[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niczego nie muszę poznawać.Poza tym nie wtrącaj się w moje spra-wy!W porządku, nie zamierzał się wtrącać i niczego narzucać.Widać Izie zależało, aby być zletraktowaną, ale on nie zamierzał nadal wystawiać się na śmieszność.Nie odzywał się do niej przezcałą drogę do domu, a wieczorem zadzwonił do młodej nauczycielki muzyki, Tamary, której udzie-lał korepetycji z angielskiego i umówił się z nią do kina.Gdy z niego wracali, nie protestował, kie-dy Tamara wprosiła się do niego na wieczornego drinka.Był jej nawet za to wdzięczny, gdyż osta-tecznie zrozumiał, że sam nie pasował do roli zdobywcy.* * *Iza ze ściśniętym sercem i prawie nie oddychając, słuchała obrony pracy doktorskiej Maćka.Jeśli zawsze imponował jej jego intelekt, to teraz od ponad półtorej godziny, przykuta wzrokiem dojego ust, nie posiadała się z dumy, że jest on jej przyjacielem.Po prostu był genialny i wyrazniebyło widać, że jej opinię podzielają zarówno jego promotor, recenzent, jak i cała zgromadzona pu-bliczność.Poprawiła się ostrożnie na krześle, aby nie pognieść trzymanych na kolanach kwiatów iuśmiechnęła się do Maćka przekonana, że i tak tego nie zauważy.A jednak zauważył i w kącikachjego ust pojawił się nieznaczny uśmiech, z którym zakończył swój wywód.Teraz żałowała, żeBoss musiał ją tak długo przekonywać, aby jako jego przyjaciółka zgodziła się po obronie pójśćwraz z nim i pozostałymi naukowcami na uroczysty obiad.To przecież było dla niej takie ważnewyróżnienie.W przeciwnym razie z pewnością wystarczyłaby mu Hania, Inka lub ta nowa Tamara.Również to nie one tkwiły przytulone na korytarzu do jego ramienia, kiedy to wszyscy czekali nawerdykt komisji.Oczekiwanie było jednak niezwykle krótkie, a Maciek wyjątkowo pewny swego.Wychodząc z sali instytutu anglistyki, pozostawiła Pawłowi kwiaty i pierwsza rzuciła sięMaćkowi na szyję.Poczuła się nieco zawiedziona, że jego podziękowanie było tak chłodne.Zale-dwie musnął ustami jej policzek.- Byłeś wspaniały - nic mądrzejszego nie było w stanie przyjść jej do głowy.Po chwili goutraciła, bo teraz wszyscy cisnęli się w kolejce z gratulacjami.Patrzyła na niego, kiedy rozmawiałz przyjaciółmi i śmiał się, nie zwracając już na nią żadnej uwagi.Dopiero teraz zauważyła, żeubrany był w garnitur ze sklepu jej ojca.Musiał więc po niego wrócić, ale dlaczego o niczym jejnie wspomniał? Jaki tym razem popełniła błąd? O co mogło mu chodzić? O to, że nie chciała wy-RLT baczyć ojcu? A czy on był od niej lepszy, jeśli nawet nie zawiadomił swoich rodziców o obronie,tłumacząc jej, że nie zniósłby ich obecności?Kiedy wiozła go polonezem z uroczystego obiadu, była pewna, że Boss wkrótce wkroczy wdobrze jej znaną fazę wesołości i luzu, ale ku jej zdziwieniu nadal był zagłębiony w myślach.- Chyba zbyt dobrze ci poszło, Boss.Wszyscy pozielenieliśmy z zazdrości.Teraz musiszkoniecznie zamieścić swój nowy stopień naukowy na pieczątce firmowej.Odezwiesz się w końcudo mnie czy nie? - rozzłościło ją jego milczenie.- Iza, dlaczego powiedziałaś profesorowi, że jesteś moją narzeczoną? - spytał nagle.Izę zatkało ze zdumienia.- A dlaczego nie? Byłam pewna, że zaprosiłeś mnie na obiad w charakterze twojej narzeczo-nej - wyjąkała - a poza tym niedawno mi się oświadczyłeś, a ja się zgodziłam, więc to prawda -dodała przebiegle.- %7łałujesz, że tak powiedziałam?- Nie, bynajmniej.Chciałem tylko wiedzieć, czy mówiłaś to na serio.Iza spojrzała ukosem na swojego przyjaciela i musiała stwierdzić, że od kiedy uzyskał nowytytuł, stał się dla niej jeszcze bardziej niezrozumiały.Zaparkowała samochód pod samymi oknami mieszkania Maćka.Dochodziła zaledwie piątapo południu, ale na dworze było zupełnie ciemno, a porywisty wiatr wygonił już do domu wszyst-kich przechodniów.Na klatce schodowej wysiadło światło i Maciek musiał się długo natrudzić zotwarciem zamka.Zanim wszedł do ciemnego mieszkania, zwrócił się do Izy.- Wejdziesz do mnie?Nie doczekał się odpowiedzi, gdyż oślepiło go nagle włączone w jego przedpokoju światło.Oszołomiony zobaczył stojący przed nim tłum trzymających w rękach świeczki przyjaciół i znajo-mych, którzy na jego widok zaczęli śpiewać  Sto lat".Odwrócił się do Izy, ale na jej twarzy do-strzegł uśmiech osoby, która doskonale wiedziała o oczekującej go niespodziance.Przyjmując ży-czenia i rozglądając się dookoła po zastawionych przekąskami i napojami stołach, był również pe-wien, że to ona była główną autorką tej imprezy.Chciał jej za wszystko podziękować, ale musiałazniknąć w kuchni, gdyż nigdzie nie mógł jej dostrzec.Po chwili ktoś włączył muzykę i zaczęły siętańce.Każda z koleżanek postawiła sobie za punkt honoru zatańczenie ze świeżo upieczonym dok-torem i z ich drapieżnych ramion udało mu się wyrwać dopiero po godzinie, kiedy na dobre zacząłsię uskarżać, że umiera z pragnienia.Ze szklanką wódki z sokiem pomarańczowym udał się na po-szukiwanie Izy w tym tłumie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •