[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A mimo to Florence byłaprzekonana, że Louisa spędzała wtedy czas poza domem  kucharka kilka razy napomknęła, żeLouisa nie jadła lunchu albo że nie było jej w domu w porze herbaty.Zaniepokojona Florenceścisnęła Louisę za rękę. Nie powiesz mi, o co chodzi?  zapytała. Przecież mi ufasz.Louisa przygryzła wargę. Nie mogę powiedzieć. Widzę, że pan Frederick jest przyczyną twojego zmartwienia, to jasne.Nastała długa chwila ciszy. Wraca do Francji. Och?  Obawia się, że wybuchnie wojna.Mówi, że musi jechać do matki.Ona jest tam sama. Sama?  powtórzyła Florence. To znaczy, że on nie ma innej rodziny? %7ładnej. Louisa mocno chwyciła przyjaciółkę za rękę. Muszę się z nim pożegnać,rozumiesz?  szepnęła. Ojciec każe mi wracać do domu, a Maurice wyjeżdża.Innej okazji niebędzie.Wyjeżdża pojutrze.Florence westchnęła. W takim razie chyba przejdę się obejrzeć ten nowy posąg Piotrusia Pana, któryustawiono w parku.Louisa uśmiechnęła się i ucałowała przyjaciółkę. Dziękuję  szepnęła. Ale. zaczęła Florence i przerwała. Proszę, uważaj na siebie.Obiecaj mi, żebędziesz uważać. Tak, oczywiście  przyrzekła Louisa. Oczywiście.W ogrodach była nieduża kawiarenka  parę stolików na wolnym powietrzu, doskonalewidocznych z ławki, na której siedziała Louisa.Pomiędzy drzewami widziała poruszającą siępowoli sylwetkę Florence.Dziewczyna przystanęła przy poręczy mostka i obejrzała się za siebie.Louisa na moment uniosła rękę.Patrzyła, jak Florence kieruje się ku stolikom, siada i cośzamawia, po czym rozkłada parasolkę i ustawia ją tak, by zasłonić sobie widok na przyjaciółkę,dając jej do zrozumienia, że choć jest tak blisko, nie będzie zakłócać jej prywatności.Maurice pojawił się punkt trzecia  właśnie gdzieś z oddali dobiegało bicie zegara.Kiedysię zbliżał, Louisa pomyślała sobie, że jego twarz nie zdradza nawet cienia niepokoju, czyliMaurice najwidoczniej doskonale panuje nad emocjami.Podziwiała go za to.Dotknął kapeluszai usiadł obok niej na ławce.Siedzieli tak ramię w ramię w milczeniu przez dobrą minutę, ażw końcu on odezwał się pierwszy. Przepraszam za to wszystko  mruknął. To nie twoja wina.Potrząsnął głową. Och, oczywiście, że moja. Raczej nas obojga  sprzeciwiła się.Mimo postanowienia, że tego nie zrobi, Louisa rozpłakała się.Miała wrażenie, że zachwilę serce pęknie jej z żalu.Nie mog ła oddychać.Widząc jej zdenerwowanie, wziął ją za rękę. Musisz jechać?  zapytała. Nie mógłbyś przed wyjazdem pojechać ze mną do domu,poznać moich rodziców? Nie miałoby to sensu  odparł. Wzgardziliby mną choćby dlatego, że w ogóle ciępoznałem. To nieprawda.Sprawiłabym, żeby cię polubili.Zmarszczył czoło. Louiso  powiedział cicho  nie wiem, co przyniesie przyszłość.Sądzę, że za parę dnirezerwiści dostaną powołanie do wojska. Nie  zaprotestowała. Nie, jeśli zostaniesz ze mną w Anglii.Zcisnął mocniej jej dłoń. Kochana, jeśli mój kraj przystąpi do wojny, muszę walczyć.Nie mogę się tu ukrywać. Masz przecież pracę w ambasadzie.Z całą pewnością nie musisz jechać. Odwróciłaod niego oczy i zaczęła szperać w torebce w poszukiwaniu chusteczki. Mój ojciec mógłby cośna to poradzić.Porozmawiać z kimś.Na jego twarzy pojawił się blady uśmiech. Twoja wiara w ojca jest wzruszająca, ale nawet on nie sprawuje władzy nad obywatelem francuskim. Naśmiewasz się ze mnie. Ależ nie, bynajmniej.Jesteś niewinna, najdroższa.Właś nie to kocham.Patrzyła na niego. Nie rozumiem, dlaczego musi być ta wojna.Co ona ma wspólnego z Francją? Co mawspólnego z nami?  Westchnęła ciężko, z bólem.Uniósł jej dłoń i ucałował. Moglibyśmy.Przerwała zdenerwowana. Nigdy nie byliśmy sami.Naprawdę sami.Chodzmy do hotelu.Trwał bez ruchu, ze spuszczonym wzrokiem i jej dłonią wciąż uniesioną do ust.Następnieodsunął jej rękę i powiedział: Nie mógłbym tego zrobić. Dlaczego? Bo to byłoby złe, najdroższa, dla nas obojga.A zwłaszcza dla ciebie.Patrzyli na Long Water, i dalej, na zakręt jeziora Serpentine.Alejką szła niania,prowadząc za rączki dwoje małych dzieci.Chłopczyk wyrwał się, pomknął naprzód, podniósłpatyk i zaczął tańczyć z nim wokół niani i siostrzyczki.Hasał, śmiał się i udawał, że patyk tomiecz.Louisę ogarnęła fala chłodu  przeczucie nadchodzących okropności. Co zrobi twoja matka, kiedy się zaciągniesz?  zapytała cicho. Przecież i ją będzieszmusiał zostawić samą. Tak.To prawda. Nie będzie się o ciebie bała?Zastanowił się chwilę. Tak, myślę, że będzie  odparł w końcu. Słyszałem, jak w ambasadzie ktoś mówił, żejeśli wybuchnie wojna, nieprzyjaciel od razu ruszy na Paryż.Taki będzie cel: zająć Paryżi zdominować Europę. Na pewno atak zostanie odparty. Będziemy próbować.Pomimo upału Louisa zadrżała.Och, tylko nie Maurice.Wyobraziła go sobiew mundurze, z bronią w ręku, z karabinem.Boże, proszę, tylko nie Maurice.Może skończy sięna barykadach, kijach i kamieniach  tak jak bawił się przechodzący przed chwilą chłopiec. Och, jak bym chciała znowu być dzieckiem  westchnęła. Nad niczym się wtedy niezastanawiałam.Nie było żadnych niebezpieczeństw.Tylko zabawa. Były, ale ciebie przed nimi chroniono  zauważył.Spojrzała na niego ze współczuciem.Opowiedział jej już o tym, jak to jego ojciec opuściłmatkę i więcej nie pokazał jej się na oczy.Sam Maurice w ogóle go nie pamiętał.Dorastałw pełni świadom straty, jaką był brak ojca.Louisa uświadomiła sobie, że sama miała ojca nastałe.Powiedziała to Maurice owi.A także to, że zawsze uważała się za jego faworytkę  tak jąrozpieszczał.Na twarzy Maurice a na chwilę zagościła zazdrość, ale po chwili zastąpił ją smutek. Napiszesz do mnie?  zapytała Louisa. Nie mam pojęcia, czy listy do ciebie dojdą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •