[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na koszarach, na których wczasie naszej poprzedniej podróży puszył się dumnie białypolski orzeł, rozpościerał teraz swe skrzydła czarny orzeł rosyjski.Kozacy włóczyli się po kraju i napadali podróżnych, lecz gdywidzieli na czapce pocztyliona czarnego orła, zostawiali nas w spo-koju.Jechaliśmy więc pospiesznie, przejeżdżając bezpieczniepośród wrogich oddziałów, które kłębiły się wokoło.Tego samego dnia dojechaliśmy przez Błonie i Sochaczew doAowicza, gdzie zatrzymaliśmy się na nocny odpoczynek, bowiemw nocy kozacy nie respektowali czarnego orła bardziej niż białego.W Aowiczu znajdował się rosyjski oddział, który obwarował sięszańcami i redutami pobudowanymi wokół miasta.Spaliśmy tejnocy dość niespokojnie, mimo iż czuwały nad nami rosyjskiearmaty.Następnego dnia droga prowadziła przez miasto Plecko* doKutna.Tu napotkaliśmy niespodziewane trudności, które mogłysię skończyć w opłakany sposób.Stenkula podjął siębowiem pójść z naszymi paszportami do miejscowego rosyjskiegodowódcy, oficera o dość porywczym usposobieniu.Wrócił zpowrotem nie załatwiwszy sprawy i opowiedział, że doszło doprzykrej sceny, gdyż nie rozumieli się nawzajem.Rosjanin nieznał niemieckiego, a Stenkula rosyjskiego jedynego języka,jakim władał Rosjanin.Gdy więc Stenkula zwrócił się do niego wwyżej wymienionym języku, oficer zaczął mu odpowiadaćdługim rosyjskim zdaniem, niezrozumiałym dla naszego ziomka,który posłużył się wobec tego jedynym znanym sobie rosyjskimzwrotem i odpowiedział Nie rossamie po ruski"**, a dalejmówił już po niemiecku.Wówczas oficer zaczął się walić wpierś i ryczeć tak przerazliwie, iż Stenkula uznał, że najrozsądniejbędzie oddalić się.Zmialiśmy się z tego nieporozumienia, lecz wkrótce ogarnął naspoważniejszy nastrój, gdy poczmistrz na pytanie o konieodpowiedział, iż oficer rosyjski zabronił nas dalej wiezć, gdyżjeden z nas go obraził.Nie pozostawało nic innego, tylko zabraćsię do wyjaśniania sprawy.Chłapowski znał rosyjski, poszedł więcdo rozgniewanego oficera, którego gwałtowność znalazła ujście wnajokropniejszych przekleństwach i złorzeczeniach.Chłapowskizaczął z wyszukaną grzecznością zapytywać obrażonego, czegowłaściwie od nas żąda, i po wielu daremnych próbach udało mu sięw końcu dowiedzieć, iż Rosjanin zrozumiał, że Stenkulapowiedział do niego Bist du verflucht!65.Powiedzenie to oficerznał i poczuł się obrażony.Po wielu pochlebstwach, tak przesad-nych, że tylko prawdziwy Rosjanin mógł je strawić, i po wy-tłumaczeniu pomyłki oficer utrzymywał mimo wszystko, iż czujesię głęboko obrażony i nadal groził swym gniewem.Chłapowski i Stenkula wrócili więc nie załatwiwszy sprawy* Tak w oryg.** Tak w oryg.i czekaliśmy teraz tylko, aż zostaniemy odesłani jako więzniowiedo Warszawy, gdzie nasz los był nietrudny do przewidzenia.Postanowiliśmy wiec raz jeszcze, tym razem wszyscy, próbowaćuspokoić rozgniewanego oficera.Najwyrazniej jednak nie życzyłon sobie więcej rozmów, gdy bowiem zobaczył nas przez okno,posłał służącego z wyjaśnieniem, że nie zamierza przeszkadzać namw podróży ani też nie chce zamienić z nami jednego choćby słowa.%7łyczenie to uszanowaliśmy, co uwolniło nas od jakichkolwieknowych pomyłek językowych.Pojechaliśmy dalej przez Krośniewice a na noc zatrzymaliśmy sięw Kłodawie.Mieliśmy szczęście, wyjeżdżając tak wcześnie z Kutna, bowiempolski korpus, który następnego ranka przeprawił się przez Wisłę,stoczył bitwę ze znajdującymi się tam Rosjanami.Bylibyśmy zgu-bieni, bowiem Polacy uważaliby nas teraz za wrogów lub zdraj-ców, skoro podróżowaliśmy pod rosyjską opieką.Z Kłodawy pojechaliśmy do Grzegorzewa.Zaczęliśmy się tamnaradzać, czy z Koła gdzie droga się rozdzielała jechać do Kalisza,czy też ruszyć dalej drogą na Słupce.Na drodze do Słupiecobawialiśmy się spotkać oddziały polskich maruderów, któreprzeprawiły się przez Wisłę i przedarły przez pierścień rosyjskiejarmii.Droga na Kalisz była w naszym przekonaniu pewna isądziliśmy, że bezpiecznie nią ujdziemy.Wybraliśmy jednak drogęna Słupce nie z przekonania, iż bezpieczniej tamtędy dojedziemy,lecz kierowani raczej intuicją, która mówiła nam, by nie jechaćprzez Kalisz, nie wyjaśniając jednak dlaczego.Jak słyszeliśmy pózniej tego samego dnia została stoczona podKaliszem bitwa pomiędzy Polakami i Rosjanami.Bez wątpieniapadlibyśmy jej ofiarą, gdyby jakiś traf nie kazał nam podróżowaćtą właśnie drogą, którą uważaliśmy za najmniej bezpieczną.W Grzegorzewie czekaliśmy trochę na pojazd i wtedy właśniewszedł do naszego pokoju kozak rozejrzał się badawczo dokoła,wyszedł i udał się do pobliskiego lasu.Gdy ruszaliśmy w drogęzrozumieliśmy dlaczego nas odwiedził bowiem z lasu wyłoniła sięchmara kozaków, która jednak od razu zniknęła, usłyszawszytrąbkę pocztyliona i zauważywszy czarnego orła.Widzieliśmy wczasie drogi ich połyskujące na skraju lasu lance.Pod wieczórdotarliśmy jednak szczęśliwie do brzydkiego i brudnego miastecz-ka Słupce, które leży na granicy pomiędzy Polską właściwą a Polskąpruską.Spotkaliśmy tam różnych Poznaniaków, wśród nich wielu przyja-ciół którzy rożnymi drogami i na rożne sposoby przedostali się tuszczęśliwie z Warszawy.Nie byli jednak teraz przez to wcalew lepszym położeniu.Pruska straż graniczna miała bowiem suro-wy rozkaz, by nie przepuszczać pod żadnym pozorem żadnegoPoznaniaka, który bez pozwolenia króla pojechał do Polski, a terazchciał przekroczyć granicę, by wracać do swoich.Trudno sobie wyobrazić bardziej przykrą sytuację niż ta, w jakiejznajdowali się obecnie ci Poznaniacy.Mimo tysiącznych nie-bezpieczeństw udało im się przekraść do granicy swego kraju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]