[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karl Bretzner, biegÅ‚y w sztucz-kach miÅ‚osnych, niczym iluzjonista wyczarowaÅ‚ butelkÄ™szampana i nalaÅ‚ sobie i RosÄ™ po kieliszku, które wychylili, wznoszÄ…c toast za Mozarta iRossiniego.Zaraz potem usadowiÅ‚ dziewczynÄ™ w wybitej pluszem lo\y, w której zasiadaÅ‚jedynie król, ozdobionej od góry do doÅ‚u pyzatymi gipsowymi amorkami i ró\ami, a samruszyÅ‚ ku scenie.StanÄ…wszy na kawaÅ‚ku tekturowej malowanej kolumny w Å›wie-tle Å›wie\ozapalonych pochodni wyÅ›piewaÅ‚ tylko dla niej ariÄ™ Z Cyrulika sewilskiego, w niekoÅ„czÄ…cychsiÄ™ koloraturach dowodzÄ…c caÅ‚ej swej sprawnoÅ›ci wokalnej i sÅ‚odkiego brzmie-nia swegogÅ‚osu.Kiedy ucichÅ‚a ostatnia nuta tego hoÅ‚du, uszu jego dosiÄ™gÅ‚o dalekie szlochanie RosÄ™Sommers.Z nieocze-kiwanÄ… zwinnoÅ›ciÄ… pÄ™dem rzuciÅ‚ siÄ™ ku niej, przebiegÅ‚ salÄ™ widowni,dwoma susami wspiÄ…Å‚ siÄ™ do lo\y i padÅ‚ na kolana u stóp dziewczyny.Bez tchu zÅ‚o\yÅ‚ swojÄ…wielkÄ… gÅ‚owÄ™ na jej spódnicy, chowajÄ…c twarz w jedwabnych faÅ‚dach w kolorze mchu.PÅ‚akaÅ‚razem z niÄ…, poniewa\ - nie majÄ…c takiego zamiaru - równie\ i on siÄ™ zakochaÅ‚: to, co zaczęłosiÄ™ jak ka\dy inny chwilowy podbój, w ciÄ…gu kilku zaledwie godzin przeksztaÅ‚ciÅ‚o siÄ™ w peÅ‚nÄ…\aru namiÄ™tność.RosÄ™ i Karl wstali, opierajÄ…c siÄ™ jedno o drugie, zdjÄ™ci strachem wobec nieuchronnego, ipotykajÄ…c siÄ™, sami -nie wiedzÄ…c jak, przeszli wzdÅ‚u\ dÅ‚ugiego korytarzyka, w którym10550 panowaÅ‚ półmrok, wspiÄ™li siÄ™ na niewielkie schodki i dotarli do tej części teatru, w którejmieÅ›ciÅ‚y siÄ™ garderoby.Na jednych z drzwi widniaÅ‚o nazwisko tenora wypisane kursywÄ….Weszli do pokoju peÅ‚nego mebli i luksusowych tkanin, w któ-rym dwa dni wczeÅ›niej po razpierwszy byli sam na sam.Nie byÅ‚o w nim okna, wiÄ™c na chwilÄ™ zniknÄ™li w kryjówce mroku,gdzie - podczas gdy tenor zapalaÅ‚ najpierw zapaÅ‚kÄ™, a nastÄ™p-nie pięć Å›wiec kandelabru -zdoÅ‚ali na nowo zÅ‚apać oddech, zagubiony wczeÅ›niej poÅ›ród szlochu i westchnieÅ„.Wdr\Ä…-cym Å›wietle \ółtego Å›wiatÅ‚a pÅ‚omyków, zmieszani i nie-zrÄ™czni, patrzyli na siebie zpodziwem, czujÄ…c wzbierajÄ…cy w sobie strumieÅ„ emocji, lecz nie mogli wymówić ani sÅ‚owa.RosÄ™ nie wytrzymaÅ‚a przeszywajÄ…cego jÄ… spojrzenia i ukryÅ‚a twarz w dÅ‚oniach, ale on oderwaÅ‚je z tÄ… samÄ… delikatnoÅ›ciÄ…, z jakÄ… wczeÅ›niej dzieliÅ‚ na czÄ…stki ciastka z bitÄ… Å›mietanÄ….ZaczÄ™liod leciutkich niczym uderzenia dziobków goÅ‚Ä™bi Å‚zawych muÅ›nięć, które naturalnÄ… kolejÄ…rzeczy przerodziÅ‚y siÄ™ w pocaÅ‚unki powa\ne i gÅ‚Ä™bokie.RosÄ™ miaÅ‚a za sobÄ… czuÅ‚e, peÅ‚newahaÅ„ i uników, spotkania z konkurentami i niektórzy z nich zdoÅ‚ali dotknąć ustami jejpoliczka, ale nigdy nie wyobra\aÅ‚a sobie, aby mo\na byÅ‚o dojść do takiego stopniaintymnoÅ›ci, \eby jÄ™zyk tego drugiego splataÅ‚ siÄ™ z jej wÅ‚asnym niczym figlarny wÄ…\, a cudzaÅ›lina moczyÅ‚a jÄ… z zewnÄ…trz i wdzieraÅ‚a siÄ™ do Å›rodka, jednak\e poczÄ…tkowa odraza szybkozostaÅ‚a pokonana przez jej mÅ‚odzieÅ„czy poryw i entuzjazm dla liryki.Nie dość, \e z równymzapaÅ‚em oddaÅ‚a pieszczoty, to jeszcze przejęła inicjatywÄ™, pozbywajÄ…c siÄ™ kapelusza i sza-rejkarakuÅ‚owej pelerynki okrywajÄ…cej jej ramiona.Od tego - do rozpiÄ™cia guzików \akietu, anastÄ™pnie bluzki - wystar-czyÅ‚o ju\ tylko kilka umo\liwiajÄ…cych ów zamysÅ‚ ruchów.Wiedziona instynktem i zaznajomiona z lekturÄ… zakazanych ksiÄ…\ek, jakie wczeÅ›niejpodkradaÅ‚a cichaczem z półek ojca, dziewczyna krok po kroku potrafiÅ‚a odtaÅ„czyćkopulacyjny106taniec.ByÅ‚ to najbardziej pamiÄ™tny dzieÅ„ w jej \yciu i miaÅ‚a go odtwarzać w najdrobniejszychszczegółach, które w póz-niejszych latach upiÄ™kszaÅ‚a a\ do przesady.MiaÅ‚o to być jedynezródÅ‚o jej doÅ›wiadczenia i wiedzy, jedyny motyw inspiracji, jaki o\ywiaÅ‚ jej wyobrazniÄ™ ipozwoliÅ‚, w wiele lat pózniej, rozwinąć sztukÄ™, jaka w pewnych - bardzo sekret-nych krÄ™gach- miaÅ‚a jej przynieść sÅ‚awÄ™.Ów cudowny dzieÅ„ mógÅ‚ - pod wzglÄ™dem intensywnoÅ›ci prze\yć- równać siÄ™ jedynie z pewnym dniem marca - w dwa lata pózniej, w Valparafso - kiedy towpadÅ‚a jej w ramiona nowo narodzona Eliza, na pociechÄ™ po dzieciach, których nie miaÅ‚aurodzić, mÄ™\czyznach, których nie miaÅ‚a kochać i domowym ognisku, którego nigdy niemiaÅ‚a zaÅ‚o\yć.WiedeÅ„ski tenor okazaÅ‚ siÄ™ wyrafinowanym kochankiem.KochaÅ‚ i znaÅ‚ kobiety dogÅ‚Ä™bnie, alepotrafiÅ‚ wymazać z pa-miÄ™ci dawne rozproszone miÅ‚oÅ›ci, frustracjÄ™ licznych po\eg-naÅ„,zazdrość, ekscesy i zdrady innych zwiÄ…zków, aby z caÅ‚-kowitÄ… niewinnoÅ›ciÄ… oddać siÄ™krótkotrwaÅ‚ej namiÄ™tnoÅ›ci do RosÄ™ Sommers.Swego doÅ›wiadczenia nie czerpaÅ‚ z peÅ‚nychpatosu objęć mizernych kurewek; Bretzner szczyciÅ‚ siÄ™ tym, \e nie musiaÅ‚ pÅ‚acić zaprzyjemność, gdy\ kobiety wszelkiego autoramentu - od skromnych pokojówek po dumneksiÄ™\ne- skÅ‚adaÅ‚y mu hoÅ‚d bez \adnych warunków, na sam dzwiÄ™k jego gÅ‚osu.Sztuki miÅ‚osnejnauczyÅ‚ siÄ™ jednoczeÅ›nie ze sztukÄ… Å›piewu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •