[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Moja żona jest chora, czy mogłaby pani, tylko dzisiaj.Wyciągnął z kieszeni dwa banknoty, które pozostawił naten wieczór, na grę z kumplami.Spojrzał na nie z żalem, alebez wahania.Nie miał wyboru.Za nastolatką ukazała się dojrzała, korpulentna kobieta.Wjednej chwili chwyciła pieniądze, które zniknęły w fałdach jejlicznych spódnic.- Nie ma problemu, ty mi płacisz, pani BenSalla pilnuje, ale ty wracasz dziś wieczorem przed osiemnastą.Drzwi ponownie się zamknęły.Al chciał powiedzieć, że jego syn miał na imię Tanguy, żebył trochę brudny, że trzeba będzie go przewinąć, być możerównież go wykąpać.Potem wzruszył ramionami i sięodwrócił.Pani Ben Salla na pewno będzie wiedziała, co trzebazrobić.Przeskakując po dwa stopnie, wrócił do siebie.Terazmusiał zająć się Valerie.Najpierw zmył jej głowę.Co by się stało, gdyby nie wróciłwłaśnie wtedy? Tanguy prawdopodobnie już by nie żył,udusiłby się pod stertą szmat.Valerie o mało nie zabiła ichsyna.- Wsadziliby cię do więzienia - powiedział, wymierzającjej zasłużoną karę.Kiedyś, gdy był mały, ojciec zawsze go bił za popełnieniejakiegoś głupstwa, tak samo matka, przybrani rodzicerównież, wszyscy bez wyjątku.To normalne, że teraz on zkolei bił żonę.Valerie powtarzała: - Nie, nie, ja już nigdy tego niezrobię.I kuliła się pod gradem uderzeń, które na nią spadały,nieważne jak, nieważnie gdzie.Jej ojciec również ją bił, gdybyła dzieckiem, zazwyczaj paskiem, celując tylko w pośladki iw uda, czyli w najbardziej umięśnione części ciała.NatomiastAl nie celował, nie wybierał, ale jaka to różnica?! Valeriezasługiwała na karę, była niegodziwa, zła z natury, leniwa,gnuśna.Wiedziała o tym, mąż powiedział jej to więcej niż storazy.Trzeba było ją utemperować, oduczyć od tego.Przemocbyła odpowiedzią na przemoc.Kiedy Al przestał ją bić, wyprostowała się, zmaltretowanai obolała.Dobrze wiedziała, że to nie jest najgorsze, najgorszedopiero nadejdzie.Kiedy obudzi się jutro rano, wszystkie jejmięśnie będą obrzmiałe, jakby zaklinowane przez krwiaki.Jutro będzie straszne.Powlokła się z jednego pokoju do drugiego, zabierając podrodze, bez przekonania, jakiś T - shirt oraz poduszkę.Alobserwował ją z typową satysfakcją mężczyzny, który dostałto, co chciał.Czuł się panem w swoim domu, z uległą żoną ustóp.Podniósł rękę do spodni, pocierając rozporek zzadowoleniem.Teraz miał chęć na co innego.- Chodz, potem doprowadzisz się do porządku.Przewrócił Valerie na starą kanapę, nie zważając na jejświeże rany.- I nie zapomnij pójść po dzieciaka do Ben Sallów przedszóstą wieczorem.Chyba nie przypuszczasz, że będę tkwił tucały czas!Kiedy tylko Laura znalazła wolną chwilę, odwiedziładoktora Ledoux.- Straciłam jedną z pańskich pacjentek - oświadczyłabezbarwnym głosem zaraz po przybyciu.Chciało jej się płakać, jakby była małą dziewczynką, któranieumyślnie zniszczyła jakąś zabawkę! Oczekiwałarozwiązania tego problemu, cudu, że ktoś jej powie: Niezadręczaj się, wszystko się ułoży, ja naprawię twoją zabawkę,a jeśli to się nie uda, kupię inną".Tylko życie ludzkie to nie zabawa, a pani Pilowsky niebyła zabawką.Nikt nie mógł, aż po dziś dzień, naprawić jejuszkodzonego mózgu.Od dwóch dni była nieprzytomna, wśpiączce, pomimo wszelkich starań.Ledoux nie wydawał się przybity tą wiadomością.-Madeleine Pilowsky, jak sądzę, ma ponad osiemdziesiąt lat,coś podobnego musiało się kiedyś wydarzyć - skomentował.Laura wyrzucała sobie, że wcześniej nie wzięła pod uwagęnieco podwyższonego ciśnienia tętniczego swojej pacjentki.Aprzecież dobrze wiedziała, że gdyby utrzymywała je u paniPilowsky na zbyt niskim poziomie, ponosiła inne ryzyko:gwałtownego obniżenia ciśnienia, upadku pacjentki i byćmoże jakiegoś złamania.Uważała też za niewybaczalną swojązbytnią pobłażliwość wobec sposobu odżywiania się starszejpani, ale jaki sens miałaby ścisła dieta w wieku Madeleine?Doktor Ledoux pokręcił głową.- To nie pani wina, Lauro.Nie ma tu winnego oprócz czasu i nieodwracalnego zużyciaorganizmu, a na to medycyna nie zna lekarstwa.Niech paninie zapomina też, że śmierć to nieodłączna część życia.Musipani trochę zobojętnieć, uzbroić się psychicznie przeciwkozbyt silnym uczuciom.Laura nie chciała ani zobojętnieć, ani stać się nieczułą.Jejzawód to również uczucia, a nie tylko doskonale opanowanatechnika.Ten lekarz - weteran daremnie się trudził, udzielającjej takich rad!Milczała.Nie nalegając dłużej, doktor Ledoux zmieniłtemat rozmowy.- A czy pomyślała pani o mojej wcześniejszej propozycjiw sprawie naszej ewentualnej spółki?Utkwił w młodej kobiecie badawcze, władcze spojrzenie.- Nie wiem.Na razie nie podjęłam żadnej decyzji.Niechpan da mi jeszcze trochę czasu na zastanowienie.- To niech mi pani powie, Lauro, w czym tkwi problem?Czy chodzi o pracę? Na pewno w kwestii dyżurów i wizytdomowych nie będę mógł wiele pani pomóc i naprawdę jestmi bardzo przykro z tego powodu.- Nie boję się takiej pracy! - odparła żywo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]