[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawiasem mówiąc, przypomniałem sobie o tym dopiero później.Wieczorem zapro­ponowałem żonie, żeby zadzwoniła do brata mieszkającego w Coose Lakę w stanie Nowy Jork.Ver.: I zadzwoniła?Van.: Tak, zadzwoniła.Serdecznie sobie pogadali.Ver.: Czy pan Richards - pański szwagier - czuł się dobrze?Van.: Tak, czuł się doskonale.Ale w następnym tygodniu podczas malowania domu spadł z drabiny i złamał kręgosłup.Ver.: Doktorze Vann, czy wierzy pan, że John Smith wiedział, że to nastąpi? Czy wierzy pan, że miał moment jasnowidzenia dotyczący brata pańskiej żony?Van.: Nie wiem.Ale wierzę.że tak mogło być.Ver.: Dziękuję panu, doktorze.Van.: Czy mogę powiedzieć coś jeszcze?Ver.: Oczywiście.Van.: Jeśli rzeczywiście ciążyło nad nim takie przekleństwo - tak, trzeba nazwać to przekleństwem - to mam nadzieję, że Bóg okaże litość jego umęczonej duszy.5.i wiem, Tato; ludzie powiedzą, że zrobiłem to, co planuję, z powodu guza, ale Tato, proszę, nie wierz im.To nieprawda.Guz to tylko ten wypadek, który mnie dogonił, wypadek, który - moim zdaniem - nigdy nie przestał mi się zdarzać.Rośnie w tym samym miejscu, które zostało uszkodzone podczas wypadku, w tym samym miejscu, które - jak sądzę - uszkodziłem podczas upadku, kiedy jako dziecko jeździłem na łyżwach na Roudaround Pond.To właśnie wtedy po raz pierwszy coś zobaczyłem, chociaż nie pamiętam dokładnie, o co chodziło.I miałem też dziwne widzenia tuż przed wypadkiem, na jarmarku w Esty.Za­pytaj o to Sarę, jestem pewien, że pamięta.Guz znajduje się w miejscu, które nazywałem „martwą strefą".Okazało się, że to dobra nazwa, prawda? Aż za dobra.Bóg.przeznaczenie.los.jakkolwiek chcesz to nazwać, wydaje się sięgać i równo­ważyć szalę pewną ręką, a od jego wyroku nie ma odwołania.Być może miałem zginąć w wypadku albo znacznie wcześniej, tego dnia na jeziorku.I wierzę, że kiedy wypełnię swoją misję, szale znów się zrównoważą.Tato, kocham Cię.Najgorsza - oprócz przekonania, że karabin to jedyna droga wydostania się z pułapki, w której się znalazłem - jest pewność tego, że obciążam Cię brzemieniem gniewu i nienawiści tych, którzy nie wierzą, że Stillson był niedo­brym i niesprawiedliwym człowiekiem.6Fragment zeznań przed tak zwaną „Komisją Stillsona" pod przewodnictwem senatora Williama Cohena z Maine.Pytania zadaje pan Albert Renfrew, Zastępca Głównego Doradcy Ko­misji.Świadkiem jest doktor Samuel Weizak, zamieszkały przy Harlow Court w Bagnor, Maine.Data zeznania: 23 sierpnia 1979.Renfrew: Zbliżamy się już do przerwy, doktorze Weizak, i w imieniu komisji chciałem panu podziękować za cztery długie godziny zeznań, którze rzuciły wiele światła na interesującą nas sprawę.Weizak: Nic nie szkodzi.R.: Chciałem zadać panu ostatnie pytanie, doktorze Weizak, pytanie, które ma, moim zdaniem, największe znaczenie; doty­czy kwestii poruszonej przez Johna Smitha w liście do ojca, znajdującym się w materiale dowodowym.Pytanie brzmi.W.: Nie.R.: Pan wybaczy?W.: Chce mnie pan zapytać, czy to guz mózgu spowodował pociągnięcie za spust tego dnia w New Hampshire, prawda?R.: Do pewnego stopnia, chyba tak.W.: Odpowiedź brzmi - „nie".Johnny Smith myślał i rozu­mował logicznie aż do ostatniej chwili życia.Wskazuje na to je­go list do ojca oraz list do Sary Hazlett.Obdarzony był straszli­wą, boską mocą - a może