[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W oburamionach tkwiøy kroplówki, w nosie rurka, podøÄ…czony byø do monitora.Na krzeÅ›le obokøóżka siedziaø policjant, a drugi funkcjonariusz peøniø straż na zewnÄ…trz przed drzwiami.Marlin byø przytomny.Lacey zobaczyøa trzepotanie jego rzÄ™s - gÄ™stych, ciemnych rzÄ™s.Kapitan Dougherty popatrzyø na Lacey, zmarszczyø brwi, potem odezwaø siÄ™ cicho:- Pani go namierzyøa, wiÄ™c po sprawiedliwoÅ›ci pani powinna pierwsza z nimrozmawiać.OdczytaliÅ›my mu jego prawa.Powiedziaø, że na razie nie chce adwokata.PorzÄ…dnie go przycisnÄ…øem, nawet nagraøem na taÅ›mÄ™.WiÄ™c wszystko jest jak należy.Popatrzyøa na Savicha.Obdarzyø jÄ… døugim, beznamiÄ™tnym spojrzeniem, potem powolikiwnÄ…ø gøowÄ….Poczuøa szybsze pulsowanie krwi, rozkoszne wrażenie.RamiÄ™ jÄ… zabolaøo, co sprawiøojej jeszcze wiÄ™kszÄ… przyjemność, kiedy pochyliøa siÄ™ i powiedziaøa:-Cześć, Marlin.To ja, Marty Bramfort.JÄ™knÄ…ø.-No, Marlin, nie bÄ…dz tchórzem.Otwórz oczy i spójrz na mnie.Ucieszysz siÄ™, jakzobaczysz, że mam rÄ™kÄ™ na temblaku.Jednak mnie ukaraøeÅ›, nie chcesz tegozobaczyć? Otworzyø oczy i wpatrzyø siÄ™ w temblak.-Rzucaøem nożem od dzieciÅ„stwa.Powinienem trafić ciÄ™ w serce.Za szybko siÄ™ruszaøaÅ›.-Fakt.-Ale ty też mnie nie zabiøaÅ›.-Nie chciaøam.PomyÅ›laøam, że kula w bebech porzÄ…dnie ciÄ™ zaboli, bÄ™dziesz siÄ™ døugomÄ™czyø.Chciaøam, żebyÅ› wrzeszczaø z bólu.Boli ciÄ™, Marlin?-Taak, boli jak jasna cholera.Nie jesteÅ› miøÄ… kobietÄ…, Marty.-Może i nie.Ale i ty nie jesteÅ› miøym facetem.Powiedz mi, czy zamordowaøbyÅ›nastÄ™pne pięć kobiet, gdybyÅ› mnie zabiø? Zamrugaø szybko.-Nie wiem, o czym mówisz.ZabiøeÅ› Hillary Ramsgate.Gdybym nie byøa glinÄ…, zabiøbyÅ› i mnie.Czy zabiøbyÅ›nastÄ™pne kobiety i znowu zatrzymaø siÄ™ na siedmiu ofiarach? Ból zdawaø siÄ™ gromadzić w jegooczach, które wpatrywaøy siÄ™ w coÅ›, czego nie widziaøa, czego nikt nie widziaø ani niepojmowaø, spojrzenie miaø miÄ™kkie i rozmyte, jakby skierowane na kogoÅ› lub na coÅ› ukryte zazasøonÄ….Wreszcie odpowiedziaø gøosem zøagodniaøym od gøÄ™bokiej czci:- Kto wie? Boston oferuje bogaty wybór.Tutaj wiele kobiet potrzebuje kary.Wiedziaøem o tym na døugo przed przyjazdem.Mężczyzni pozwalajÄ… im bezkarnieużywać plugawego jÄ™zyka, pomiatać nimi, obrażać ich.Nie wiem, czy w ogóle bym przerwaø.-Ale w San Francisco przerwaøeÅ› na siedmiu.-Tak? Nie pamiÄ™tam.Nie podoba mi siÄ™, że stoisz nade mnÄ….LubiÄ™ kobiety nakolanach, kiedy mnie bøagajÄ…, albo na plecach, kiedy czekajÄ… na cios noża.PowinnaÅ›zginąć.Niewiarygodne, ale próbowaø na niÄ… splunąć, tylko nie miaø siøy unieść gøowy.ZamknÄ…ø oczy, odwróciø od niej twarz.Poczuøa døoÅ„ Savicha na ramieniu.- Pozwól mu odpocząć, Sherlock.Pózniej możesz go odwiedzić.Tak, pozwolÄ™ cijeszcze raz z nim porozmawiać.Kapitan Dougherty na pewno też siÄ™ zgodzi, chociażpodejrzewam, że miaøby ochotÄ™ natrzeć ci uszu tak samo jak ja.Nie chciaøa wychodzić, pragnÄ™øa poznać wszystkie najdrobniejsze szczegóøy, ale tylkokiwnÄ™øa gøowÄ… i ruszyøa za nimi.Maøy psychol pewnie symulowaø.To caøkiem do niegopodobne.Marlin Jones otworzyø oczy, kiedy drzwi siÄ™ zamknÄ™øy.Kim byøa ta kobieta? SkÄ…dwiedziaøa aż tyle? Czy naprawdÄ™ søużyøa w policji? Nie, nie wierzyø.Byøo w niej coÅ› wiÄ™cej.Dużo wiÄ™cej.GøÄ™boko w jej wnÄ™trzu peøzaøy robaczywe myÅ›li.Rozpoznawaø ciemność, czuø,jak po niego siÄ™gaøa.Ból paliø go w brzuchu.Gdyby tylko miaø nóż, gdyby tylko gliniarzsiedzÄ…cy obok niego padø trupem, gdyby tylko odzyskaø siøy, żeby jÄ… zarżnąć jak kurczaka.Musiaø pomyÅ›leć, zanim znowu z niÄ… porozmawia.Wiedziaø, że wróci.-Niezle jak na pierwsze przesøuchanie, Sherlock.-DziÄ™kujÄ™, kapitanie Dougherty.Szkoda, że zabrakøo mi czasu.On symulowaø.-Pewnie ma pani racjÄ™, ale to bez znaczenia.-Bez znaczenia - zgodziø siÄ™ Savich.- Wrócimy pózniej, Sherlock.Chciaøem dzisiajwracać do Waszyngtonu, lecz nie podejmÄ™ takiego ryzyka, żeby zostawić ciÄ™ tutajsamÄ….Pewnie uÅ›miechniesz siÄ™ do kapitana, mrugniesz do Ralpha, powiesz dwa søowaswoim przymilnym gøosem i zgodzÄ… siÄ™ na wszystko, czego zechcesz.Nieprawda - zaprotestowaø Ralph Budnack.-Jestem najtwardszym gliniarzem wBostonie.Nikt do mnie nie mruga bezkarnie.RozeÅ›miaøa siÄ™, naprawdÄ™ wybuchnÄ™øaÅ›miechem, napawajÄ…c siÄ™ søodyczÄ… tej chwili, a potem szturchnÄ™øa go w ramiÄ™.-Nie bÄ™dÄ™ próbować, obiecujÄ™.I naprawdÄ™ uważam, że nie musi pan tu zostać, sir,chyba że sam pan chce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]