[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kieszeniach znalazł rękawice, więc je teżzałożył.Rusanow zaprowadził go do drabinki na dach.Vornado nigdy po niej nie wchodził.Szczeble byłyzardzewiałe i brudne, ale wspiął się za Rosjaninem dowłazu w dachu terminalu.Zastanawiał się, czy szefochrony, Iljiwicz, miałby coś przeciwko temu, alezapomniał o tym, kiedy wydostał się na dach.W listopadzie w Murmańsku przez większość dnia byłociemno, ale w łunie świateł miasta zobaczył przezpadający śnieg fiord w dole.Na wodzie stał dużyzardzewiały frachtowiec.Wyglądał na czterdziesto-,może czterdziestopięciotysięcznik.Był przycumowanysterburtą do krytego doku wyładunkowego barki izwrócony dziobem na północ w dół rzeki.Statek pamiętałlepsze czasy i sądząc po korozji kadłuba i pokładu, miałco najmniej pięćdziesiąt lat.Wewnątrz nadbudowy paliłosię światło.Słaba lampa oświetlała trap przerzuconymiędzy dokiem a frachtowcem. Co to jest, na Boga? zapytał Vornado.Rusanow ledwo powstrzymywał śmiech. Statek motorowy Kirowski".Nasz środek transportu. Nic nie rozumiem, Andriej.Co tu się dzieje, docholery? Wygląda jak zwykły frachtowiec, zgadza się? Niezwróciłby pan na niego uwagi, prawda? Prawda, prawda przyznał niecierpliwie Vornado. W środku jest Lira". Słucham?! Jest w jego wnętrzu.W rzeczywistości to niefrachtowiec.A pod rdzą kryje się zupełnie nowy,całkowicie sprawny statek.W dnie ma wycięcie odługości dziewięćdziesięciu metrów.Tyle wystarczy, bo Lira" mierzy osiemdziesiąt jeden i cztery dziesiąte metra. Rusanow urwał i obserwował, jak zmienia się wyraztwarzy Amerykanina.Vornado zaniemówił.Przez dwie minuty stał zotwartymi ustami, w końcu odzyskał głos. Jak to zrobiliście? Za pomocą sześciu potężnych wciągarek.Trzy są podnadbudową, trzy w dziobie.Liny były przymocowane dostalowych klamer wokół Liry".Zanurzyliśmy ją idoholowaliśmy do Kirowskiego", a potem powoli znównapełniliśmy sprężonym powietrzem jej zbiornikibalastowe, żeby uniosła się do ładowni.Cała operacjatrwała około dziesięciu godzin.Następne cztery zajęłoumocowanie Liry" w Kirowskim", potem kolejnązainstalowanie tymczasowego wejścia z włazu kiosku downętrza statku.Przez ostatnich kilka godzin wspieraliśmynurków montujących pod kadłubem Liry" wspornikiusztywniające, które połączyły burty frachtowca, żebynadawał się do żeglugi mimo otworu w dnie. Kto. Vornado zająknął się. Kto tym kierował?Kto zanurzył Lirę"? Ja odparł z dumą Rusanow.Promieniał jak dziecko,które właśnie po raz pierwszy przejechało na rowerzechodnik wokół domu.Co mogę mu powiedzieć? pomyślał Vornado. Dobra robota, Andriej pochwalił. Wspaniała.Jestem pod wrażeniem. Ale potem chwycił wielkiegoRosjanina za ramiona i zmiażdżył go wzrokiem. Jeszczejeden taki numer i pożegnamy się na zawsze.Trzeba byłomnie obudzić.Nieważne, jak.Wyrażam się jasno?Po udanym przemieszczeniu Liry" Rusanow nabrałpewności siebie.Uśmiechnął się i skinął głową. Tak jest, kapitanie.Vornado wypuścił ustami powietrze i otoczył goobłoczek pary.Zdawało się, że padający śnieg pochłaniawszelkie dzwięki.Panowała niewiarygodna cisza. Chcę zobaczyć Lirę". Proszę bardzo.Vornado wrócił po drabince do wnętrza terminalu,potem poszedł za Andriejem do doku wyładunkowegobarki. Kirowski" wyglądał z bliska jeszcze gorzej niż zgóry.Oprócz tego, że był zardzewiały i zniszczony,cuchnął rybami i zgnilizną.Dostali się po trapie na statek,weszli do wnętrza nadbudowy i zeszli na niższy pokład.Na przedniej przegrodzie była szafka z farbą.Rusanowprzesunął puszkę i cała ścianka z półką obróciła się nazawiasach.Za nią znajdowały się ukryte drzwi.Zaprzegrodą powinien być zbiornik oleju.Rusanow nacisnąłklamkę.Vornado zobaczył przestrzeń o szerokości okołosześćdziesięciu centymetrów.Po jednej stronie widniałaobudowa zbiornika, po drugiej zardzewiała płyta.Rusanow naparł na nią i ustąpiła.Widok zaparł Vornado dech.Wnętrze statku było jasnooświetlone i świeżo pomalowane.Przegrody wyglądałytak, jakby frachtowiec zwodowano tydzień temu.Vornado stał na platformie ogrodzonej relingiem.W dole,w wąskim basenie, spoczywał cylindryczny kadłub Liry".Nad kioskiem wznosił się drewniany pomost.Okręt był ciasno wpasowany w ładownię i ledwo sięmieścił między burtami frachtowca.Z obu stronzabezpieczały go gumowe odbojniki.Kadłub Liry"opasywały dwa tuziny metalowych klamer o średnicydziesięciu metrów.Do każdej zostały przymocowanecztery liny ze ściągaczami śrubowymi biegnące dostalowych uchwytów przyspawanych do wręg frachtowca.Genialne, pomyślał Vornado. Fantastyczne wyszeptał. Ile czasu zajęło zrobienietego wszystkiego? Dużo mniej niż zbudowanie Liry" odparłRusanow. Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? Względy bezpieczeństwa, kapitanie.Im mniejwtajemniczonych, tym lepiej. Kiedy ruszamy? zapytał Vornado. Za dziesięć minut.Jurij Biełkow i bracia Kaznikowchcą się z panem pożegnać.Klienci są już na pokładzie,silniki frachtowca pracują na biegu jałowym. Lira" jest na zasilaniu wewnętrznym? Tak.Zanim ją przemieściliśmy, uruchomiliśmyreaktor, włączyliśmy turbogeneratory i odcięliśmyzasilanie z lądu. Andriej zaczął groznie Vornado. Co jeszczezrobiliście bez mojego pozwolenia? Niech pomyślę.Załadowaliśmy olej smarny, ciekłymetal chłodzący, wodę dejonizowaną, dielektrykiakumulatorowe, alkohol, paliwo do diesla, olejhydrauliczny, ciekły tlen, wodór do chłodzeniaturbogeneratorów, sprężone powietrze. Wystarczy.Nie chcę słyszeć nic więcej.Zarazdostanę szału.Może mi pan wierzyć, że już nigdy niezasnę, jeśli będzie pan miał kluczyki do mojego okrętupodwodnego. Vornado urwał. Powiedział pan,alkohol? Do których urządzeń?Rusanow wyszczerzył zęby.Vornado machnął ręką. Nieważne. Był tak przyzwyczajony do prohibicji naamerykańskich okrętach wojennych, że nie przyszło mudo głowy, że Rusanow może włożyć do chłodni kilkaskrzynek wódki.Wyszli z ładowni frachtowca i wrócili po trapie dodoku wyładunkowego barki.Andriej zaprowadziłVornado do pustego pomieszczenia, gdzie czekali naniego uśmiechnięci bracia Kaznikow i Jurij Biełkow. Pamiętasz dzień naszej rozmowy kwalifikacyjnej ztobą? zapytał Jurij.Vornado uśmiechnął się. Nigdy go nie zapomnę. A jak nam powiedziałeś, że zastawiłeś swój ulubionyzegarek, Rolex Submariner?Vornado zaczął coś podejrzewać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]