klątwą, jak to nazwał mój kolega do­ktor Vann - ale ani nie był szaleńcem, ani nie działał pod wpływem fantazji wywołanych uciskiem śródczaszkowym - jeśli coś takiego w ogóle jest możliwe.R.: Lecz czy nie jest prawdą, że Charles Witman, zwany „Teksaskim Snajperem", miał.W.: Tak, miał guz.Tak jak pilot Eastern Airlines, którego samolot parę lat temu rozbił się na Florydzie.Nikt nie zasugero­wał nawet, że guz wywarł decydujący wpływ na działania któ­regokolwiek z nich.Chciałbym zwrócić pańską uwagę na fakt, że inni ludzie złej sławy: Richard Speck zwany „Synem Sama" i Adolf Hitler - nie potrzebowali guza mózgu, by popełniać mordy.Także Frank Dodd, morderca, którego sam Johnny od­krył w miasteczku Castle Rock.Niezależnie od tego, jak komi­sja oceni czyn Johnny'ego, popełnił go człowiek normalny.Cierpiący wielką umysłową mękę, być może.ale normalny.7.a najważniejsze, nie wierz, że dokonałem tego bez długich, bolesnych przemyśleń.Jeśli jego śmierć da mi pewność, że lu­dzkość przeżyje jeszcze cztery, jeszcze dwa lata, nawet osiem miesięcy, warto go zabić.To źle, ale może przynieść dobre skut­ki.Nie wiem.Ale nie będę już dłużej odgrywał Hamleta.W i e m, jak niebezpieczny jest Stillson.Tato, bardzo Cię kocham.Uwierz mi.Twój synJohnny.8Fragment zeznań przed tak zwaną „Komisją Stillsona" pod przewodnictwem senatora Wilłiama Cohena z Maine.Pytania zadaje Albert Renfrew, Zastępca Głównego Doradcy Komisji.Świadkiem jest pan Stuart Clawson, zamieszkały przy Black-strap Road w Jackson, New Hampshire.Renfrew: Więc mówi pan, że tylko przypadkiem miał przy sobie swój aparat, panie Clawson?Clawson: Jasne! Również przypadkiem wyszedłem z domu.Omal nie poszedłem tego dnia na spotkanie, chociaż lubię Stil­lsona - no, w każdym razie lubiłem go przedtem.Wie pan, ra­tusz stał się dla mnie nieprzyjemnym miejscem.R.: Z powodu egzaminu?C.: Zgadł pan.Oblać egzamin na prawo jazdy to doprawdy okropna rzecz.Ale w końcu powiedziałem sobie, co, do diabła! I zrobiłem zdjęcie.Rany! Chyba nieźle na nim zarobię.Jak podniesienie flagi na Iwo Jima.R.: Mam nadzieję, że nie sądzi pan, iż to wszystko urządzono wyłącznie z myślą o pańskiej karierze, młody człowieku.C.: Ależ nie! Myślałem.no.sam nie wiem, co myślałem.Jezu, jestem tylko szczęśliwy, że miałem przy sobie mojego ni-kona, to wszystko.R.: I zrobił pan zdjęcie, kiedy Stillson podnosi to dziecko?C.: Matta Robesona.Tak, szanowny panie.R.: Czy to powiększenie tego zdjęcia?C.: To moje zdjęcie, tak.R.: Co się działo, kiedy pan już je zrobił?C.: Pogoniło za mną dwóch jego gangsterów.Krzyczeli: „Oddaj nam aparat, mały! Rzuć go!" Takie gów.no, takie różne.R.: A pan uciekał?C.: Czy uciekałem? Boże, pewnie, że uciekałem.Gonili mnie prawie aż do miejskiego parkingu.Jeden omal mnie nie złapał, ale poślizgnął się na lodzie i upadł.Cohen: Młody człowieku, powiedziałbym, że uciekając przed tymi łobuzami, wygrał pan najważniejszy wyścig w życiu.C.: Dziękuję panu.To, co zrobił Stillson.może gdyby pan tam był, ale.zasłaniać się dzieckiem, to wstrętne.Założę się, że ludzie z New Hampshire nie wybiorą go teraz nawet na hyc­la.Nawet.R.: Dziękuję, panie Clawson.Świadek jest wolny.9I znów październik.Sara długo zwlekała z tą podróżą, ale teraz nadszedł czas, kiedy nie sposób już było zwlekać dłużej.Czuła to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •