X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie, nawiasem mówiąc.Cosię stało z tą butelką rumu?Ciemne brwi Denzella uniosły się niemal do włosów; wskazał pana Ornistona, który zasnął i chrapał teraz głośno, trzymając wciąż butelkę w uścisku.- Nie zamierzam tego pić - oświadczyłam sucho w odpowiedzi na wyraz twarzy Denzella.Wyjęłam panu Ormisonowi butelkę z ręki i wylałam trochę rumu na czystą szmatkę,którą następnie wytarłam owłosioną nogę pana Ormistona.Na szczęście porucznik zostawiłsłoik z nićmi chirurgicznymi, a przedmiot kopnięty przez panią Raven okazał się haczykiemchirurgicznym.Będę musiała złapać końcówki przeciętych tętnic, które miały denerwującąskłonność do chowania się w ciele, cały czas tryskając krwią.- Aha - powiedział Denzell, wciąż nie rozumiejąc, ale chcąc pomóc.- Czy mogę teraz cośzrobić?- Czy mogłabym pożyczyć od pana pasek na opaskę uciskową?- Och, oczywiście - mruknął i bez wahania rozpiął pasek, obserwując mnie zzainteresowaniem.- Jak rozumiem, robiła to już pani wcześniej.- Niestety wielokrotnie.- Pochyliłam się, by sprawdzić oddech pana Ormistona.Byłchrapliwy, ale swobodny.W ciągu pięciu minut pacjent wypił prawie pół butelki - taka ilośćpewnie zabiłaby kogoś mniej przyzwyczajonego do rumu niż brytyjski marynarz.Symptomyżycia były jednak dość dobre, mimo gorączki.Niestety alkohol to nie anestezja - pacjent byłtylko oszołomiony i niewątpliwie dojdzie do siebie, gdy zacznę ciąć - ale zmniejsza strach imoże trochę stępia ból.Ciekawa byłam, czy i kiedy uda mi się znów zrobić eter.W długiej sali na paru niewielkich stołach leżały bandaże, szarpie i inne materiałyopatrunkowe.Wybrałam sporo stosunkowo czystych materiałów i wróciłam do łóżka pacjentaakurat w chwili, gdy przybyła pani Raven, zdyszana, zdenerwowana i niespokojna, czy coś jejnie umknęło, niosąc wiadro wrzątku.Po chwili pojawiła się Rachel Hunter, też zdyszana zpośpiechu, niosąc piłę brata.- Czy mógłby pan polać rumem ostrze piły, przyjacielu Denzellu? - poprosiłam,zawiązując wokół pasa jutowy worek zamiast fartucha.Pot spływał mi po plecach i łaskotałmiędzy pośladkami.Głowę owiązałam kawałkiem bandaża, by podczas operacji pot niespływał mi do oczu.- I gdyby pan mógł zmyć te plamy przy uchwycie, a potem to samozrobić z moim nożem i tym haczykiem chirurgicznym.Zrobił to z zakłopotanym wyrazem twarzy, przy wtórze pomruków zgromadzonych,którzy najwyrazniej nigdy nie widzieli czegoś tak dziwnego.Grozna obecność pana Dickatrzymała ich jednak w bezpiecznej odległości.- Czy sądzi pani, że porucznik rzeczywiście każe powiesić naszego przyjaciela? - szepnąłdo mnie Denzell, ruchem głowy wskazując Dicka.- Czy mógłby to zrobić?- Na pewno bardzo by chciał, ale nie sądzę, by mógł.Pan Dick jest angielskim jeńcem.A czy może pana postawić przed sądem wojennym?- Zapewne może spróbować.- Denzella najwyrazniej ta myśl nie poruszała.- Ostateczniesię zaciągnąłem.- Naprawdę? - To wydało mi się dziwne.Ale nie był jedynym kwakrem, któregospotkałam w wojsku.- Och, tak.Myślę jednak, że wojsko nie ma aż tylu lekarzy, by sobie pozwolić na ichwieszanie, a degradacja raczej nie wpłynie na moje umiejętności.- Uśmiechnął się do mniewesoło.- Ty nie masz żadnej rangi, jeśli się nie mylę, przyjaciółko Claire, a jednak wierzę, żedasz sobie radę.- Z boską pomocą - powiedziałam, on zaś poważnie skinął głową.- Z boską pomocą - powtórzył i podał mi nóż, jeszcze gorący od wrzątku.- Proszę się trochę odsunąć - powiedziałam do widzów.- To będzie przykre i brudne.- Och, mój Boże, och, mój Boże - powtarzała pani Raven, aż drżąc z emocji.- Jakie towszystko potworne!45.Trzy strzałyMottville, Pensylwania, 10 czerwca 1777Grey usiadł nagle, o mało nie rozbijając sobie głowy o niską belkę nad łóżkiem.Serce muwaliło, kark i skronie miał zlane potem i przez chwilę nie miał pojęcia, gdzie jest.- Trzecia strzała - powiedział głośno, myślą tkwiąc jeszcze w tym niezwykle żywym śnie,z którego obudził się tak nagle.Czy był to sen, wspomnienie czy połączenie jednego i drugiego? Stał w głównym salonieTrois Fl�ches, przyglądając się pięknemu obrazowi psa, wiszącemu po prawej stroniebarokowego kominka.Zciany zawieszone były obrazami - wyżej i niżej tłoczyły się bezżadnego porządku.Czy to prawda? Pamiętał niewyraznie, że czuł się przytłoczonynadmiarem ozdób, ale czy rzeczywiście obrazy były tak stłoczone, portrety patrzyły z góry i zdołu, we wszystkich kierunkach?W tym śnie baron Amandine stał po jednej jego stronie, dotykając go ramieniem; bylimniej więcej tego samego wzrostu.Baron mówił coś o jednym z obrazów, Grey nieprzypominał sobie jednak, co takiego - chyba coś o technice malarza.Po drugiej stronie stała Cecile Beauchamp, siostra barona, również blisko, dotykając Greya nagim ramieniem.Miałaupudrowane włosy i pachniała jaśminem.Baron natomiast używał ostrej wody kolońskiej zzapachem bergamotki i wiwery.Pamiętał - bo we śnie chyba nie wyczuwa się zapachów -połączenie ciężkich woni perfum z goryczą i popiołów w kominku i duszącym upałem wpokoju, a także lekkie nudności wywołane przez tę kombinację.Czyjaś ręka objęła jegopośladek, ścisnęła, a potem głaskała znacząco.Nie wiedział, czyja to była ręka.Tego we śnie nie było.Znów opadł powoli na poduszkę, z zamkniętymi oczyma, starając się uchwycić obrazykrążące jeszcze w jego śpiącym mózgu.Potem sen nabrał cech erotycznych - czyjeś usta najego reagującym ciele - i w gruncie rzeczy obudziły go właśnie doznania z tym związane, niewiedział jednak, czyje to były usta.Gdzieś w tym śnie występował również doktor Franklin;Grey przypominał sobie trochę obwisłe, ale jędrne białe pośladki, gdy ten szedł przed nimkorytarzem.Długie siwe włosy opadały na kościste plecy, wokół pasa miał wałeczki skóry; zpełną swobodą mówił coś o portretach wiszących także na ścianach korytarza.Ten obraz,nasycony uczuciem, był wyrazny w pamięci Greya; ale przecież on nie.nie z Franklinem,nawet we śnie.Jakoś jednak łączyło się to z obrazami.Próbował sobie przypomnieć niektóre, ale nie był już pewien, co było rzeczywiste, a copochodziło z krainy snów.Były tam jakieś pejzaże, coś, co miało być sceną egipską, choćwątpił, by malarz kiedykolwiek podróżował na południe dalej niż na wybrzeże Bretanii.Zwykłe rodzinne portrety [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •