[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwielbia słuchać, jak rozprawiają o niższejpozycji kobiet, by pózniej zawstydzić ich słowami: Ma sza Allah, moje córki, jedna -pediatra, a druga - kardiolożka, są o wiele bardziej błyskotliwe niż mężczyzni w naszejrodzinie.Geny odpowiedzialne za inteligencję odziedziczyły po matce!.To zazwyczaj ichucisza.- Zaśmiała się głośno.- Ojciec mówi o sobie feministyczny despota.Jest takirracjonalnie i fanatycznie prokobiecy!Po powrocie do Rijadu Manal zetknęła się z antytezą filozofii ojca.Chociaż minęłozaledwie kilka tygodni, mutawwa in już wydawali się jej nieznośnie ordynarni.Nawet jazdążyłam się przyzwyczaić i przyjmowałam ich działania z większą powściągliwością, onanatomiast zawsze wchodziła z nimi w otwarty konflikt.Będzie się musiała od nowa nauczyćzasad obowiązujących podczas spotkań.Mówiła podniesionym głosem, co świadczyłoo jawnej złości.Poprosiłam Samiego, żeby tłumaczył.- Ona mówi, że mutawwa przynosi Królestwu wstyd - wyszeptał.- %7łe wprawiaw zakłopotanie wszystkich zagranicznych delegatów, którzy odwiedzają naszą instytucję.Mówi, że nie mają podstaw, żeby przeprowadzać taką kontrolę.%7łe mutawwa upokarzasaudyjskich gospodarzy, którzy usiłują pokazać światu postępy, jakie poczyniła nasza naukai medycyna.Pyta, czy on zdaje sobie sprawę z tego, że wśród nas są chrześcijanie, dla którychjest to pierwszy kontakt z islamem?Poczułam się zażenowana.Czy Manal mogła powiedzieć coś, co by jeszcze bardziejrozsierdziło mutawwę? Sami tłumaczył dalej:- Wy, policja religijna, pokazujecie rzeczywistość Rijadu.Wciąż bardzo zacofanei prymitywne społeczeństwo, w którym rządzi jedynie wahhabicki islam! - Przerwałtłumaczenie, ponieważ wściekłość zarówno Manal, jak i mutawwy osiągnęła apogeum.Mutawwa nachylał się właśnie nad Manal, poczerwieniały ze złości.Manal miałatwardy charakter.Jej gniew był zatrważający.Kremowe policzki pokrył rumieniec, czarne jakwęgielki oczy niebezpiecznie płonęły.Oboje niemal stykali się podbródkami w czasie tegostarcia; jej podbródek z dołeczkiem, jego cofnięty.Wahhabicki duchowny i saudyjskapracownica naukowo-dydaktyczna byli równie zaciekli.Trudno ocenić, które z nich byłobardziej dogmatyczne.Hiperortodoksyjny klimat Rijadu potrafił zmienić w fanatyków nawetosoby o umiarkowanych poglądach.Nie było żadnych szans na znalezienie płaszczyznyporozumienia.- Manal, przestań, proszę.Już wystarczy.Pogarszasz tylko sytuację - dał się słyszećspokojny głos Imada, gdy duchowny i lekarka znalezli się w impasie.- Proszę, Manal, nie masensu się z nim kłócić.Jeszcze bardziej go tylko rozjuszasz.Spojrzałam na Imada - był blady ze zdenerwowania; przebiegowi wydarzeńtowarzyszyło ogromne napięcie.Spocone czoło pobłyskiwało w świetle lampki.Pomimo tejciężkiej próby wciąż udawało mu się jednak zachować spokój.Był mistrzem samokontroli.Manal została poniżona tą publiczną reprymendą ze strony wyższego rangą kolegi pofachu.Co więcej, Imad zwracając jej uwagę po angielsku, sprawił, że wszyscy gościerozumieli, o co mu chodzi.Wybuchowy temperament Manal działał na naszą niekorzyśći jeszcze bardziej nas pogrążał.Właśnie się zastanawiałam, czy mutawwa też zrozumiał, copowiedział Imad, kiedy zauważyłam, że skierował się prosto do mnie.Byłam sparaliżowanajego zimnym spojrzeniem.Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.Odezwał się do mnie w niezrozumiałym arabskim.Patrzyłam skonsternowana, gdywyrzucał z siebie jadowite słowa.Wyczuwając zagrożenie, chwyciłam torebkę i przysunęłambliżej, ostrożnie zasuwając zamek.W środku znajdował się mój paszport (z powoduprzygotowań do zbliżającej się podróży).Nie chciałam, żeby mutawwa zobaczyłcharakterystyczne brytyjskie insygnia wybite na rdzawoczerwonej skórzanej okładce.Nawetanalfabeta rozpoznałby, że to paszport brytyjski.Możliwe, że mutawwa żywił wyjątkowąniechęć do muzułmanów żyjących na obczyznie, którzy mieszali się z ludzmi z Zachodu.Nieoczekiwanie zamilkł i patrzył na mnie wyczekująco.Najwidoczniej zadał mi jakieśpytanie.Nikt nie pospieszył z tłumaczeniem, więc odpowiedziałam:- Nie mówię po arabsku.- Uciekając się do kolonialnych korzeni moich przodków,wypowiedziałam te słowa wytworną angielszczyzną, z akcentem, który miałamzarezerwowany na szczególne okazje.Wydobywający się z mojego ściśniętego gardła głoszaskoczył mnie samą; brzmiał o kilka oktaw wyżej niż zazwyczaj.- Nie mówisz po arabsku? - zadrwił, przedrzezniając mnie.Byłam zaszokowana, że w ogóle potrafi powiedzieć cokolwiek po angielsku.Prawdopodobnie zrozumiał wszystko, co Imad mówił do Manal.Nasz strach sprawiał muwyrazną satysfakcję, a teraz w dodatku nie mogliśmy się nawet bezpiecznie porozumiewaćmiędzy sobą po angielsku.Nachylił się jeszcze bliżej.- Jestem Brytyjką! - odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby, z trudem powstrzymujączłość.- Och, a więc jest pani Brytyjką? - szydził.- Proszę pokazać swój paszport! Gdzie onjest? Proszę mi pokazać!Wszyscy siedzieli cicho.Byłam w kropce.Jeśli wyjmę paszport, istnieje realneniebezpieczeństwo, że on go skonfiskuje, a ja wyląduję w areszcie na łasce mutawwa in.Jeślijednak odmówię, możliwe, że zostanę ukarana jak Saudyjka.Nie byłam pewna, co jestgorsze.Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś rady ze strony kolegów, ale oni siedzielisparaliżowani strachem.Z zapartym tchem czekali na moją odpowiedz.Nawet Sami przestałsię uśmiechać, co było wyjątkowo niepokojące.Imad, który zwykle miał twarz pokerzysty,teraz zbladł jeszcze bardziej.Zerknęłam na niego, ale tylko beznamiętnie odwzajemnił mojespojrzenie niczym saudyjski sfinks; zdążyłam się już zorientować, że miał to opanowane doperfekcji.Kierownicze stanowiska w Królestwie wymagały nieprawdopodobnej umiejętnościskrywania emocji.Może dlatego udało mu się zajść tak wysoko i w tak młodym wieku zostaćgwiazdą.- Proszę pokazać swój paszport! - nalegał mutawwa.Zastanawiałam się, czy dostrzegł koronę Jej Królewskiej Mości, wystającą z kieszonkimojej torebki, gdzie wcześniej tego samego wieczoru mimochodem wsunęłam paszport.Postanowiłam, że będę szczera.W końcu odzyskałam równowagę i zdałam sobie sprawę, żemutawwa działa bez wsparcia oficera saudyjskiej policji.Zgodnie z moją wiedzą, jeśli nietowarzyszył mu policjant, nie miał prawa tak nas dręczyć.- Nie wydaje mi się, że powinnam pokazywać paszport.- Starałam się być stanowcza.- Nie wydaje ci się, że powinnaś pokazać paszport? - przedrzezniał mnie złośliwie.Gdyby nie to, że byliśmy tak przerażeni, sytuacja zmierzała w stronę dziwacznejkomedii w stylu Monty Pythona.Z nerwów poczułam gwałtowną potrzebę śmiechu.- Tak.Nie wydaje mi się - powtórzyłam niemal wyniośle.Wracała mi pewność siebie.Przepychanki na zewnątrz rozpraszały mutawwę.Nagle szybko się odwrócił,zawirowawszy bisztem i saubą, i opuścił pomieszczenie.Z przedsionka dochodziły pełne niepokoju protesty Banglijczyków.Głosy stopniowocichły.Usłyszeliśmy, że przed restauracją zatrzymał się jakiś samochód i po chwili odjechał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]