[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.co? Czy to znaczy, że powinna spojrzeć na niego w inny sposób? Nie tylko jakona potencjalnego partnera dla matki? Czy do tego Izzy zmierzała? Cichutki szept zmienił sięw dudniący w jej głowie głos, ale nie słyszała, co mówi.Sądząc po skurczu w żołądku,161musiała to być ważna wiadomość, lecz nie potrafiła jej odszyfrować.Przypomniała sobie znienacka określenie: „mógłby być jej ojcem".Skąd jej to przyszłodo głowy? Nikt tak o nich nie powiedział.To tylko jej własny osąd zakwalifikował Richardado mężczyzn odpowiednich dla matki.Spędziła w jego ramionach całą noc, rozmawiała z nim o dzieciach i ani razu niepomyślała o nim inaczej niż jak o przyjacielu.Dziwactwo? Przewrotność? Okłamywanie się?To dobrze czy źle? Zakręciło się jej w głowie.- Izzy, padam ze zmęczenia.Prawie nie spałam w nocy.- Więc kładź się do łóżka.I przestań wcierać ten krem.Twarz zrobiła ci się jeszczebardziej czerwona.Lauren przestała.Izzy miała rację.Na palcach zostały jej drobinki złuszczającej sięskóry.Zakręciła słoik.- Dzięki - mruknęła, nie wiadomo do kogo i nie wiadomo za co.Izzy dobrze wiedziała, o czym Lauren myśli.Otworzyła jej okno na nieznaneperspektywy, które ją zaintrygowały.Miała ochotę zatrzasnąć to okno i krzyknąć: „Nie patrz!Miałaś lepszy widok z innego miejsca!" Stworzyła sobie cudowny obraz przyszłości, wktórym Lauren poślubia jej brata i zostaje jej siostrą.Było to dość egoistyczne podejście, z którego nie czuła się dumna, ale nie mogła sobie pozwolić na wspaniałomyślność, jeślichodzi o przyjaciół.Nie posunęłaby się do sabotażu romansu Lauren i Richarda, lecz niemiała też zamiaru kupować im nastrojowej płyty i życzyć przyjemnego wieczoru.- A przy okazji, czy Chris się odezwał? Lauren zmarszczyła brwi.R S- Nie, ale nie spodziewałam się tego.Doszłam do wniosku, że los od początku nam niesprzyjał.Czas się z tym pogodzić.- Nie rezygnuj tak szybko! - Izzy miała nadzieję, że w jej głosie nie słychać strachu.-Nie szło wam zbyt gładko, ale mam przeczucie, że jeszcze nic straconego.Znam was oboje iwiem, że możecie być dla siebie stworzeni! - W porządku.Powiedziała „możecie", nieJesteście".Ta subtelna różnica pozwoliła jej zachować twarz.Lauren nie chciała rozmawiać o Chrisie.Musi najpierw zdecydować, gdzie jest w tymwszystkim miejsce dla Richarda.Ale nie dzisiaj.Była zbyt zmęczona.Izzy leżała w łóżku, rozmyślając o defetystycznej postawie Lauren i pojawieniu sięatrakcyjnego Richarda.Po raz pierwszy w życiu wiedziała, czego chce.Zaczynała nowąpracę, która otwierała przed nią możliwość osiągnięcia sukcesu bez konieczności posiadaniawalorów towarzyskich.I miała nową przyjaciółkę, pierwszą prawdziwą przyjaciółkę, którąsię mogła pochwalić.Ale brakowało jej wiary w siebie i przekonania, że potrafi to utrzymaćdzięki własnym zaletom.Chris miał być aniołem stróżem jej nowego życia.Jeśli on i Laurensię zejdą i zostaną razem, wtedy cała trójka będzie ze sobą nierozerwalnie związana.162W sobotę jest to przyjęcie urodzinowe.Wtedy się wszystko rozstrzygnie.Spotkają się wszyscy razem i pogadają jak cywilizowani ludzie nad lampką dobrego wina.Z całej trójkijedynie Lauren nic jeszcze o tym nie wiedziała.Lauren wślizgnęła się do łóżka i z ulgą wyciągnęła w zimnej, szeleszczącej pościeli.Tak musi wyglądać niebo, pomyślała.Dokładnie to samo myślał Richard przez całą noc, przytulając ją na zimnej,szeleszczącej trawie porastającej zbocze góry.Beth nie mogła spać.W ciągu pięciu lat mieszkania z Chrisem przyzwyczaiła się dojego ciągłej obecności.Wychowana w domu, gdzie uczucie wyrażano poprzez dostarczanieprzedmiotów niezbędnych do życia, takich jak ubrania i zabawki edukacyjne, byłazaskoczona tym, że Chris ją ściska, obejmuje, głaszcze i całuje bez żadnego powodu, jedyniedlatego, że ją kocha.Początkowo sztywniała, kiedy ją dotykał.Było to coś nowego, nieznanego i niewiedziała, jak reagować.Potem zaczęła tęsknić za jego dotykiem.Była jak dziecko, którepierwszy raz wzięto na ręce, kiedy zapłakało.To cud, gdy ktoś odpowiada w ten sposób natwoje potrzeby.Tym większy, że Beth nawet nie wiedziała, że płacze i że ma jakieś potrzeby.Teraz przeklinała Chrisa, że wprowadził ją w świat miłości, tak oczywisty dla innychludzi, i zostawił w chwili, gdy nie mogła już bez niej żyć.Nie była pewna, czy brakuje jejChrisa, czy jego ciała, przytulania się, filiżanki herbaty podanej do łóżka, pomocy z wózkiem w supermarkecie.Pierwszy raz miała kogoś, kogo straciła, więc skąd mogła wiedzieć, czy touczucie smutku jest normalne i czy kiedykolwiek minie?R SCzuła się dobrze jedynie w towarzystwie Pete'a.Może na tym etapie życia czułaby siędobrze w towarzystwie każdego mężczyzny, który poświęcał jej czas? Była dość mądra, żebyodpowiedzieć sobie przecząco na to pytanie.Tylko Pete budził w niej żywsze uczucia.Miałcoś w sobie.Nie wiedziała co i już się nie dowie, bo nigdy więcej go nie zobaczy.Odwróciła się na drugi bok, starając się choć chwilę zdrzemnąć, zanim będzie musiała wrócić na dyżurdo szpitala.Właśnie udało jej się zasnąć, kiedy zadzwonił telefon.- Halo? - wymamrotała na wpół przez sen.Maureen wymodulowała głos na wzór i podobieństwo Barbry Streisand.- Beth! Witaj! Mam nadzieję, że nie zadzwoniłam w złym momencie.Wiem, jakamusisz być zajęta.- Kto mówi? - spytała Beth z irytacją.- Och, przepraszam! Zwykle ludzie od razu poznają mnie po głosie, więc nie muszę sięprzedstawiać.Maureen Connor, matka Lauren.Jakiej Lauren? Już miała o to spytać, kiedy przypomniała sobie wieczór w barze sushi.Wzdrygnęła się na wspomnienie nagłego spotkania z okropną Izzy i tą dziewczyną zparapetówki, Lauren.Zdumiało ją ukłucie zazdrości na widok ich komitywy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]