[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hayley jak w transie wyciągnęła rękę do Nicka.Przelotne muśnięcie jego ust na dłoni rozpaliło jejzmysły do białości.Koniuszki piersi nabrzmiały podstanikiem.- Jestem zachwycony twoim przybyciem - oznajmiłniskim, uwodzicielskim głosem.- Jestem zachwycona twoim zaproszeniem - od-parła.Stolik był nakryty na dwoje.Na śnieżnobiałymobrusie, wśród lśniących sreber zastawy i skrzącychsię kryształowych kieliszków, stał srebrny kubełek zlodem, z którego wystawała charakterystyczna główkabutelki.Maitre wskazał na nią gestem głowy.- Monsieur?- Tak, proszę - przyzwolił Nick, nie spuszczającwzroku z Hayley.Bez drgnienia powieki, wpatrując się w twarz Nicka,objęła palcami smukłą nóżkę kieliszka i uniosła go doust.Jej pełne wargi rozchyliły się tak zmysłowo, żeNickowi pozostało jedynie pogratulować sobie zdro-wego serca.Uśmiech był tak elektryzujący, że mógłbywywołać zawał u każdego sercowca.- Za swobodę - zamruczała gardłowo.Uniósł swój kieliszek.- Za niespodzianki.Jedli i flirtowali, flirtowali i jedli.Poza szczególniesmakowitymi kąskami, którymi Nick karmił ją z włas-nego półmiska, Hayley prawie nie pamiętała, co jadła.Nie potrafiłaby nawet powiedzieć, czy odczuwa głód.Po kolacji poprosił ją do tańca, na co z zachwytemprzystała.Nick tańczył tak, jak robił wiele innych rzeczy - pomistrzowsku.Z wprawą urodzonego tancerza, beznajmniejszego wahania czy potknięcia, wiódł swojąpartnerkę przez zawiłe wariacje tanga, samby i salsy.Hayley miała wrażenie, że tańczyli ze sobą odniepamiętnych czasów.Nie było ważne, kto prowadziłw tym tańcu.Ważne było tylko poczucie niesłychanego,intuicyjnego zgrania, które narastało z każdymkrokiem, z każdym taktem muzyki.Poddawała siętemu z najwyższą radością.Muzyka niosła ze sobą najprostsze, zmysłoweprzesłanie.Uda ocierały się o uda, a dłonie ociągałysię dłużej, niż wymagały tego figury tańca.Hayley zatopiła spojrzenie w oczach Nicka i niecofnęła go już.Nie byłaby w stanie odwrócić oczu,nawet gdyby chciała.Jej ciało zrobiło się gorące.Materiał sukni drażniąco ocierał się o skórę.Połyskliweczerwone krople kolczyków tańczyły wokół uszu.Czuła, jak ręce Nicka, obejmujące ciasno jej talię,zaczynają zsuwać się aż ku nasadzie pleców.Wówczas muzyka zmieniła się, przechodząc w po-wolny, nęcący rytm.Nick objął Hayley, przytulając jądo siebie.Miękkość uległa twardości, żar - namięt-ności.Wyczuł ten moment wahania, a potem poddania izwarł uścisk jeszcze mocniej.Jej giętkie, tulące się ciało, ulotny zapach jej skóry,jej dzwięczny śmiech - wszystkie te doznania wdzierałysię w jego zmysły, przenikając go drżeniem do głębi.Pożądanie prężyło się w nim jak dziki kot, szarpiącchciwymi pazurami.Wiedział, że nie jest w stanieukryć swoich fizycznych reakcji.Chciał jej, Boże, jak strasznie chciał! Tak długo!Wydawało mu się, że pożądał jej od zawsze.Skłonił głowę i musnął wargami delikatny łuk szyi.Gdy dotknął gorączkowo bijącego pulsu, poczuł, jakciało Hayley przeniknął dreszcz.Jej dłonieniespokojnie powędrowały ku jego barkom, a potemzsunęły się, płasko przylegając do piersi.Gorące palcezdawały się przepalać mu gors smokingu i koszulę.Jego dłonie rozpoczęły powolną wędrówkę kugórze, tam gdzie gładki jedwab ustępował miejscajeszcze bardziej jedwabistej gładkości kobiecej skóry.Sukienka, tak skromnie skrojona z przodu, z tyłuwyzywająco odsłaniała wycięte plecy.Nick przesuwałpalcami wzdłuż ich smukłej linii.Hayley przylgnęłado niego pobudzona pieszczotą, wpijając mu palce wpierś.Wreszcie muzyka ucichła.Końcowe akordy zdawałysię wibrować jeszcze przez moment w powietrzu.Paryna parkiecie rozłączyły się i zaczęły klaskać.Nick iHayley z pewnym opóznieniem zrobili to samo.Hayley czuła, jak krew burzliwym strumieniemkrąży w jej żyłach.Popatrzyła na Nicka i przypomniałasobie tamte dwa pocałunki.Nagle zapragnęła znowuspróbować smaku jego ust, poczuć jego spragnionewargi na swoich.Drżąc wyszeptała jego imię.W odpowiedzi wyszeptał jej imię głosem nabrzmia-łym namiętnością.Pieścił jej twarz spojrzeniem.Wkońcu objął Hayley i poprowadził do stolika.Właśnie mieli siadać, gdy usłyszała, że Nick gwał-townie wciąga oddech, jak ktoś trafiony nagłymciosem.Poczuła raczej, niż zobaczyła, że sztywnieje.Spojrzała na niego i wyraz jego twarzy zmroził ją doszpiku kości.- Nick? - zapytała niepewnie.- Co.?Drgnęła i urwała nagle, czując ostrzegawczy uciskpalców na ramieniu.Pochylił się i wyszeptał jej doucha:- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o tej wtyce?- zapytał w pośpiechu.- Wiesz, o facecie, któremuudało się zwiać?Oszołomiona jego zaskakującą przemianą, po-trzebowała kilku sekund, by zebrać myśli.Nagle zprzerażeniem wciągnęła oddech i oczy rozszerzyły jejsię ze strachu.Boże, czy on chce jej powiedzieć, że.?- Tak - potwierdził ponuro.- Właśnie tu wkroczyłi idzie ku nam.Musisz teraz robić, co ci każę, kotku.Dla niego jestem kimś innym.Dlatego zapamiętajsobie, że nazywam się Neil James i zapłaciłem ci zatowarzystwo.Było coś podstępnego, gadziego w mężczyznie oszpakowatych włosach, który w chwilę pózniejpodszedł do ich stolika.Zrazu Hayley pomyślała, żesprawił to jego dziwnie powolny, a zarazem czujnychód.Pózniej uznała, iż decydujące wrażenie wywierająoczy, mające osobliwy, szary odcień.Oczy zimne, bezwyrazu, o ciężkim, ołowianym spojrzeniu.Z największątrudnością zdołała opanować drżenie, gdy przelotniemusnął ją wzrokiem.- Witam, monsieur James - zwrócił się do Nicka.Kąciki jego cienkich ust rozciągnęły się w nie-przyjemnym uśmiechu.Ubrany był w nienagannieskrojony wieczorowy garnitur.Hayley oceniła, żemoże mieć najwyżej pięćdziesiąt lat.- Witam, panie de Sante - odpowiedział Nick,ciągle jeszcze stojący za krzesłem Hayley.- Ile to już lat? - starszy mężczyzna wykonałniedbały gest lewą ręką.Spod mankietu koszuli błysnąłciężki złoty zegarek.- Kilka.- Widzę, że tamta sprawa wyraznie ci posłużyła,mon ami.- Nie gorzej niż tobie, Philippe.De Sante obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu.- Miałem nieco szczęścia - przyznał.- I niejedenraz myślałem o tobie od czasu naszego ostatniegospotkania.- Czyżby?- Aha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]