[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Akiva zawisł nad nim, a blask jego obnażonych skrzydeł oświetlał tęscenę jak słońce.Razgut błagalnie wyciągał do Akivy ręce:- Mój wyrok dobiegł końca i przyszedłeś zabrać mnie z powrotem.Prawda, że tak właśnie jest, bracie? Zabierzesz mnie do domu i sprawisz,że będę znów kompletny.%7łe będę mógł chodzić, latać.- To nie ma nic wspólnego z tobą - powiedział Akiva.- Czego.Czego chcesz? - wykrztusił Izil w języku serafinów, któregonauczył się od Razguta.- Dziewczyny - odpowiedział Akiva.- Chcę, żebyś opowiedział mi odziewczynie.Zwiat oddzielnyP o drugiej stronie drzwi Karou odkryła korytarz wyciosany w czarnejskale.Wychyliła się i zobaczyła, że tunel skręca po jakichś trzech metrach.Tużprzed zakrętem znajdowało się okno -wąski, zakratowany wykusz,umiejscowiony pod takim kątem, że nie mogła przez nie wyjrzeć zmiejsca, w którym stała.Wpadało przez nie białe światło i malowało naposadzce prostokąty.Karou pomyślała, że to światło księżyca, i zaczęłasię zastanawiać, jaki ujrzałaby krajobraz, gdyby podkradła się bliżej iwyjrzała.Gdzie znajdowało się to miejsce? Czy tak jak drzwi do sklepumogło się otwierać na tysiące miast, czy to było coś zupełnie innego,najgłębsze odmęty brimstone'owego gdzieś tam, którego nie mogłapojąć? Wystarczyło kilka kroków i mogła się dowiedzieć choćby tego.Ale czy śmiała?Nadstawiała uszu.Coś słyszała, ale z bardzo daleka, jakby echo wołaniapośród nocy.Korytarz był cichy.Zrobiła to.Podeszła bliżej.Kilka szybkich kroków na palcach i już byłaprzy oknie.Wyglądała przez ciężkie, żelazne kraty.Patrzyła, co znajdujesię po drugiej stronie.Napięte z emocji mięśnie twarzy rozluzniły jej się nagle pod wpływemgwałtownej paniki i szczęka dosłowniejej opadła.W ostatniej chwili zmitygowała się i zamknęła usta, a potemskrzywiła się, gdy ostrym zgrzytnięciem zębów przerwała ciszę.Wychyliła się, obejmując wzrokiem scenę widoczną przed nią i pod nią.Gdziekolwiek się znajdowała, była pewna jednego: to nie był jej świat.Na niebie widać było dwa księżyce.To rzucało się w oczy najpierw.Dwaksiężyce.%7ładen nie był w pełni.Jeden, w kształcie półkola, jaśniał ponadjej głową, drugi, blady rożek, oświetlał tylko powierzchnię góry.Z tego,co widziała w ich świetle, zorientowała się, że przebywa w ogromnejtwierdzy.Gigantyczne, okolone bramą mury obronne spotykały się zsześciokątnymi bastionami, a wewnątrz tej budowli znajdowało siępotężne miasto.Karou znajdowała się w jednej z oblankowanych wież izerkała z punktu obserwacyjnego, wysoko ponad wszystkim.Na po-zostałych wieżach widziała sylwetki strażników.Gdyby nie dwaksiężyce, mogłoby to być warowne miasto w Europie.Wykluczały to także kraty.Nie wiedzieć czemu miasto otoczone było kratami.Nigdy wcześniej niewidziała czegoś takiego.Zamykały się łukiem nad całą przestrzenią,biegnąc od jednych murów do drugich.Czarne jak żuki i brzydkie,obejmowały nawet wieże.Szybki rzut oka wykazał, że nie było żadnychdziur, pręty umieszczono tak blisko siebie, że nikt nie zdołałby się międzynimi przecisnąć.Ulice i place zamknięte były przez kraty, jak gdybyznajdowały się w klatce, a światło księżyca kładło się na wszystkimzygzakowatymi cieniami.O co w tym chodziło? Czy te kraty miałyzatrzymać coś w środku, czy powstrzymać coś z zewnątrz?1 wtedy Karou zobaczyła uskrzydloną postać zlatującą w dół, z nieba.Prawie się wzdrygnęła i pomyślała, że oto jest odpowiedz na jej pytanie.Anioł - serafin - to była jejpierwsza myśl; serce zaczęło jej walić, a rany pulsować.Ale to nie był on.To coś przeleciało nad nią i zniknęło, ale zdążyła zauważyć, że było tozwierzę, rodzaj uskrzydlonego jelenia.Czyżby chimera? Zawszepodejrzewała, że musi ich być więcej, ale widywała tylko czwórkę, któranie chciała zdradzić, czy są jeszcze inne prócz nich.Teraz pomyślała, że całe to miasto zamieszkują chimery, a poza muramijest jakiś świat, świat z dwoma księżycami, także zasiedlony przezchimery i aż musiała złapać się krat, żeby nie upaść, bo wszechświatwokół niej zdawał się drżeć i rozrastać.Istniał inny świat.Inny świat.Snując tak wiele teorii na temat tego, co znajduje się za drugimidrzwiami, nigdy nie pomyślała, że może tam być oddzielny świat,kompletny, razem z górami, kontynentami i księżycami.Z powodu utratykrwi była już i tak osłabiona, a to odkrycie sprawiło, że wszystko zaczęłosię kołysać, więc uczepiła się krat.A potem usłyszała głosy.Blisko.Znajome głosy.Słuchała ich pomrukówprzez całe życie, gdy ich dziwaczne głowy pochylały się ku sobie,skupione na dyskusji o zębach.To Brimstone i Twiga zbliżali się dozakrętu korytarza.- Ondine przyniósł Thiago - mówił Twiga.- Głupiec - odparł Brimstone.- Czy on myśli, że armie mogą sobiepozwolić na jego utratę w zaistniałej sytuacji? Ile razy mówiłem mu, żedowódca nie musi walczyć na froncie?- To przez ciebie on nie zna strachu - powiedział Twiga, na co Brimstonezareagował parsknięciem, a parsknięcie rozległo się zaskakująco blisko.Karou prawie wpadła w panikę.Spojrzała na drzwi, którymi tu weszła.Nie uda jej się do nich dotrzeć.Zamiast tego wcisnęła się w wykuszokienny i zamarła w bezruchu.Minęli ją, przeszli tak blisko, że mogła ich dotknąć.Karou przeraziła się,że wejdą do sklepu i zamkną za sobą drzwi, więżąc ją w tym dziwnymmiejscu.Była gotowa krzyknąć, byle tylko ich powstrzymać, ale minęliwejście.Panika osłabła.Zamiast niej pojawiło się inne uczucie: gniew.Gniew na te wszystkie lata tajemnic, jak gdyby nie była godna poznaniachoćby najdrobniejszych szczegółów na temat jej życia.Gniew dodał jejodwagi i postanowiła za wszelką cenę dowiedzieć się więcej, tyle, ile sięda, będąc tutaj.Podejrzewała, że taka okazja może się już nie powtórzyć.Kiedy więc Brimstone i Twiga skręcili na klatkę schodową, poszła zanimi.Schody wieży biegły spiralnie w dół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]