[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozsuwa szklane panele i wpuszcza do środka wieczorną bryzę.Powietrzejest chłodne, ale ciało mam tak rozpalone, że nawet nie czuję zimna.Damien staje obok drzwi, przeciąga dłonią po jedwabnych białychzasłonach, które trzepotały wokół mnie, gdy pozowałam Blaine owi.- Pamiętasz naszą pierwszą noc? - pyta.Jak mogłabym zapomnieć? Te zasłony.To łóżko.I ja sama,zagubiona w zmysłowym szturmie Damiena, który pocałunkamii słowami koił moje lęki i gasił wstyd.Nie mówię tego wszystkiego, szepczę tylko:- Tak.- Ja również.- Zaciska dłonie na dwóch zasłonach i zrywa je zmetalowych kółek, na których są umocowane do karnisza.Widzę, jak napinają się mięśnie jego pleców, chwilę pózniej miękka,przezroczysta biała tkanina swobodnie ląduje na ziemi.Uśmiecham sięlekko.mnie również uwolnił.Wraca do mnie w mgnieniu oka i tak jak podejrzewałam, używazasłon, żeby przywiązać moje nogi do żelaznych prętów łóżka.Efekt jestsłodko, boleśnie intymny.Mam rozłożone ręce i nogi, nie mogę dotknąćani siebie, ani jego.Nie mogę się odwrócić.Nie mogę złączyć nóg, żebyukryć swoje wilgotne wnętrze.Odwracam głowę, jakaś część mnie pragnieschować się pod przykryciem, a ta druga jest rozpaczliwie podnieconaświadomością że całkowicie otwieram się na Damiena.Może ze mnązrobić, co tylko zechce.Zastanawiam się, co zaplanował, i jęczę cicho w proteście, gdy odsuwasię od łóżka, zamiast położyć się obok mnie.Przygryzam dolną wargę,nagle zaniepokojona.Wiem, że niezależnie odwszystkiego, koniec będzie wspaniały.Wiem też jednak, że Damienjest mistrzem manipulacji.Jeśli mnie tak zostawi - otwartą i gotową-chyba zacznę krzyczeć.- Nie martw się - mówi, jakby czytał mi w myślach.- Być możejeszcze trochę cię pomęczę, ale ta noc dla mnie też będzie torturą.- Sadyzm, nie masochizm? - odpowiadam figlarnie i uśmiecham się,gdy Damien wybucha śmiechem.- Sadyzm, panno Fairchild? Czy dobrze pamiętam definicję?Sadyzm to chyba czerpanie satysfakcji seksualnej z zadawania bólu,cierpienia lub upokarzania innej osoby.- Podchodzi do małej szafki nocneji otwiera szufladę.- Przyznaję, że czerpię satysfakcję seksualną.izamierzam zaczerpnąć jej jeszcze więcej, zanim ta noc dobiegnie końca.nie jestem jednak pewien co do reszty.Oblizuję wargi, gdy z szuflady wyciąga pudełko zapałek.Ufam mucałkowicie, ale.po co mu zapałki?- Proszę mi powiedzieć, panno Fairchild, czy odczuwa pani ból?Przełykam ślinę.Nie jestem w komfortowej sytuacji, do bólu jednakdaleka droga.- Nie.- Cieszę się, że to słyszę.- Przechodzi przez pokój i znika / mojegopola widzenia.Chwilę pózniej wraca z grubą świecą płomień migocze wrytmie jego kroków.- Polewanie roztopionym woskiem może być bardzozmysłowe - wyjaśnia w odpowiedzi na moje pytające spojrzenie.- Tokwestia szybko zmieniającej się temperatury.I tego, jak tężeje na skórze.Czy kiedykolwiek pani tego doświadczyła, panno Fairchild?Kręcę głową.- Nie.- Nie jestem pewna, czy czuję podniecenie czy strach.- Mhm - mruczy i jakby zapamiętywał moje słowa.- Cóż,potrzebuję świecy tylko do jednego.- Staje przy łóżku i kapie woskiem namarmurowy blat ozdobnego stolika.Stawia na nim świecę, wosktwardnieje, tworząc podstawkę.Potem Damien wyjmuje z szuflady cośjeszcze.Dopiero gdy blask kinkietów przygasa, uświadamiam sobie, że topilot do oświetlenia.Po chwili jesteśmy pogrążeni w mroku, skąpani wmigoczącym pomarańczowym świetle świecy.- Och.- Rozczarowana?- Nie.- Moje policzki oblewa rumieniec.- Byłam jednakzaintrygowana.- Naprawdę? Muszę to zapamiętać.Na czym skończyliśmy? Ach,tak.Sadyzm.- Klęka pomiędzy moimi rozłożonymi nogami.Mój oddechzaczyna się rwać, gdy delikatnie kładzie dłonie na moich udach tuż nadkolanami, dotykając kciukami ich wnętrz.-Potem mówiliśmy chyba oupokorzeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]