[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Urodzona w Rumunii, w Transylwanii.- W Rumunii? - palnęłam.- Myślałam, że się urodziłam w Michigan albo w Nowym Jorku!- Akty urodzenia zostały zamienione dla waszego bezpieczeństwa - wtrąciła siostra Mary.- Zpodobnych powodów Zara i Innee dostały inne imiona.Nie martwcie się.Oryginały są zabezpieczonew naszych archiwach.- To znaczy, że spałaś z mnóstwem różnych facetów - stwierdziła Dolly bez ogródek.- Proszę, nie mieszaj sacrum i profanum! - pouczyła ją Mary.- Nie zamierzam tolerować brakuszacunku.Sarah skinęła Dolly głową, bez urazy.- Tak.Poza Zarą i Innee wszystkie macie innych ojców.Specjalnie wybranych ze szczególnychpowodów, na które złożyło się ich kulturowe, religijne i genetyczne dziedzictwo.- To znaczy? - drążyła Hen.- W waszych żyłach płynie ta sama krew i tylko to się liczy - odparła Sarah.- Należy jej się odpowiedz.Chce się dowiedzieć czegoś o swoim ojcu - nalegała Gimmi.- W dowolnej kolejności.- Sarah odchrząknęła, a po jej twarzy przemknął cień smutku - wasiojcowie to: wyznawca hinduizmu, muzułmanin, buddysta, katolik, protestant i żyd.- Ale dlaczego zostałyśmy oddane? Po co rodzić dzieci, żeby je zaraz potem oddawać? - Zara czuła się305zagubiona, jej mózg pracował w tempie tysiąca obrotów na sekundę.- Wszystko da się wyjaśnić.Waszą inicjację inaczej zaplanowano, ale ja zachorowałam i topokrzyżowało szyki.Gimmi i Dolly mogą potwierdzić, że inicjacje miały się odbyć w waszeosiemnaste urodziny.Próby przeprowadzano zgodnie z wyraznym rozkładem, który był utrzymywanyw najściślejszej tajemnicy.Najstarsze czekały najdłużej i za to im dziękuję.Gimmi i Dolly pokiwały ze zrozumieniem głowami, choć nie wyglądały na szczególniepodekscytowane.- Czekałam na ten dzień prawie osiem lat - powiedziała Gimmi, zwracając się do nas, swoich sióstr.Ja ledwo przetrwałam ostatnich kilka tygodni, a i tak omal nie postradałam zmysłów.Zastanawiałamsię, czy wiedziały, na co czekają, kiedy odezwała się Va-Va.-Wiedziałyśmy, że na coś czekamy, Beth.- Uśmiechnęła się.- Tylko nie miałyśmy pojęcia, że naciebie.Sześć dziewczyn przytaknęło, jak jeden mąż.Mary wyciągnęła z teczki dossier i wręczyła naszejmatce.- Drogie panie, gdybym umarła, to byłoby wasze dziedzictwo - oznajmiła cicho Sarah.- Ale ponieważocaliłyście mi życie, potraktujcie to jak dar.Siedem złotych kopert zostało rozdanych.I nagle usłyszałam, jak Zara gwałtownie łapie powietrze,tak samo Innee, z ust Hen wydobywa się okrzyk A niech mnie!", a z piersi Dolly wyrywa się szloch.- Dlaczego? - spytała Innee.- Jedno drzewo, wiele gałęzi, żadnych zobowiązań - odparła zwięzle Sarah.- Macie do wykonaniaważną pracę i potrzebujecie środków, żeby ochronić i wypełnić to przeznaczenie.306- Co to takiego? A jeśli nie zechcę? Jeśli będę wolała żyć po prostu swoim życiem? Takim, jakiewybiorę? - dopytywała się zbuntowana Gimmi.- %7ładnych zobowiązań - powtórzyła Sarah.- Wolna wola.Macie wybór.Ale jesteście Siedmioma Pro-mieniami.Uzdrowiłyście mnie, to żywy dowód waszej mocy, świadectwo siedmiu duchowych darów:uzdrawiania, cudów, języków, proroctwa, rozpoznawania ducha, wiedzy i widzenia.Ode mnieuzyskacie pewność, że te dary są prawdziwe.%7ładna z was nie oszalała.Rozejrzałam się po pokoju.Każda z nas zareagowała na te słowa.Wszystkie w swoim czasie tak osobie myślałyśmy, nie tylko ja.- Ukryjcie swój talent albo dzielcie się nim, ale wykorzystajcie go w dobrym celu - pouczała matka.-Bo inaczej zniszczy wam życie.Ostatnie słowa zabrzmiały głucho.%7ładna z nas nie wątpiła, że Sarah jest z nami szczera.- Czy to grozba? - spytała Gimmi.- Prosta prawda - odparła Mary.- Możecie potrzebować tych środków, żeby bronić się przed tymi, którzy zechcą was wykorzystać.-Policzki Sarah płonęły z emocji, ale była szczęśliwa.-Mam nadzieję, że je przyjmiecie.Nie nadążałam za tym wszystkim, więc po prostu otworzyłam kopertę.W środku znalazłam świeżutkiczek.Wystawiony na mnie.Zauważyłam sporo zer.Dokładnie siedem.Zaraz potem usłyszałamwrzaski.Z radością stwierdziłam, że te okrzyki szczęścia i zera są moje.Rozdzial 27Zanim zostałyśmy odwiezione z powrotem do siedziby 7RI, rozejrzałam się po pokoju.Nasze reakcjena nowiny były tak różne jak nasze włosy i było jasne, że pytań jest dużo więcej niż odpowiedzi.Pożegnałyśmy się ze wskrzeszoną Sarah David i opuściłyśmy miejsce naszego pierwszego cudu.Wyszłyśmy ze szpitala, a wokół nas zawirowały płatki śniegu jak w jakiejś szklanej kuli.I kiedy zmie-rzałyśmy do vana otoczone własnym ekosystemem, zasypałyśmy Mary gradem pytań.- Co to takiego tych Siedem Promieni? - chciała wiedzieć Gimmi.- Zdaje się, że to ma coś wspólnego z konstelacją Plejad - odparłam.- Ale nie jestem pewna.- Skąd ona wzięła te pieniądze? - Liczba zer totalnie oszołomiła Hen.Trudno się dziwić.- Ród Davidow to imperium - wyjaśniła cicho Mary.- Sarah była jedną z ostatnich żyjących spadko-bierczyń dziedzictwa, który liczy sobie tysiące lat.To znaczy, dopóki wy nie przyszłyście na świat.Zgodnie z rodzinną ugodą miała.- Mary zamilkła.- Cóż.od314waszej matki wiele oczekiwano.Myślę, że dacie jej okazję, żeby sama wam opowiedziała swojąhistorię.W całej grupie panowało niemal namacalne podenerwowanie w związku z tymi wszystkimi pytaniamibez odpowiedzi.Byłyśmy równocześnie przeładowane informacjami i niedoinformowane.- Co powinnyśmy zrobić? Kto nas ściga? - niepokoiła się Dolly.- Jak się bronić? Całodobowaochrona? Pancerne samochody? Jak?Mary spokojnie przyjmowała słowne pociski.Celowałyśmy w nią pytaniami, na które nie miałaochoty odpowiadać.- Kim dokładnie są nasi ojcowie? - naciskały Gimmi i Hen.Kiedy zakonnica milczała, zrenice Innee poleciały w tył głowy, ona zaś zaczęła rymować po swojemu,mówiąc różnymi językami.Zara podskoczyła do siostry, zamknęła jej powieki i na głos cierpliwiezaczęła tłumaczyć zagadkowe słowa.- Ojcowie, którzy żyją? Ci, którzy żyją - wyszeptała Zara - szukają was.Ale jest jeden mężczyzna.-Zara nie nadążała, Innee mówiła zbyt szybko.- Co takiego? Zaro, co? - ponaglała Va-Va, oglądając się na Mary w poszukiwaniu pomocy.Jeśli jednak Mary potrafiła dokończyć zdanie, nie zrobiła tego.Potoki słów Innee wypełniły wnętrzevana.Zara słuchała uważnie.- Ten człowiek - ciągnęła - kontroluje ludzi, którzy chcą kontrolować was.Spojrzałyśmy na Mary, czekając na potwierdzenie.Wyczytałyśmy je z drobnej twarzy.Innee mówiłacałkowitą prawdę.309I wtedy Zara zaczęła przemawiać w jakimś obcym języku.- Hou elkaars handen vast! - Zamilkła i zmieniła akcent: - Dastemunoo begereem! - I znowu: - Emsickyedee!Instynktownie chwyciłyśmy się za ręce.Widząc to, Mary krzyknęła:- Nie! Nie łapcie się za ręce! Nie dotykajcie jedna drugiej! - A do szofera: - Zjeżdżaj na bok! No już!Za pózno.Nasze dłonie się zacisnęły i wybuch światła zalał samochód.Wirująca siła nagleprzyszpiliła nas do ścian.Wydawało się, jakbyśmy pedałowały, a podłoga uciekła nam spod stóp.Samochód nie zmienił kierunku, ale my tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]