[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozmawiałaś z Blanche? - Był szczerze zdziwiony.- Kiedy?Poczuła ulgę, choć zdawała sobie sprawę, jak szybko zapadawieczór.Po raz pierwszy Jonas słuchał jej naprawdę.- Jakieś dwa tygodnie temu.Zatelefonowałam do kancelarii, żebysię dowiedzieć o stan zdrowia Silasa i zostawiłam telefonistce numerLindy.Musiała dać ten numer twojej matce, bo zadzwoniła do mnie zpodziękowaniami za kwiaty, które mu posłałam.Jonas potarł kark dłonią.- Te kwiaty miały dla niego ogromne znaczenie.Zwłaszcza że czułsię nieswojo po tym występie w firmie.Nie chciał cię zranić.Alezaślepiła go ambicja.Po zawale zmienił swoje nastawienie.Niespodziewałem się, że to kiedykolwiek nastąpi.- To dobrze - szepnęła zadowolona, że Jonas pogodził się z ojcem.- Twoja matka powiedziała mi to samo.Upewniła mnie też, żeinteresowałeś się sprawami Indian już podczas studiów prawniczych, iże wreszcie znalazłeś pracę na całe życie.Czy możesz mi wybaczyć, żezwątpiłam w ciebie?Zapanowała cisza.Po dłuższej chwili odezwał się:- Widzę teraz, że zle zrobiłem, czekając z oświadczynami donominacji.Chciałem jednak mieć wszystkie atuty w ręku, żebyś niewahała się zostać moją żoną.- Wahała się? - Courtney zawołała z niedowierzaniem.- Chciałamwyjść za ciebie z zamkniętymi oczami.Bałam się tylko, że164RS powstrzymują cię jakieś moje wady.Zaczęłam zastanawiać się nadpowodami, z jakich nasz związek mógłby się rozpaść, podobnie jakmałżeństwo moich rodziców.Bardzo się kochali, ale - jak powiedziałtata - obawy matki przed niepowodzeniem w końcu ich rozdzieliły.- Nasza sytuacja jest zupełnie inna, Courtney.- To samo mówi Linda.- Linda jest mądrą kobietą, Ale liczy się tylko to, czy ty w towierzysz.- Ja.Ja nie przypłynęłabym tutaj, gdybym miała najmniejszewątpliwości.Narastało między nimi dziwne, niemal bolesne napięcie.Jonasrozejrzał się wokół, jakby po raz pierwszy zdał sobie sprawę, gdzie sięznajduje.- Gdzie masz kanoe?- Z drugiej strony pagórka - odpowiedziała.Serce podchodziło jejdo gardła.Jego oczy bez końca pieściły twarz dziewczyny.- A rzeczy?- W zagajniku za szałasem.Wziął głęboki oddech.- Zajmę się nimi któregoś dnia.Może za miesiąc.Mam ochotęprzez ten czas nic innego nie robić, tylko kochać się z tobą.- Jego głosodbijał się echem gdzieś głęboko w jej sercu.- Czy jest jakieś magicznesłowo, którym powinienem zaprosić cię, abyś przekroczyła próg mojejcziki?165RS - Jonas! - Courtney ze szlochem szczęścia, nie dotykając stopamiziemi, pokonała dzielącą ich odległość.Rzuciła mu się w ramiona iprzylgnęła do niego.- Najdroższa! - zawołał czule i zatopił twarz w jej włosach.Porwałją z ziemi i wtulił w siebie.- Moja żono! Moja miłości!Jego usta gorączkowo całowały jej twarz, każdy cudowny jejszczegół.- Moja piękna Suklatiki! Już myślałem, że naprawdę utraciliśmysiebie.Uciekłem tu, żeby być sam na sam ze sobą i spróbować pogodzićsię z przyszłością bez ciebie.Myślałem, że nie wrócisz do mnie nigdy.Ale Moczary są wypełnione tobą.Wszędzie, gdzie spojrzałem,wszystko, czego dotknąłem czy poczułem, przypominało mi ciebie.-Jego głos nagle zadrżał.- Nie opuszczaj mnie więcej, Courtney! Nieprzeżyłbym tego.- Ani ja! - Odnalazła jego usta i jęknęła w ekstazie, jakbyrozpoczęła nowe życie.