[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ipotrzebował ludzi do pracy, żeby jego włości prosperowały.Liama zadrżała, myśląc o wszystkich tych sprawach, których nie była w stanie dokońca ogarnąć.Bała się bardziej niż przedtem.Nie o siebie, o innych.%7łe przywiedzie ich dozguby. Pojadę z tobą wraz z moimi wnuczętami  wyrwał ją z ponurych rozmyślań Getzner. Lepiej wyruszyć z nadzieją, niż na miejscu czekać na śmierć  oznajmił donośnie i stanął uboku Liamy.Mapuszi popatrzyła na męża i oboje przyłączyli się do niego.Perspektywa tego, co ją czeka, powodowała, że kolana jej miękły, ale właśnie dlatego starała się zachować obojętną minę i bez emocji przyglądała się obecnym.Wiedziała, że musimyśleć szybciej niż inni, że musi być przygotowana na ich pytania, że będzie musiała uporaćsię ze wszystkimi problemami, jakie się pojawią.Lecz całkiem sama, bez pomocy kogoś znającego się na polityce i mnóstwie innychspraw, nie mogła tego dokonać. Pomoże mi pan? Pomoże nam?  zwróciła się w mrok, gdzie spodziewała sięobecności pana Aasicy. Przyjąłem tę pracę, więc pomogę  odpowiedział spokojnie. Pani przyjacielostrzegał mnie, że postara się pani zabrać ze sobą kilka bliskich osób.A jeśli ich będzietrochę więcej  wzruszył ramionami  nic chyba na to nie poradzę. Uśmiechnął się tymswoim szybkim uśmieszkiem.Jego wargi przypominały dwie przyłożone do siebie brzytwy.Po prostu za te pieniądze opłaca mi się nawet daleka wyprawa.Chciała mu przypomnieć, że Koniasz nie jest jej przyjacielem, ale w końcu nic niepowiedziała. Rozwiązujemy zebranie, porozmawiajcie w domu i jutro powiecie mi, na co sięzdecydowaliście!  zakończyła zaskakujące dla wielu zgromadzenie.Modyfikowane pochodnie zapalała sama, wystarczyła więc jedna myśl i podwórzeczworoboku pogrążyło się w ciemności. DUEL  PIERWSZA ROZGRYWKABamegi kucał przed ciemnym krzewem i obserwował, jak ludzie Koniasza rozbijają obóz.Kaptur ściągnięty jedwabną wstążką nasunął głęboko na czoło, brodę i usta przewiązałchustką.Niezakryty pozostał tylko wąski pas w okolicach oczu, który sobie zaczernił.Zdoświadczenia wiedział, że nawet z o wiele mniejszej odległości powinien pozostaćniezauważony na ciemnym tle.Pogoda poprawiła się w przeciągu kilku minionych godzin,mżawka ustała, niebo przejaśniało.W powietrzu jednak nadal czuć było wilgoć, a woda,napływająca pozornie znikąd, szumiała groznie. To pech, że założyli obóz po drugiej stronie, mogliśmy mieć łatwiejsze zadanie powiedział jeden z jego ludzi.Kahlua, przypomniał sobie nazwisko.Nigdy jeszcze nie pracowali razem.Cichy izwinny, nic więcej nie mógł o nim powiedzieć po akcji trwającej zaledwie pół dnia. To nie przypadek  powiedział cicho. On o nas wie.Dlatego przeszli na drugąstronę, nie czekając, aż woda opadnie. Nie mogli nas zobaczyć  zaprotestował natychmiast Haufri, jeden z dwójkiśledzącej karawanę przez cały dzień. On jest dobry, lepszy, niż sądzisz.Lepszy od wszystkich, z którymi się dotądzetknęliśmy  rzekł Bamegi bez śladu wymówki. Zaatakujemy wcześnie rano?  zapytał Kuzbos.Nie zwracał uwagi na obóz.Napłaskim kamieniu, wystającym ponad rozmiękłe otoczenie, z niezwykłą zręcznością splatałmatę z trzciny i szykował sobie wygodne legowisko. Tego właśnie oczekuje  odpowiedział po krótkiej przerwie Bamegi. Musimyznalezć się po drugiej stronie wcześniej, niż będzie się spodziewał. Teraz?  zareagował natychmiast Kuzbos.Kahlua syknął.Zapadał już zmrok i zanim dostaliby się na drugą stronę, zrobiłoby sięzupełnie ciemno.Bardzo łatwo mogli stracić orientację, a to dla wszystkich oznaczałobyśmierć w bagnie. Nie teraz, dlatego że nie rozpalili ogniska  wyjaśnił spokojnie Bamegi. A nierozpalili, bo to by nam pomogło, a on o tym wie.Ale prawie nad ich obozem wzeszła MałaGwiazda Wieczorna i to jest ta odrobina szczęścia, potrzebna czasem do zwycięstwa. Kuzbos uśmiechnął się i wygodnie wyciągnął na posłaniu, pozostali, którzy nie znaliBamegiego tak dobrze, stali z niepewnymi minami.O ile w gęstniejącym mroku mógł tozauważyć. A na czym to szczęście polega?  zapytał Kahlua. Na tym, że ruszymy do ataku w zupełnej ciemności i zaskoczymy ich w momencie,gdy będą to uważali za niemożliwe. Nie rozumiem  stwierdził Kahlua. O tej porze roku w tym rejonie jeszcze na długo przed świtem w tym samymmiejscu, co Mała Gwiazda Wieczorna pojawi się Wielka Jutrzenka.Gwiazda Poranna.Jestwidoczna tylko przez krótki czas, nie dłużej niż pół godziny, nisko nad samym horyzontem.Ale wskaże nam drogę.Będziemy musieli się spieszyć.Nastała cisza i Bamegi zastanowił się, czy naprawdę słyszy odgłos drobnego deszczu,czy to tylko jego wyobraznia.Chyba to drugie, bo szum płynącej wokół wody był zbytgłośny. Pamięta pan wygląd mapy nieba w różnych miejscach świata i o różnych porachroku?  zapytał bardzo cicho Kahlua. Człowiek nigdy nie wie, co mu się w życiu może przydać  odparł Bamegi.Pózniejaż do chwili, gdy wydał rozkaz do ataku, panowała cisza.W tym momencie na wschodzie tylko pasek nieba odrobinę jaśniejszy niż zupełnaczerń zapowiadał koniec nocy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •