[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spodziewała się sporu, perswazji, ale nie tak zde�terminowanej deklaracji.Wjeżdżali już między staj�nie, znajdujące się w bocznym skrzydle domostwaBishops-gate, i nie było czasu wygłosić ciętej riposty,jaką miała na końcu języka.Fergus zeskoczył z konia i pochwycił ją wpół.Na wi�dok błysku w jego oczach Nicola pojęła, że obecnośćchłopców stajennych w najmniejszym stopniu nie wpły�nie na jego zamiary.Zbyt dobrze znała te oznaki.- Nic z tego! - wykrzyknęła, zawieszona w powietrzumiędzy końskim grzbietem a twardym gruntem.-W żadnym razie nie zamierzam ci pomagać, panie.Nawet nie będę próbować.-Spodoba ci się - zapewnił, wciąż trzymając jąw powietrzu.- Nie spodoba mi się. - Nawet jeszcze nie spróbowałaś.Gdy spróbujesz,zmienisz zdanie.- Nie mam zamiaru.Postaw mnie.Chłopak stajenny odprowadził ogiera na bok i zo�stali sami na dziedzińcu.Fergus stał tuż obok Nicoli.Poczuła, że ma już dosyć emocji na jeden dzień i żenie jest w stanie znieść obecności tego dominującego,aroganckiego mężczyzny ani sekundy dłużej.Kiedyśmarzyła o bliskości, o tym, by zwrócił na nią uwagę;teraz obawiała się tego.Czuła od niego zapach potui konia; coś ukrytego i podniecającego nie dawało jejspokoju, zwiększając jeszcze zamęt w głowie i przy�wodząc na myśl niedawne wspomnienia.Miała świa�domość, że jej obrona słabnie, i gdy Fergus przybli�żył się o krok, nie zareagowała wystarczająco szybko.W chwilę potem było już za pózno.Zamierzała stawić mu opór, ale gdy ujął jej prze�guby jedną ręką i przytrzymał za plecami, znierucho�miała.Ustami uciszył okrzyki protestu; były ciepłei zmysłowe.Nicola bezwładnie przywarła do Fergusa,przypominając sobie wszystkie niestosowne sny, któ�re prześladowały ją od kilku dni.Kolana ugięły siępod nią i poczuła się słabą, bezradną kobietą, zupeł�nie bezbronną wobec męskiego natarcia.Wewnętrznygłos, który nawoływał do rozsądku, szybko ucichł podnaporem kolejnych pocałunków, które płynnie prze�chodziły jeden w drugi.Bezmyślnie i bez wysiłku od- powiadała mu tym samym.Niby w transie, podąża�ła za doznaniami, czekając na kolejne.Oprzytomniaładopiero wtedy, gdy obok nich rozległo się rżenie koniai stuk przewracanego na kamienie wiadra.Przez chwilę obydwoje usiłowali złapać oddech.Fer�gus patrzył Nicoli prosto w twarz.Powoli uniosła powie�ki, odsłaniając oczy pełne niepewności i cierpienia.- Chciałaś się mnie pozbyć, pani - szepnął.- Nocóż, to ci się nie uda.Przynajmniej to pozostanie cina zawsze w pamięci.Puścił jej przeguby i natychmiast odsunęła się odniego jak oparzona.- Jeśli chodzi o ciebie, panie, najbardziej utkwiły miw pamięci twoje grubiańskie szkockie maniery.Rozu�miem, że to miała być kolejna demonstracja twoichżądz! Lord John potrafi powstrzymać swoje, więc na�dal ma nad tobą przewagę! - wybuchnęła gniewnie,chcąc zranić go jak najboleśniej.- Bigamista i cudzołożnik nie może mieć nademną przewagi - odrzekł Fergus z wyrazną pogardą.- Także finansowej.Mój sługa mówi, że gra w kartyidzie lordowi Johnowi średnio.Ile z twoich pienię�dzy pomógł ci już wydać?- Czy jest jeszcze jakaś zbrodnia, o którą możesz gooskarżyć?Odsunęła się od niego o kilka kroków i przystanęłaprzy otwartych drzwiach stajni. - Wiele, ale wolałbym porozmawiać o czymś cie�kawszym, na przykład o dacie naszych zaręczyn.Po�gódz się z tym wreszcie, moja pani.Nicola mogła odwrócić się i odejść, a wówczas Fer�gus musiałby podążyć za nią albo też przytrzymać jąsiłą, żeby dokończyć rozmowę.Opuszczenie stajnibyłoby najprostszym i najrozsądniejszym wyjściem,a jednak nie zrobiła tego i gdy w pózniejszych latachwracała myślami do tego epizodu, zastanawiała się, coją wówczas zatrzymało.Miała nadzieję, że to, co powiedziała, zabrzmiałowystarczająco stanowczo.Oczekiwała od niego skru�chy i przeprosin.Jeśli naprawdę chciał ją pojąć za żo�nę, to powinien zachowywać się zupełnie inaczej: byćdla niej miły, adorować ją, spełniać jej zachcianki, takjak robił to lord John.On jednak był równie szorst�ki, jak kiedyś; do tego dołączyła się pierwotna zmy�słowość, której nawet Nicola nie potrafiła zignorować.Reagowała na jego magnetyzm już w bardzo młodymwieku, choć wtedy nie potrafiła tego nazwać; czuła je�dynie cierpienie, jakie jej zadawał.Teraz ta zmysło�wość uderzyła w nią jak tona kamieni.Nicola miaławrażenie, że przez całe życie pragnęła od niego właś�nie takich pocałunków, jakimi ją obdarzył, i że dosta�ła naraz zbyt wielką dawkę.Zbyt wiele, nazbyt szybko.Nie była na to przygotowana.Myśl, że kiedykolwiekmogłaby być na to gotowa, wzbudzała w niej gniew; również jej własne reakcje były powodem do złości.Fergus teraz już wiedział to, co wolałaby zachowaćprzed nim w tajemnicy, choćby tylko dlatego, by zra�nić jego ambicję.Widział jej słabość i zapewne dlategonie ustawał w ofensywnie, tak jak wcześniej, podczaspojedynku na rapiery.Fergus był wystarczająco doświadczony, by do�strzec, że Nicola przestała stawiać opór, choć bitwajeszcze nie była wygrana.- Nicola - powiedział - czy słyszałaś, co powiedzia�łem? Nie poddaję się.Prywatnie możemy walczyć ze so�bą, ile tylko zechcesz, ale publicznie musisz udawać.- Co mam udawać? Nie interesuje mnie walka z to�bą, ani publiczna, ani prywatna.Twoja osoba w ogólemnie nie interesuje i z pewnością nie zamierzam.Znów ją do siebie przyciągnął, nie pozwalając jejskończyć.- Owszem, moja pani, moja osoba bardzo cię in�teresuje - szepnął szorstkim głosem.- Odkąd się tupojawiłem, bezustannie ze mną walczysz.Wystarczy,że na ciebie spojrzę, a ty już wyciągasz pazurki.Pró�bowałaś mnie obrazić na wszelkie możliwe sposoby,zasłużenie i niezasłużenie.Może powinienem cię wte�dy przełożyć przez kolano.A teraz drapiesz jak dzikakotka, bo boisz się tego, co się z tobą dzieje.- Co za bzdury! - syknęła, zdając sobie sprawę, żeon ma rację. - Więc co to jest, jeśli nie lęk? Myślisz, że chcę cięskrzywdzić?- Puść mnie!- Powiedz mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •