[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak nam smakuje.Nazajutrz, kiedy wychodzę z hotelu sama, zatrzymuje się przy mnie jakiśsamochód.Wyskakuje kobieta, matka z trattoria, łapie mnie za rękę i mówi,że miło znowu mnie zobaczyć i że koniecznie muszę do nich przyjść jeszczeraz.Ma na sobie rozfurkotane szaliki i sterty biżuterii na nadgarstkach.Przyjdę na pewno.Jesteśmy gotowi chodzić przez cały dzień.W muzeum na Or-tigii jestobraz Caravaggia przedstawiający pogrzeb świętej Aucji, miejscowej mę-czennicy, dziewicy, która w roku 304 wyłupiła sobie oczy, bo jakiś podry-wacz je podziwiał.Strażnik muzeum zrobił nam o tym wykład godny docen-ta.Ale skąd my jesteśmy? Ach tak, ma w Kalifornii kuzyna, powinniśmy te-go kuzyna poznać, kiedy wrócimy.Edowi bardzo się podobają wszystkie zwiastowania, a zwłaszcza łusz-czący się obraz pędzla de Messiny.Przechodzimy przez most i przez park, i przez plaster miodu, jaki tworząuliczki.Museo Archeologico w samych Syrakuzach to już muzeum klasyświatowej.Inteligentnie posegregowane i wystawione eksponaty ukazująprzez sztukę i rzemiosło kolejne fazy życia tego regionu.Oglądamy je odczasów przedhistorycznych, przechodząc z jednej oszałamiającej sali do dru-giej.Artefakty, posągi, łby lwów z ruin świątyni na Ortigii, greckie wota izdumiewający koń z brązu -och, tyle, tyle tego.Amfiteatr w Syrakuzach - cóż za bajeczne usytuowanie.Ta micha wy-kuta w skalistym wzgórzu, jakaż to widownia.Trzysta kamiennych stopninad sceną w dole.Korytarze wejściowe i wyjściowe dla gladiatorów.LatemRLjeszcze teraz wystawia się tu greckie sztuki.Cudownie byłoby zagrać w ta-kiej sztuce.Widzieliśmy już co większe tutejsze ruiny, ale sto innych świątyń, fun-damentów, łazni i nierozszyfrowanych rumowisk jest na tej wyspie.Z pew-nością to doskonały czas, żeby je oglądać, skoro w pobliżu nie ma prawienikogo.Opuszczenie takich miejsc potęguje wrażenie, uczucie, że się cośodkrywa, uczucie, według mnie, z samego serca podróży.Jesteśmy tak wyczerpani po tym dniu, że prawie nie słyszymy grzmo-tów, kiedy w nocy szaleje burza.Budzimy się dopiero koło trzeciej nad ra-nem.Szyby brzęczą we framugach, łóżko się kołysze, jakby ktoś potrząsałwezgłowiem.Trzęsienie ziemi.Zrywamy się i patrzymy na zatokę: łodziewydają się kołysać spokojnie.Czekamy, jak w tamte noce w San Francisco,co dalej.Tyle trzęsień ziemi już przeżyliśmy, że potrafimy bez aparaturyrozpoznać siłę w skali Richtera, chociaż te siedem i pół stopnia w pazdzier-niku 1989 roku znacznie przewyższyło wszystkie poprzednie trzęsienia iwtedy straciliśmy rachubę.Myślę teraz o tym, co było na Sycylii, zanim trzę-sienie ziemi w roku 1693 rozwaliło ten obszar doszczętnie.Ale dzisiaj totylko mocne potrząśnięcie - może 3, 4 stopnie - przypomnienie, że ziemia maswój własny rytm, niezależny od nas.Już nie nad morzem, ale w barokowym miasteczku Noto natrafiamy napogrzeb mafijny z moich strasznych fantazji.Mógł oczywiście umrzeć tylkojakiś miejscowy patriarcha, ale kiedy skręcamy za róg ulicy, nadziewamy sięna grupę żałobników obwieszonych biżuterią i dwie limuzyny Merce-des-Benz.Trumnę do kościoła wnoszą na ramionach mężczyzni, którzy mo-gliby grać w nowej wersji Ojca chrzestnego".Trzy kobiety płaczą za welo-nami z krepy.Chwytam Eda pod rękę i szybko zawracamy.Zjechaliśmy z naszej trasy do Noto, żeby posmakować nie tylko głębitego lądu, ale i lodów.Przewodnik dla smakoszów obiecuje w Noto najlepszelody na Sycylii.I one są tutaj, w jednej z bocznych ulic.Jem sorbety manda-rynkowy i mo-relowy, i jaśminowy.Ed wybiera gelato migdałowe, kawowe ipistacjowe.We Włoszech zawsze zamawia się kilka smaków w jednym pu-RLcharku.Ed kosztuje wszystkich moich, ja kosztuję jego.Bez oporu przyzna-jemy rację przewodnikowi.Zacina zimny deszcz.Wyciągamy z samochodu płaszcze nieprzemakal-ne i parasol.Możemy moknąć - kto wie, kiedy znów przyjedziemy do Noto?Krótko błądzimy w Katanii, znajdujemy drogę na lotnisko i odlatujemy.W dole wybrzeże stopniowo się powiększa, tak że widzimy kawałekwschodniego skraju wyspy.Ed zaczyna coś bazgrać.Oczywiście spis.- Co piszesz?- Powody, żeby tu wrócić.Nie widzieliśmy mozaik w Piazza Armerina,łazni arabskich w Cefalu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]