[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiercił, po większając dziu rę, któ ra nabrała wiel ko ści pięści.Wtedy wsadził w nią rękę z no -żem i po czuł, że ostrze wy szło na po wierzch nię.By ł bli sko, ale otwór w deskach po zwalał jedy niena wło żenie ręki, czło wiek się nie przeci śnie.Zaczął rąbać z wściekło ścią, ale wi dząc po wol ny po -stęp, zmienił takty kę.Wsadził nóż między deski i spró bo wał pod waży ć jed ną z nich.Gdy by to sięudało, to dalej by ło by łatwiej, bo deski układane obok siebie dały by się rozsu nąć.Czerski wiedział,że nie ma już siły, wal ka w chału pie i dłu ga po dróż po chło nęły jego energię, ale spró bo wał.W niewy god nej po zy cji, trzy mając ręce wy ciągnięte do góry, nacisnął całą siłą na utwo rzo nąz noża dzwignię i klin ga pękła u nasady.Czerski z niedo wierzaniem trzy mał ręko jeść w dło ni i my -ślał, że się rozpłacze, w koń cu zrezy gno wany rzu cił uło mek w kąt i usiadł.Ukry ł twarz w dło niach.Nadzieja umiera ostat nia  po my ślał.Nadzieja jest najgorszą tortu rą, kiedy się przeko nu -jesz, że znika.Nadziei już nie ma.Z po dwó rza padło kil ka strzałów i do biegł go tu pot nóg.Idą  przeleciało mu przez gło wę, ści snął w ręku rewol wer i granat.Nie odda ży cia darmo.Granat!Po derwał się zno wu na nogi i macając w ciemno ści, wetknął granat w dziu rę w deskachsklepienia.Wy sadzi w po wietrze całą ziemian kę i może wy jdzie.Wy jrzał do izby.Po ci ski regu lar-nie wpadały przez okna i drzwi.Niech tam, zno wu miał plan ucieczki.Zary zy ku je.Ile czasu to trwa?  po my ślał.Czy żby nie by ło patro li KOP-u w oko licy, a może czerwo no -armiści przeszli przez grani cę, przego ni li KOP i po magają w szturmie?Czerski praco wał na wy czu cie, wci snął granat w szczeli nę i spraw dził, czy nie wy su nie się,jeśli po ciągnie się za zawleczkę.Po tem udarł po dłużny pas materiału z prześcieradła, któ ry mwcześniej opatry wał Au gi na, i przy wiązał do pierścienia zawleczki.Po stano wił spraw dzić, czywszy stko działało, ale nie by ło mu to dane.Napast ni cy po deszli pod samą chału pę i strzeli li do wnętrza.Czerski ukry ty w ziemian ce by ł bezpieczny, ale nie mógł zdeto no wać granatu.Wy buchw zamknięty m po mieszczeniu z pew no ścią by go zabił.Nie mógł też wy jść z kry jów ki, bo przezokno strzelał jeden z ataku jący ch go lu dzi.Przestał my śleć o nich jako o chło pach, by li na to zaspraw ni, strzelali za do brze, nacierali jak przeszko lo na piecho ta  to by li żołnierze.W bladej po świacie księży ca wi dział otwór okien ny jako jaśniejszy kwadrat na tle po biela-nej, lecz nieoświetlo nej ściany.Widział lufę karabinu, jak po ru szała się tuż za oknem, strzelec szu -kał w ciemno ściach celu i zastanawiał się, czy wszy scy obroń cy są już zlikwido wani.Mu siało ty m my śleć, bo pod szedł tak bli sko i nikt do niego nie strzelił.Nagle lufa drgnęła  bol szewikstrzelił do uło żo nego pod ścianą tru pa Bo biń skiego.Bo biń ski ob su nął się i przewró cił na pod ło gę. Urra! Ubit! Dawajtie siu da!  krzy knął do swo ich i przesu nął się, żeby zajrzeć do wnętrza.Czerski zo baczy ł ciemniejszą plamę na tle kwadratu okna i strzelił.Ręce mu drżały ze zde-nerwo wania i nie trafił, ale czło wiek pod oknem wrzasnął i od sko czy ł w głąb po dwó rza.Tego też mnie nauczy li bolszewicy  po my ślał Czerski.To nie są warun ki po lo we, to wal kaw zabu do waniach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •