[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jejpulchne ciało było wciąż apetyczne.Szeptano, że poszukiwała pociechy wswym wdowieństwie z mężczyznami dyskretnymi albo mającymi jeszczewięcej powodów, aby zachować w tajemnicy jej miłostki - to znaczy zeswymi służącymi.Stary Jacopo Pazzi, patriarcha władający rodziną, miałpodobno szczególnie ciężką rękę wobec tych domowników, którzy zle sięprowadzili.Mówiono - w tajemnicy oczywiście - o pewnym niedelikatnymsłudze, tak okrutnie pogryzionym przez myśliwskie brytany, że zmarł z ran,o jakiejś zbyt gadatliwej służącej, uduszonej i pogrzebanej w lesie z ustamipełnymi ziemi, o młodej kuzynce, której ktoś zrobił dziecko nie w porę,zmarłej z powodu upływu krwi.Jeśli to, co mówiono o Hieronimie, byłoprawdą, ryzykowała wiele, ale była przebiegła i umiała ująć swego teścia.Miała na niego znaczny wpływ, gdyż oboje byli ogarnięci tą samą pasją:gromadzeniem pieniędzy.RLTHieronima rzuciła z gniewem monetę na kontuar i zamierzała wyjść, aleFiora ją powstrzymała:- Nie możesz tak wyjść, kuzynko! Poproś chociaż pana Landucciego ojakiś balsam, aby zatuszować to oko.Są takie, które czynią cuda.- powie-działa niewinnie.Hieronima, zmierzyła wzrokiem dziewczynę, po czym rzuciła z furią,głosem jak syk żmii:- Mój welon powinien wystarczyć.A co do ciebie, ty wstrętny bękar-cie, kto ci pozwala traktować mnie jak równą sobie? Zejdz mi z drogf!Fiora nie była osobą, która pozwalałaby się bezkarnie obrażać:- Nie ośmieliłabyś się powtórzyć tego przed moim ojcem! Przy nim je-steś słodka jak cukierek, a teraz jesteś w domu przyjaciela mojego ojca.- Posłuchajcie, jak skrzeczy! - zaśmiała się szyderczo Hieronima.-Prawdziwa księżniczka z tej dziewczyny, daję słowo.- Jestem więcej niż księżniczką - córką Francesca Bel-tramiego.- Jesteś tego całkiem pewna?Nawet jeśli to perfidne pytanie zmieszało Fiorę, nie dała tego po sobiepoznać.Podnosząc dumnie głowę rzuciła:- Mój ojciec jest tego pewien! To więcej niż mogą powiedzieć niektó-rzy mężczyzni.Cornelia Donati, która już przyszła do siebie po rozbiciu słoika stanęła uboku dziewczyny.- Nie wdawaj się w dyskusje z tą żmiją, mała.Twój ojciec jest porząd-nym człowiekiem, wiadomo.Wszyscy go szanują.Nie można tego powie-dzieć o Pazzich.Idz swoją drogą, Hieronimo.Mamy cię dość.RLT- Idę, lecz jeszcze się spotkamy, Cornelio Donati! A co do tej tutaj, bli-ski jest dzień, kiedy w moim domu zdana będzie na moją laskę i niełaskę;dowie się co to znaczy obrażać mnie publicznie.Wyszła w poszumie welonów i sukien w kolorze fioletu -jej ulubionym- uznawała go bowiem za twarzowy dla blondynek.Obecni w sklepie spoj-rzeli po sobie ze zdumieniem, spowodowanym ostatnim zdaniem:- Co też ona chciała przez to powiedzieć? - spytała Chiara.- Nie bardzowiem, w jaki sposób mogłaby trzymać Fiorę w swoim domu.- Chyba że chce ją wydać za swego syna? - podszepnęła Cornelia.- Tego okropnego, garbatego i kulawego karła? - oburzyła się Chiara.-Pan Francesco musiałby oszaleć.nigdy się to nie stanie.- Jednak tego właśnie pragnie - powiedziała gruba Co-lomba.- Jej słu-żąca powiedziała mi o tym co nieco pewnego dnia u sprzedawcy świec.Donna Hieronima uważa, że to najlepszy sposób, aby majątek pana Beltra-miego pozostał w rodzinie.Wszyscy przecież wiedzą, że donna Fiora dzie-dziczy po ojcu.- I jest to sprawiedliwe! - stwierdziła Cornelia Donati.-Dobrze rozu-miem jednak, że Hieronima ma chrapkę na majątek, który, gdyby nie Fiora,jej przypadłby w udziale.Niełatwo jest się pogodzić z taką stratą.Tym bar-dziej że skoro jej nieboszczyk mąż nie był pierworodnym synem, nie możeona wiele oczekiwać po Jacopie.Stary coś pewnie zostawi temu nieszczę-snemu Pietrowi, ale dla niego i matki nie będzie to wiele.Fiora nic nie mówiła.Zamarła z przerażenia na samą myśl, czym mo-głaby się stać w rękach tej kobiety.Kobiety, która zachowywała się tak,RLTjakby była przekonana, że ma rację.Na szczęście Leonarda, widząc jejwzburzenie, objęła ją opiekuńczo:- Nie zamartwiaj się, skarbie! Wszystkim zdarza się mieć marzenianiemożliwe do realizacji.Pomysł donny Hieronimy pozostanie tym, czymjest: iluzją.Jednak ona sama również nie była całkiem spokojna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]