tuzin jedwabnych i ak-samitnych sukien, na komodzie walały się beztrosko puzderka z biżu-terią i flakoniki drogich pachnideł.Na rogu małego zamglonego297 lusterka Klaretta powiesiła przepiękny różaniec z kości słoniowej.W otwartej szkatułce pomiędzy innymi wytwornymi i cennymiozdobami Lauretta zobaczyła bransoletę z kutego złota, wysadzanąbrylantami, na której widok zabolało ją serce.Czyja to  Sybilli czyKlaretty? A co za różnica? Choćby się obwiesiły klejnotami od stóp dogłów, i tak żadna nie dorównuje jej urodą.Tylko przymierzę, pomy-ślała.Bransoletę i ten śliczny pierścień.Ciekawe, jak by wyglądał namnie ten krzyżyk z rubinem w środku? Tak, naprawdę elegancko.Jaka szkoda, że nie mam przekłutych uszu, mruknęła pożądliwie, kiedywysunąwszy szufladę i otwarłszy leżące w niej puzderko ujrzała w nimolbrzymie kolczyki z brylantami.Jaki piękny jedwabny szal.Ten kolor nie nadaje się dla brunetki, owiele lepiej prezentuje się przy jasnych włosach.Lauretta otuliłaszalem ramiona, pózniej zarzuciła go na szyję, a potem udrapowałapołyskliwą tkaninę jak kołnierz i wetknęła luzne końce za dekolt.Kiedywyjdę za Teobalda, też będę miała takie rzeczy, powiedziała do siebie,zerknąwszy w lustro.W takim stroju mogłabym nawet zostać przyjętana dworze! Gdyby Teobald mnie w tym zobaczył, zrozumiałby, żemoja uroda powinna mieć odpowiednią oprawę.Jakie ładne szkarłatneaksamitne puzderko! Tylko czemu wepchnięte na sam dół, podpończochy? Zupełnie jak gdyby ktoś chciał je ukryć.O Boże.brosza, ito jaka brosza! Bezcenne perły i ten cudowny, delikatny kształt  jakkwiat albo motyl.Gdyby tak udrapować szal wokół twarzy i wpiąć jątutaj.au! ostra ta szpila! Tak, teraz będzie dobrze.Wyglądamwspaniale.Pani de La Tourette.Nigdy nie nazywano mnie nawetpanną de La Roque, tylko Lauretta Artaud, bo nie jestem najstarsząz córek.Nie ma sprawiedliwości na tym świecie! Czy ja nie zasługuję natakie ładne rzeczy? Dlaczego więc ich nie mam?Ssąc ukłuty palec, zaczęła się rozglądać za tajemniczym kuferkiem.Po krótkiej inspekcji zalegających komnatę bagaży rozsunęła wiszącew szafie suknie.W kącie za falbaniastymi spódnicami i spłaszczonąkrynoliną schowana była stara posrebrzana szkatuła.Lauretta uklękła isięgnęła po nią.Wtedy usłyszała dziwny dzwięk.Brzmiał zupełnie jakpsie pochrapywanie, ale przecież w pokoju nie było psów.Pod szafą teżżaden by się nie zmieścił.Dziewczyna wyjęła skrzynkę, obejrzaławyryte na niej postacie i niezrozumiałe słowa, po czym otwarła wieko.Wewnątrz znajdowała się ohydna pamiątka z jakiejś egzekucji  wy-suszona głowa pokryta łuszczącą się skórą, spod której tu i ówdzieprześwitywała biała kość.Zza gnijących warg wyłaniały się zbrązowiałezęby, a oczy były zamknięte.Dziwne: chrapanie zdawało się dobiegać298 właśnie z tego kuferka.Niemożliwe, pomyślała Lauretta, odcięta głowanie może chrapać, pozbawiona piersi, którą by oddychała.To pewniewiatr.Głowa jak głowa.Widywała już ludzkie szczątki w gorszym sta-nie, poćwiartowane i zatknięte dla postrachu na rozstajach dróg.Trupto trup, a pierścień z brylantem to pierścień z brylantem.Nie zasta-nowiła się nawet, czyja głowa mieści się w posrebrzanym kuferku,ponieważ z natury rzadko się nad czymkolwiek głębiej zastanawiała.Owinęła kuferek powłoczką i jeszcze raz obejrzała się w lusterku.Niezaszkodzi, jeśli pożyczy sobie te cacka na jakiś czas, żeby wywrzeć wrażeniena Teobaldzie i uświadomić mu, że w otoczeniu klejnotów jej uroda na-biera jeszcze większego blasku.Na palcach wykradła się z domu ipobiegła przez sad do walącego się starego muru nad potokiem.KońVillasse'a stał przywiązany do drzewa, on sam zaś, odziany jak zwykle wstary łowiecki kaftan i wysokie buty, czyścił paznokcie wielkim myśliw-skim nożem.Kiedy posłyszał szelest jej kroków w suchej trawie, gorącz-kowo poderwał głowę. Masz kuferek?  spytał, nie zadając sobie nawet trudu, by jąpowitać. Owszem, a gdzie mój pierścień? Najpierw skrzynka.Muszę zobaczyć, co w niej jest.Pospiesznie rozerwał poszewkę i trzęsącymi się rękami otworzyłwieko, nie marnując czasu na oglądanie dziwacznych rzezb.Ujrzawszyzawartość kuferka zamarł i ze świstem wciągnął powietrze.Martwazmumifikowana głowa poruszyła się i. o zgrozo!  pomarszczonepowieki uniosły się ukazując dwoje skrzących złośliwością oczu. Co za cholera znów mnie ukradła?  sarknął Menander.Praca, praca, ciągle tylko praca! Ledwie się człowiek zdrzemnie.Fiu, fiu, jaka cudowna łajdacka twarz! Wyczuwam w tobie bratnią du-szę, człowiecze.I jeszcze jedna! Ależ wredne oczka masz w tej ładnejbuzi, moja mała.Dobra, mów, czego sobie życzysz, tylko szybko.Niestety, nie mogę tu dłużej zabawić, nawet po to, by zdobyć jeszczejedną duszę.Muszę wracać tam, skąd przybyłem. Po pierwsze życzę sobie duży pierścień z brylantem dla tej otopanny. Nie, nie! Co z ciebie za czarownik! Najpierw musisz wypowie-dzieć słowa wypisane nad zamkiem!  zirytował się Menander. Teobaldzie, co to? Czary? To starożytna tajemnica znana jako Pan Wszelkich %7łyczeń.299  Wspaniałe! Kiedy skończysz z pierścieniem, zażądaj dla mniejedwabnej sukni i białej klaczy ze srebrną uprzężą.Potem, kiedy siępobierzemy, sprawisz mi zamek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •