[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dodatkukażdy z nich miał ze dwadzieścia kilogramów więcej od niego.Wprawdzie oni chcieli tylko pomóc, ale Stone nie tolerował,żeby jakikolwiek mężczyzna poza nim ją dotykał.Whitney przyjechała tu furgonetką i Stone powiedział, żebędzie jechał za nią do pracowni swoim samochodem.- A może mas? jeszcze jakieś inne stworzenie, które po-trzebuje twojej pomocy?Zaprzeczyła.- Nie mam dziś wieczór nic więcej do roboty.- Uśmie-chnęła się.- Jestem cała twoja.Przesunął ręką po włosach Whitney, a potem przytrzymałjej głowę, żeby ją pocałować.Pocałunek był przelotny i niezadowolił go.Spojrzał jej w oczy.- Nie jesteś jeszcze moja - burknął.- Ale będziesz.Whitney, nieco skonsternowana, starała się skupić na pro-wadzeniu samochodu.Przez kilka ostatnich dni Stone wyka-zywał niezwykłą cierpliwość, ale ona czuła, że jej naduży-wa.On starał się dostosowywać do niej, teraz przyszła kolejna nią.A nie prosił o wiele.Chciał ją widywać, chciał z niąSR być wieczorami, po pracy.Nigdy nie miała zaplanowanychgodzin swojej pracy i to przeszkadzało w wyznaczaniu ichwspólnego czasu.Zajęcia Stone'a nie pozwalały mu przystosowywać się dojej wolnych chwil.Czuła, że teraz to ona musi zmienić swojenawyki.W przeszłości, kiedy musiała, potrafiła się nagiąćdo planów i schematów.I może to zrobić teraz.Jeżeli chcia-ła dalej widywać Stone'a, musiała poczynić kilka ustępstw.Stone'a zatrzymały po drodze wielokroć czerwone świat-ła, tak więc Whitney przyjechała do pracowni pierwsza.Wszedł i przywitał się z MeMnem.Nie zdążył zamienićz nim nawet paru słów, gdy Whitney złapała go za rękę.Po-ciągnęła go z powrotem do wejścia, jakby się paliło.- Skąd ten pośpiech? - spytał.- Mamy coś do zrobienia - powiedziała, zamykając drzwi.Poszli do samochodu.- Na przykład?Uśmiechnęła się promiennie.- Jedziemy na zakupy.Sklepy, które wybrała Whitney, miano zamykać za półgodziny, ale ona wiedziała, czego szuka, i zaczęła spokojnieprzeglądać gabloty.Stone był zdumiony, gdy zobaczył, do jakiego sklepu zo-stał zaciągnięty.Przez chwilę zmagał się z różnymi przy-puszczeniami, ale wszystkie odrzucił.Wreszcie odezwał się:- Whitney, to jest przecież sklep jubilerski.Przeglądała właśnie którąś z półek za szkłem.- Wiem - odpowiedziała.- Whitney, tam są zegarki.Posłała mu przez ramię miażdżące spojrzenie.- Przecież o tym wiem.Mam zamiar kupić zegarek.Wskazała ekspedientce tacę z zegarkami i poprosiłao wyjęcie ich z gabloty.Chciała obejrzeć je z bliska.Naglekrzyknęła.To Stone obrócił ją gwałtownie ku sobie.Jego głos zabrzmiał dziwnie, gdy zapytał ją:SR - Dlaczego?Wytrzymała jego spojrzenie.- Bo to okropne tak marnować czas i nie mieć go pózniejdla ciebie.Stone patrzył na Whitney z takim wyrazem twarzy; że ażścisnęło ją w gardle z wrażenia.Potem objął ją i trzymał takmocno, że ledwo mogła oddychać.Stali długo bez ruchu, ażekspedientka chrząknęła znacząco.Stone niechętnie puściłWhitney.Odwróciła się do kontuaru i zaczęła uważnie oglądać ze-garki.Przymierzała kilka z nich, ale wszystkie odłożyła napokrytą aksamitem tackę i zmarszczyła brwi.Ekspedientkaprzyniosła inne zegarki, ale Whitney nie mogła znalezć żad-nego, który by się jej podobał.Każdy z nich był albo zbytkolorowy, albo zbyt ozdobny, albo za drogi.Nie zdawała so-bie przedtem sprawy, jak trudno wybrać sobie zegarek.Te-raz, kiedy już postanowiła, że go kupi, chciała wybrać taki,który by jej odpowiadał.W tym czasie Stone poprosił inną ekspedientkę, aby po-kazała mu zegarki.Po chwili wybrał jeden, który mu siępodobał.Nie patrząc na cenę, pokazał go Whitney.- Co powiesz o tym? - spytał.Whitney spojrzała na zegarek, zaśmiała się i podniosłaoczy na Stone'a.- Wezmę go.Ekspedientce wydało się dziwne, że mężczyzna ubranyw drogi garnitur kupował zegarek z myszką Miki kobiecieubranej byle jak, ale tego nie okazała.- Czy pani założy zegarek na rękę, czy mam go zapako-wać? - spytała grzecznie.- Założę.Ekspedientka odpięła karteczkę zwisającą z bransoletkizegarka i przeczytała cenę.Zegarek kosztował więcej niżWhitney spodziewała się.Ale chciała go mieć.- Czy pani płaci gotówką, czy zapisać na rachunek?SR - Zapisać.- zaczęła Whitney i sięgnęła do tylnej kie-szeni dżinsów.- Płacę gotówką - przerwał jej Stone.Trzymał już portfel w ręku i wyłożył pieniądze na kontu-ar, zanim Whitney zdążyła zaprotestować.- Stone, nie musisz płacić za zegarek.Stać mnie na to,żeby go kupić.Ciepły uśmiech rozjaśnił mu twarz.- Ty właśnie podarowałaś mi coś znacznie cenniejszegoniż ten zegarek.Pozwól, że kupię go dla ciebie.- Dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •