[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By natychmiast wywołać postawępiastunki.Lisa westchnęła i ponownie zagłębiła się we wspomnieniach. To bujne" życie było dnem.Tak samo jak życie matki.Niewiadomo, która z nas miała sięgorzej.Ale ona odstawiła butelkę, gdy skończyłam dwadzieścia cztery lata.Zachowała siętwardo.Samaz siebie, siedząc w opustoszałym domu, zadzwoniła pewnego dnia doAnonimowych Alkoholików.Przyjechało dwoje ludzi i zabrało ją naspotkanie.Odtąd nietknęła ani kropli.Uśmiechnęła się miękko do swych myśli. Matka była szalenie dumna.Więc widać to musiało stać się nie do zniesienia.Inaczej ponikogo by nie zadzwoniła.Chwała Bogu, że już z nią nie mieszkałam.Na pewno zarazzaczęłabym się przy niej po swojemu krzątać, żeby tylko poczuła się lepiej.I nigdy niepoprosiłaby o prawdziwą pomoc. Zaprzyjazniła się" z butelką, kiedy miałam mniej więcej dziewięć lat.Wracałam ze szkoły izastawałam ją na kanapie rozmemłaną, z flaszką pod ręką.Siostra się złościła.Mówiła, żewolę być ślepa i nie wiedzieć, o co chodzi.Ale ja zbyt kochałam matkę, żeby mi mogłoprzyjść do głowy, że ona robi coś.złego.Byłyśmy sobie tak bliskie, ona i ja.Tymczasem między rodzicami działo się coraz fatalniej.Chciałam to jakoś jej wynagrodzić.Na niczym nie zależało mi tak bardzo, jak na tym, żebymatka czuła się szczęśliwa.Chciałam wyrównać krzywdy, których doznawała od ojca.Comogłam zrobić? Być dobra.Więc byłam dobra na wszelkie sposoby.W kółko pytałam, wczym pomóc.Przez nikogo nie proszona sprzątałam, prałam, gotowałam.Starałam się niezgłaszać sama żadnych potrzeb.Siedzieć cicho, jak myszka.I tak dalej.3Ale nic nie wychodziło.Teraz wiem, że walczyłam z dwiema mocami piekielnymi: zalkoholizmem i degrengoladą małżeństwa.Nie miałam żadnych szans.Ale wtedypróbowałam codziennie od nowa.I oskarżałam siebie, że nic nie wychodzi.Dotkliwie bolało mnie nieszczęście matki.A jednocześnie tyle rzeczy można było zrobićlepiej.Na przykład poprawić stopnie w szkole.Uczyłam się oczywiście byle jak, bo ciąglezamartwiałam się domem.A to przypilnować brata.A to naszykować obiad na czas.A to po-szukać jakiego zarobku.Na szkołę wystarczało mi tylko tyle sił, żeby dać jeden błyskotliwypopis w ciągu roku.Przygotowywałam się do niego pieczołowicie.Niech nauczycielezobaczą, że nie jestem zupełnie tępa! Ale pqza tym ledwie, ledwie prześlizgiwałam się" zklasy do klasy.Oni mówili, że za mało się staram.Ha! Nikt nie w i e d z i a ł, jak bardzo sięstarałam.%7łeby uporać się z wszystkim naraz.Przynosiłam kiepskie cenzurki.Ojcieckrzyczał, matka płakała.A ja miałam sobie za złe, że daleko mi do ideału.I znówzaczynałam się starać.Jest rzeczą charakterystyczną, iż w wielu domach dysfunkcyjnych członkowie rodzinykoncentrują się nie na tym, co sprawia, że dom nie funkcjonuje jak należy, lecz naproblemach podrzędnych i prostszych, które zdają się być do rozwiązania.W rodzinie Lisywszyscy (włącznie z samą Lisa) przejmowali się jej słabymi postępami w nauce, jak gdyby tuwłaśnie tkwiło zródło całego nieszczęścia.Dziewczyna uginała się pod nawałem zadań.Nie dosyć, że usiłowała rozwiązać za rodzicówich problem.Nie dosyć, że wzięła na siebie to wszystko, co powinna w zdrowym domu robićmatka.Uznała się jeszcze za przyczynę katastrofalnych stosunków w rodzinie.Nie sposóbbyło temu podołać, więc ponosiła ciągłe klęski, mimo heroicznych wysiłków.Najbardziejucierpiało na tym jej poczucie własnej wartości. Jednego dnia zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółkii powiedziałam tak: pozwól mi do siebie mówić.Nie musisz słuchać.Możesz czytać książkę.Ja po prostu potrzebuję kogoś na drugimkońcu kabla.Ale oczywiście wysłuchała mnie.I to bardzo uważnie.Była córką alkoholika i chodziła na zajęcia dla dzieci z tego rodzajudomów.Ja jednak wciąż nie potrafiłam dopuścić myśli, że w naszym domu jest coś nie wporządku.Poza wyskokami ojca.Nienawidziłam go-Sączyłyśmy w milczeniu herbatę.Lisa próbowała przełknąć gorycz tych wspomnień. Ojciec odszedł od nas, gdy miałam szesnaście lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]