[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ma miejsce wreszcie wobeccałych narodów.Uczymy się pojmować naród jako wielkie zbiorowedzieło pokoleń, uczymy się kochać i rozumieć te wielkie całości.Ule-gamy tu często złudzeniom: przypisujemy znaczenie obiektywnej, rze-czywistej jedności własnym stanom poznawczym, utożsamiamy wła-sny nasz proces psychologiczny rozumienia, klasyfikowania z surową itwardą pracą dziejowego życia, podstawiamy myśli na miejsce twór-czości dziejowej, operujemy złagodzonymi dysonansami i spotęgowa-ną harmonią.Pomimo to jednak jest coś istotnego w tych naszych sta-nach psychicznych.Sprawiedliwość oddalenia nie całkiem jest złudze-niem i można powiedzieć, że nasze doświadczenia w dziedzinie obcychkultur są i powinny być korygowane przez doświadczenie realnej pracyu siebie i odwrotnie: uczymy się, gdy wracamy z obcego nam światadokładniej, lepiej rozumieć całość własnego naszego gmachu.Tylko usiebie, tylko przez własne życie nabywa się poczucia realnego wysiłku,poznaje się rzeczywistość przezwyciężanej przez ludzką wolę histo-rycznej siły ciążenia; ale zetknięcie z obcymi kulturami wyrabia w naszmysł całości, zdolność ujmowania wielkich dziejowych planów.Gdyzbywa nam na życiu własnym, plany te wydają się jakimiś nadprzyro-dzonymi potęgami, geniuszami, które rządzą ludzkim losem; gdy zby-wa nam na szerokim widnokręgu, przestajemy rozumieć własną, nawetdokonywaną przez nas pracę.Zrozumienie intelektualne wyradza się wpowierzchowny, szematyczny optymizm; otacza nas światem, utkanymz samej myśli,  a więc nie stawiającym istotnego oporu.Wydaje sięnam, że dość znalezć plan naszego życia, połączyć je z nim myślowąlinią, a przez to samo potoczy się ono lekko i niezawodnie jak po rel-sach.Wydawać się może, że jest to nieuchronne, że istnieć może takitylko olimpijski spokój punktu widzenia Syriusza albo ślepe i niemeparcie jakiegoś dogmatyzmu chwili; albo  morlockizm 24 dziejowyalbo bezoporne unoszenie się w abstrakcji.24Patrz Wells: Podróż w czasie.Ciekawy przykład przesuwania perspektyw dziejo-wych mamy u Engelsa.Z jednej strony mamy u niego patos spinozystyczny wy-nikający z kontemplacji wielkich procesów dziejowych, pochłaniających jed-nostkowe wysiłki, porywających z sobą wszystko, pózniej mamy spojrzenie kuobecności jako możliwemu momentowi takiego procesu: tu wszystkie dramatychwil, antagonizmy, rozdarcia  stają się w tej perspektywie minimalnymi (Por.Listy do Sorgego), sam Engels wydaje się jakimś dobrotliwym olbrzymem, pa-trzącym z pobłażaniem na  koziołki historii.Powiedziećby można, że PodróżGulliwera jest komentarzem do zrozumienia pism Engelsa.Pewne zagadnieniaNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG231Gdy zaczynamy rozumieć prawdziwe znaczenie tego zagadnienia,rozumieć jego głębokość, odsłania się nam prawdziwe znaczenie  hu-moru.Spostrzegamy, że jest to coś więcej niż forma literacka, że ma-my tu do czynienia z pewnym rodzajem głęboko nowoczesnej religiinarodowej, że jest to stan duszy, pozwalający bez kłamstwa, zacieśnie-nia i obłudy brać świadomy udział w stwarzaniu nowoczesnego życia,stan duszy, potęgujący nasze usposobienie czynne i nie kaleczący jed-nocześnie w niczym naszej swobody umysłowej.Kto chce przekonaćsię, jak skomplikowanymi i głębokimi są prawa, rządzące przekształ-ceniami wzruszeń ludzkich, niech zapozna się z historią i strukturą mo-ralną humoru.Studium takie stanowiłoby zarazem wstęp do głębokiegozapoznania się z wewnętrzną duszą literatury i kultury angielskiej.Bi-blia i głębsze od niej pokłady psychiczne religii północy, Shakespeare ipurytanizm, Swift i Milton, walka o panowanie nad morzem i głębokiepoczucie rodzinnego życia, nowoczesny przemysł i tęgi opór tradycjifeodalno-rodowej:  wszystko to tkwi w tym zdumiewającym stanieduszy, którego głębokość odsłania się nam nagle i niespodziewanie, iwtedy staje się dla nas jasnym wiele z tego, co przedtem zastanawiałonas w literaturze angielskiej jak zagadka.Gdy na przykład roztwierająsię niespodziewanie między wierszami powieści Dickensa perspektywyw nieskończoność, gdy poprzez płacz i śmiech jego postaci, poprzezich powszednie banalne rozmowy i gesty dojdzie do nas nagle jakbybłysk miecza archanioła z Miltonowskiej epopei, jakby tchnienie tęsk-noty wiecznego upadku i wygnania, to nie jest to czysto zewnętrzniewpleciona w przęsło powieści reminiscencja, lecz odsłania się ten samgłęboki religijny szacunek dla życia ludzkiego, dla bezwzględnie zin-dywidualizowanych duchowych procesów, jaki cechuje dumny arysto-kratyczny artyzm zmarłego niedawno mistrza Jerzego Mereditha.Wi-dzicie wszystkie dziwactwa tych Dickensowskich postaci, ich gestyzewnętrzne, ich całą tak bardzo dzisiejszą ograniczoność, znacie posta-cie ich dusz, ich ukształtowanie; wiecie, jak wzrastały one i rozumieciedobrze, że żadna z nich nie jest jakimś ostatnim słowem ludzkiej natu-ry, żadna nie jest specjalnie ad hoc stworzonym, uroczystym, metafi-zycznym reprezentantem gatunku.Przeciwnie, każda z nich jest uwa-runkowana i ograniczona w pewien najzupełniej specjalny sposób, takznamy wszystkie brodawki na jej twarzy, wszystkie garby i narośle jejwydają się temu pisarzowi sprawą nadludzkich konieczności, inne maleją mu doroli igraszek.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG232duszy, wszystkie śmiesznostki jej kostiumu, jej codziennego zachowa-nia się, że jej losy wydają się nam czymś zewnętrznym względem nassamych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    php include("s/6.php") ?>