- Wybacz mi, że cię skrzywdziłam - szepnęła.-Nigdy więcej cię nie zranię.- Kochanie! - Pieścił zmysłowo jej wargi.- Zanim na dobrezaczniemy miesiąc miodowy, musimy porozmawiać o twoimstypendium.- Mogę z niego zrezygnować.Jego dłonie znieruchomiały w jej włosach.- Nie możesz.Wiem, że wiąże się ono z daną matce obietnicą, żenigdy nie zapomnisz o swoim dziedzictwie.Poza tym, czeka na ciebiestanowisko na uniwersytecie.166RS - Lecz ja nie mogę zostawić cię na osiemnaście miesięcy! Nieteraz!- Znajdziemy i na to sposób.Będziemy odwiedzać się w każdyweekend.Każde spotkanie będzie jak miesiąc miodowy.Jej serce wypełniała wielka, nie znana dotąd radość.- Chciałbyś to zrobić dla mnie?W odpowiedzi zamknął ją w ramionach.- Taki już los kogoś zakochanego w antropologu.Osiemnaściemiesięcy szybko minie, a potem już zawsze będziemy razem.Copowiesz na to, abyśmy mieszkali trochę tu, i trochę w Miami Beach?- Cudownie! Ale.- Jakie  ale"? - zapytał niecierpliwie.- A jeśli zajdę w ciążę? - wyszeptała w jego zachłanne usta.- Są na to sposoby, kochanie!- Ale ja chcę mieć twoje dziecko! - nastawała, tuląc twarz do jegoszyi.- Ja też chcę - zamruczał w jej włosy.- Ale możemy z tympoczekać dziewięć miesięcy.Wysunęła się z jego ramion.- Czy to znaczy, że chcesz odłożyć nasz ślub? Czy dlatego niewziąłeś mnie do tej pory?Zaśmiał się głębokim, spokojnym śmiechem- No, no! Pani Payne, jest pani bezwstydna.- Przestań się droczyć! Ja cała czekam na ciebie.- Myślisz, że ja nie? - zapytał głosem nabrzmiałym emocją.- Alewyjaśnijmy wszystko na początku.Zanim zaczniemy się kochać, chcę167RS być absolutnie pewien, że rozumiemy się nawzajem, bo pózniej niebędziemy mieli na to czasu.Gdy nie odpowiedziała, wziął ją w ramiona i gniótł jej wargi wdługim pocałunku.- Nie masz nic więcej do powiedzenia? %7ładnych pytań?- Nie - odpowiedziała.Odetchnął głęboko.- Pani Payne! Powiedziała pani właśnie to magiczne słowo.- Wjego głosie wibrowała zmysłowość.Delikatnie odsunął dziewczynę odsiebie.- Co robisz?- Idę zapalić lampę.- Dlaczego? - wyszeptała.- Bo chcę patrzeć na ciebie.Zwiatło było na tyle silne, że ujawniło rumieniec na jej policzkach.- Twoje oczy błyszczą tak samo, jak tamtej nocy, gdy tańczyłaś dlamnie.Zatańcz dla mnie znowu, Courtney! Tylko tym razem pozwól miujrzeć piękno twego ciała bez żadnych dodatków.Niektóre tradycje ludutwojej matki są mi jeszcze obce, ale rytuał miłosny porusza mnie dogłębi.Pokaż mi raz jeszcze, że jestem twoim wojownikiem i twoimbohaterem.- Jego zielone oczy zwęziły się.- Spróbuję być tymwszystkim dla ciebie.Przysięgam!Drżącymi dłońmi zaczęła rozpinać suknię.- Będę twoim spokojem.Twoją przystanią.Twoim wytchnieniem.Będę się starała przynieść ci radość.Przysięgam!Jego pierś wznosiła się i opadała.- Każdej wiosny przyprowadzę cię tutaj, aby odnowić nasze śluby.168RS Tajemniczy uśmiech rozświetlił jej twarz.- Każdej wiosny będę tańczyć dla ciebie.Tylko dla ciebie.- Głosjej się załamał.- Jonas.W tej chwili porwał ją w ramiona, by poprowadzić w rytuałnajstarszy spośród wszystkich.Dwa ciała znalazły wreszcie siebie.Dwaserca stopione w jedno uniosły się nad cziki, w ponadczasowośćMoczarów, które połączyły ich i które na zawsze stały się częścią ichprzyszłości.169RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •