[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Są znów inne, skazane od samego zarania naodmienne ukształtowanie ich losów.Jednym spośród wędrowców towarzyszą stale na ichdrodze przyjazne wiatry, innym, przeciwnie, burze i słoty; jedni kroczą stale w słońcu, innychod kolebki nieomal zaskakuje zimowa noc.Ani jedno, ani drugie nie dzieje się bez sankcjiNajwyższego.Wiem, że w nieskończonym, nie znającym granic szeregu działań opatrznościkryje się gdzieś tajemnica ostatecznych wyroków; wiem, że skarbnica boża zawiera zarównodowody, jak zapowiedzi ich sprawiedliwości i miłosierdzia.Rozdział XIIIMonsieur Paul dotrzymuje przyrzeczeniaNa pierwszy dzień maja otrzymałyśmy wszystkie to znaczy dwadzieścia stałychpensjonarek i cztery nauczycielki nakaz zerwania się o piątej z rana, aby o szóstejwyruszyć pod przewodem profesora Emanuela, który miał wyprowadzić nas z Villette,spełniając obietnicę urządzenia dla nas śniadania na łonie natury.O ile łaskawy czytelnikmoże przypomina sobie, nie miałam zaszczytu zostania zaproszoną w momencie pierwotnegoprojektowania wycieczki wprost przeciwnie, wyraznie byłam z niej wykluczona.Kiedyjednak wspomniałam o tym obecnie, chcąc dowiedzieć się, jak mam postąpić, zostałammocno pociągnięta za ucho, bojąc się więc narazić drugie ucho na takie samo potraktowanie,nie stawiałam już więcej pytań ani też nie wysuwałam żadnych dalszych trudności. Je vous conseille de vous faire pńer! ostrzegł mnie Monsieur Emanuel, zagrażającwładczym gestem całości drugiego ucha.Jeden napoleoński poczęstunek wystarczał mijednak w zupełności, od razu też zdecydowałam się na wzięcie udziału w wycieczce.Ranek był ciepły i pogodny, ożywiony trelami^ ptasimi, rozbrzmiewającymi w ogrodzie.Zwiewne welony mgły, unoszące się sponad sperlonej rosą ziemi i trawy, zapowiadały upał.Wszystkie orzekłyśmy, że będzie gorąco, i z przyjemnością odrzuciłyśmy ciężkie wełny,strojąc się zamiast nich w suknie odpowiednie na słoneczną pogodę.Czyste, świeże,wzorzyste perkalikowe sukienki, lekkie słomkowe kapelusze, proste, skromne i nadzwyczajtwarzowe, uplecione tak zręcznie, jak tylko upleść je potrafią francuskie robotnice1 Niech się pani waży tylko dać prosić!233 oto nasze stroje na ten dzień.%7ładnej z nas nie przyszło na myśl paradować wzeszłosezonowych wypłowiałych jedwabiach, żadna nie wyciągnęła znoszonego,przyblakłego, ongiś eleganckiego kapelusza.O szóstej rozbrzmiał wesoło dzwonek, zbiegłyśmy więc hurmem ze schodów, przez carre,wzdłuż korytarza do przedsionka.Stał już tam nasz profesor, odziany nie jak zwykle wzbójecką fałdzistą pelerynę i w odwieczny bonnet grec, ale strojny w młodzieńczą sportowąbluzę z paskiem i nieco zawadiacki słomkowy kapelusz.Przywitał nas wszystkienajuprzejmiejszym dzień dobry", na co większość odpowiedziała uśmiechem.Ustawił nasparami i wnet ruszyliśmy w drogę.Ulice były jeszcze zupełnie ciche, bulwary świeżością i panującym na nich spokojemsprawiały wrażenie łąk i pól.Czułyśmy się naprawdę szczęśliwe, maszerując dziarsko izamaszyście.Nasz przewodnik umiał wzbudzać wesołość, jeśli sam był w dobrym humorze;w przeciwnym razie mógł wprawić w przygnębienie i wzbudzić paniczny lęk.Nie prowadził nas ani też nie szedł za nami, ale wzdłuż naszych szeregów, zwracając się dokażdej z nas z osobna, wyróżniając przy tym swoje faworytki, nie zaniedbując jednakcałkowicie tych nawet, których wyraznie nie lubił.Miałam specjalny powód, żeby trzymać sięz dala od niego i nie wysuwać się na pierwszy plan; a ponieważ szłam w jednej parze zGinevrą Fanshave, starałam się wykorzystać ten traf, używając jej jako parawanu, który miałodgradzać mnie od Monsieur Paula, i zmieniając miejsce w zależności od tego, czy zbliżał sięku nam z prawej, czy z lewej strony.W zamian za tę nieświadomie wyświadczaną mi przezpannę Fanshave przysługę musiałam z dobrą miną znosić na moim ramieniu ucisk bynajmniejnie znikomego ciężaru górnej kończyny tej anielskiej istoty (będąc w doskonałym staniezdrowia, nabierała stale ciała, mogę też zapewnić czytelnika, że nie było bagatelą dzwigaćciężar jej wdzięków:234niejednokrotnie w ciągu tego upalnego przedpołudnia wzdychałam do opatrzności, aby jejtrochę odjęła tych czarujących zaokrągleń).Osobliwym ukrytym powodem takiegomanewrowania był różowy kolor mojej nowej wzorzystej perkalikowej sukni, zatem fakt,który w obecnych okolicznościach budził we mnie takie samo mniej więcej uczucie, jakiegodoznawałam niegdyś, przechodząc w szalu z szerokim pąsowym obrzeżeniem łąką, na którejpasł się okazały byk.Przez jakiś czas ten system przebiegania to na prawą, to na lewą stronę, a także udrapowaniana sobie czarnej koronkowej narzutki, okazywał się celowy, z czasem jednak Monsieur Paulpołapał się, że bez względu na to, czy podchodzi do naszej pary z prawej, czy z lewej strony,zawsze natrafia na pannę Fanshave, jako na bezpośrednią swoją sąsiadkę.Ich wzajemnekontakty towarzyskie nie przebiegały nigdy tak gładko, aby jego pobudliwy temperament niekazał mu wzdrygać się niecierpliwie, ilekroć obił mu się o uszy jej angielski akcent.Podkażdym względem tak zasadniczo różnili się oboje, że nie potrafili nigdy godzić się z sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]