[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak to możliwe?W głowie Colina rozdzwoniły się dzwonki alarmowe.Zyskał niemal pewność, żeznalazł właściwą osobę, z zasadami.Czy ona miała wątpliwości w odniesieniu do niego?Jeśli je miała.Nie wiedział, co pocznie, jeśli ogarnęły ją wątpliwości.- Ponieważ ludziom, którzy mają za sobą rozwody zazwyczaj przez kilka lat zu-pełnie odbiera rozum - odpowiedziała całkiem poważnie.- Bóg jeden wie, że widziałamaż nadto małżeństw zawartych przez moich znajomych ze studiów doktoranckich, którerozpadły się z hukiem.Bóg jeden wie, że Colin również znał aż nadto gliniarskich małżeństw, które roz-padły się z hukiem, wliczając w to stadło Gabe a Sancheza i jego własne.Czy, jeśli ko-muś odbiera z kretesem rozum, ten ktoś zdawał sobie sprawę, że mu odbiło? A jeśli sobiez tego zdawał sprawę, czy oznaczało to, że ten ktoś wcale jednak nie postradał rozumu,czy też może znaczyło to tylko tyle, że ten ktoś nie był w stanie w żaden sposób temu za-radzić? Oskarżyciel obstawałby przy jednych argumentach, obrońca wysuwałby przeciw-ne.Widywał łudzi, którzy wyczyniali zwariowane rzeczy po tym, jak ich małżeńskiestadła rozbijały się i płonęły ze szczętem - co do tego nie ma dwóch zdań.Widywał face-tów umawiających się z kobietami oraz kobiety lgnące do gości, na których nawet by niespojrzeli/nawet by nie spojrzały, gdyby pozostawali przy zdrowych zmysłach.Większośćz nich po krótkim czasie gorzko tego żałowało.W jednym czy dwóch przypadkach jakośpoukładali sobie życie.Spotkał też pewnego gościa, który roztrzaskał się w ciężarówce iskończył na wózku inwalidzkim z bezlikiem rachunków ze szpitali i od prawników, po- nieważ siadł za kółkiem w chwili, kiedy żale i smutki topił w gorzałce.A jeden naprawdędobry gliniarz, który strzelił sobie w usta, został pochowany w zamkniętej trumnie, po-nieważ nawet właściciel zakładu pogrzebowego nie był w stanie sprawić, by inni mogligo obejrzeć przed złożeniem w grobie.Przypadki samobójstwa napędzały gliniarzom cholernego stracha choćby dlatego,że niekiedy wydawały się zarazliwe.Kiedy jakiś gość skończył ze sobą, mogło się zda-rzyć, że za kilka tygodni ktoś inny, ktoś, o kim nikt nie pomyślałby, iż wpadł w poważnetarapaty, również wyruszał w ostatnią drogę.Ciarki przechodzą po plecach.Colin nie chciał ulec obawom w tej konkretnej chwili, ujmując rzecz bardzooględnie.Kelly nie przyleciała tu z East Bay, by napędzić mu stracha.Przynamniej, dodiabła, żywił taką nadzieję.Ponownie położył dłoń na jej ramieniu.Uśmiechnęła się iprzysunęła do niego, tak jak za pierwszym razem.To pozwoliło mu odzyskać spokój.- A jak się sprawuje superwulkan? - zapytał zdawkowo.Uśmiech na jej twarzy zgasł jak zdmuchnięty płomień świecy.Być może to on wzbudził w niej trwogę.- Szefowi mojej katedry nie podoba się wcale to, co on wyprawia - odpowiedziałatakim tonem, jakim Colin mógłby oznajmić Komendantowi wcale by się to nie spodoba-ło.- Mnie też, i to na poważnie, nie podoba się wcale to, co on wyprawia - dokończyła.- Przeglądałem artykuły na ten temat w prasie - powiedział, przytakując.- Kolejnewstrząsy o sile powyżej 5,0 stopni w skali Richtera, rozkład w czasie erupcji gejzerów,który zupełnie zbzikował.- Tak, turystów spotkało niezmierne rozczarowanie, kiedy Old Faithful nie wy-strzelił w górę zgodnie ze stałym rozkładem.- Kelly'nie usiłowała nawet ukryć szyderstwa.- Ale to tylko fragment tego, comam na myśli - ten fragment, który trafia na łamy gazet, a niekiedy nawet do telewizyj-nych serwisów informacyjnych.Najgorsze rzeczy wcale tam nie trafiają.Można o nichprzeczytać jedynie w raportach stacji obserwacyjnych oraz w opisach odczytów satelitar-nych radarów.- Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał Colin. - Antykliny, pod którymi zalega magma, wypiętrzają się.Napierają do góry.Wszczególności to nowe siodło, położone pod skupiskiem gejzerów i tworów geotermal-nych Coffee Pot Springs - wyjaśniła Kelly.- Przemieszczają się o dziesiątki centymetrówtam, gdzie jeszcze przed paroma laty rejestrowano ruchy rzędu paru centymetrów.Wywód ten prowadził do oczywistego pytania.- Czy wulkan szykuje się do erupcji? - Colin nie zawahał się wyartykułować go.- Tego nie wie nikt.Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy erupcji superwulkanu,jakim zatem cudem możemy rozstrzygnąć definitywnie, z czym mamy do czynienia? De-speracja, z jaką Kelly wychyliła spory łyk piwa, świadczyła o tym, że z pewnością niepodobało się jej to, z czym mieli do czynienia.- Tak czy owak, coś na pewno się szykuje.Być może zmiany te wrócą do poprzedniego stanu.To możliwe.A być może dojdzie dozwyczajnej, erupcji wulkanicznej.Nie mieliśmy tu żadnej od siedemdziesięciu tysięcy lat,plus minus, a taki wybuch mógłby uwolnić nadmiar ciśnienia.Albo można by to przy-równać do zrzucenia obiektu wielkości stanu Rhode Island z wysokości niecałego kilome-tra.- Szef twojej katedry zna zapewne odpowiednich ludzi - to znaczy ludzi z admini-stracji rządowej - rzekł Colin, cedząc słowa.- Podobnie zresztą jak inni naukowcy, którzyzajmują się tym zagadnieniem.Czy oni nie biegają nerwowo, usiłując zwrócić uwagęwładz federalnych, że w Yellowstone szykuje się gigantyczne bum?.Powinny przecieżistnieć jakieś.plany ratunkowe na wypadek sytuacji kryzysowej, jak nazywają to gościeze służb.- Wiem o rozmowach, jakie geolodzy prowadzą z ludzmi z Departamentu SprawWewnętrznych - odparła Kelly.- I wiem, że mają problem z przekonaniem kogokolwiek,by ich wysłuchano.To.- przerwała, szukając właściwych słów.- Kwestia skali, powie-działbyś, jak mi się zdaje.Ponownie przerwała, najwyrazniej rozważając, czy musi to wyjaśniać.Doszła downiosku, że nie musi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •