[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie obchodziło go nic prócz spraw najbardziej osobistych,drwił poza tym przy każdej sposobności ze wszelkich idealniejszych porywów.Było to jakieśniewytłumaczone stępienie wrażliwości, jakby zanik subtelniejszych uczuć i wyobrażeń.Tadziwna przemiana zaznaczała się w nim tak jaskrawo, że spostrzeżono ją nawet w BarteletCourt.Któregoś bowiem dnia po śniadaniu miss Dolly wytoczyła na stół kwestię upadku etyki wmasach ludowych, a przy tej sposobności rzuciła się namiętnie na mężczyzn za ich rozpustę iegoizm!Mr Bartelet podbudzał ją z rozmysłem, bawiąc się przy tym wybornie.88 Rozmowa stawała się coraz żywsza, gdyż i milczący zazwyczaj Joe jął dowodzić, dosyćzresztą ostrożnie ze względu na ojca, że zródła moralnego upadku leżą w kapitalistycznymustroju, w zgniliznie warstw panujących i w ogólnym zmaterializowaniu ludzkości.A w koń-cu napadł na chrześcijaństwo jako na szerzyciela błędów i kłamstwa społecznego, przeciw-stawiając mu czystą naukę Chrystusa, zawartą w Ewangeliach.Miss Ellen zawtórowała żarli-wie i przytaczając różne teksty święte wołała rozogniona i nieulękła, że tylko Ewangelia mo-że zbawić świat.Zenon cały czas rozmawiał z Betsy o swojej rodzinie, którą obiecał przywiezć do nich wnajbliższą sobotę na herbatę, ale podrażniony dowodzeniami Joe i płaczliwym głosem missEllen, odezwał się apodyktycznie: Nie Ewangelia rządzi ludzkością, ale tylko kij, przemoc i strach! Kodeks grożący wię-zieniem lub szubienicą ma więcej moralnego wpływu na stado ludzkie nizli wszystkie religierazem.I nie Mesjasza-Zbawcy potrzebuje i czeka dzisiejsza ludzkość, ale tylko Pana, którypotrafi być dla niej nieubłaganym władcą i katem zarazem.Zdumieli się jego nielitościwymi poglądami i zimnym sarkazmem, z jakim przemawiał, żerozmowa wnet się przerwała.Wszyscy się czuli dotknięci i zakłopotani, nie pojmując, co musię stało.A Betsy była wprost rozżalona na niego, lecz przy pożegnaniu ścisnęła mu rękę go-ręcej niż zwykłe. Więc w sobotę czekamy na państwa. Przywiozę ich z pewnością.Musi pani ich pokochać!Dziewczyna po krótkim wahaniu spytała nieśmiało: Czy pani Ada jest bardzo piękna? Bardzo! Ale znam pewną małą miss stokroć piękniejszą, milszą i kochańszą! Stokroć! szeptał całując ją po rękach.Wyrwała się rozpromieniona i szczęśliwa, zapomniawszy wszel-kich przykrości. Będziesz na tym święcie zbratania się narodów?  odezwał się Joe, kiedy wyszli przeddom. Z radością poznam twoją rodzinę!  powiedział serdecznie.Pociąg już ich niósł ponad miastem, zatopionym w brudnych kłębach dymów i mgieł, gdyJoe znowu się odezwał: Mówiłeś dzisiaj, jakby ci kto przemienił duszę.Zenon roześmiał się sucho i drwiąco. Wytrzezwiałem! Czuję się zdrowy, śpię wybornie, mam apetyt, pracuję doskonale i nietrapię się niczym, oto tajemnica mojego stanu.Wiesz, do tego stopnia czuję się dobrze, żenareszcie zdecydowałem się na opuszczenie naszego pensjonatu! Już o tym słyszałem.Podobno mrs Tracy wydelegowała mr Smitha, aby cię prosił o po-zostanie. Zabawny człowiek! Ani się spodziewasz, co mi powiedział o tobie! Chyba się skarżył na moje wystąpienie z loży! Było i o tym, ale powiedział mi z głębokim ubolewaniem i trwogą, że zostałeś czcicie-lem miss Daisy i oboje służycie Bafometowi! Aha, i że wstąpiłeś do jakiejś Palladyńskiej Lo-ży!Nieprawda, daję ci na to słowo honoru!  zawołał gwałtownie. Ja miałbym iść z nimi? Jaw służbie Bafometa i tego piekielnego Wampira? Co za ohydny pomysł!  wzdrygnął się jak-by z obrzydzenia czy trwogi. Przepraszam cię za mimowolną przykrość! Mówił mi o tym bez żadnych zastrzeżeń,więc ci powtarzam otwarcie. Lubieżny kretyn może mieć tylko takie asocjacje nikczemne. Co to jest ta Palladyńska Loża?89  Zwiątynia poświęcona kultowi szatana! Tam się zbierają jego wierni, tam miss Daisyprawdopodobnie jest jego kapłanką! Jest Mistrzynią Doskonałego Trójkąta! Tak mówił mr Smith. Jeżeli nie samym Barankiem  dodał Joe półgłosem rozglądając się podejrzliwie w tłu-mach wychodzących wraz z nimi ze stacji. Gdzie jest ta loża? Podobno w okolicach Londynu w jakimś starym kościele. Przecież ja tam byłem!  zawołał przypominając sobie na jakieś mgnienie fantastycznąscenę w podziemiach. Byłeś tam? Widziałeś?  pytał Joe w najgłębszym zdumieniu, odciągając go z tłumówpod jakąś wystawę i wpił się w niego oczami. Tak, ale wiesz, nic już nie pamiętam.Coś mi się musiało zdawać, a teraz, w tej chwili.dalibóg nic nie pamiętam. Przypomnij sobie! Podziemia kościoła.stare grobowce.noc.jakiś wspaniały ceremo-niał.Bafomet.Daisy. poddawał z naciskiem. Niestety, nie mogę.Coś mi błysnęło przez mózg i przepadło niby kamień w oceanie,doszczętnie przepadło.Zaczekaj no.Podziemia? Zaraz.nie, nie, przyszła mi na pamięćpiwnica klubu ekscentryków! Głupstwo! Jakiś chwilowy koszmar! O czym to mówiliśmy? O Loży Palladyńskiej, Bafomecie i Daisy. Czyli razem tak jakby o niczym!  szepnął ironicznie i pojechał do Henryka, i jak co-dziennie rozmawiał ze wszystkimi, cierpliwie słuchał wyrzekań chorego, zabawiał się z Wan-dzią, która się szalenie do niego przywiązała, i jak codziennie pojechał z Adą pokazywać jejosobliwości miasta i okolic.Jakby jakaś niema umowa stanęła pomiędzy nimi, że nigdy nieporuszali przeszłości.Dotrzymywali jej sobie święcie.Nigdy też ani jednym słowem niezdradziła Ada, co się w jej sercu dzieje, jakie burze nią miotają i jakie szarpią rozpacze, niedomyślał się nawet tego widząc zawsze jej twarz pogodną i wierne przyjaznią spojrzenia.Zdobywała go jednak z całą świadomością celów ostatecznych cierpliwością, że ani spo-strzegł, jak bardzo się od niej uzależnił.Omotała go bowiem taką czujną przyjaznią, niby ser-decznym oplotem kochających ramion, z których nie próbował się nawet wyrwać.A jednakjej nie kochał, zaczął ją tylko wielbić, jakby przecudowny poemat życia, jak wielkie dziełosztuki, przed którym mógł kontemplować w radosnej ciszy estetyczne wzruszenia własnejduszy.Stała się bowiem spowiednikiem jego marzeń i pomysłów literackich.Nieraz długiegodziny spędzali w muzeach, zatopieni w artystycznych rozważaniach.Rozsnuwał przed niąnieskończone pomysły przyszłych prac, bo spostrzegł, iż opowiadając widzi je lepiej i real-niej, a jej mądre i dyskretne uwagi tak je uzupełniają, że nawet jeszcze mgławicowe projektykrzepną w kształt doskonały, nabierają życia i prawie się stają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •