[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Carr to Knute Rockne naszego pokolenia: męski jak Clint Eastwood, błyskotliwyniczym Perry Mason, a przy tym obdarzony urodą George a Clooneya.Pamiętam, że po przeczytaniu tego akapitu spojrzałam na dołączone do artykułu zdjęcia.Pierwsze z nich, zrobione znienacka, przedstawiało Trenera w stoickiej pozie na poboczu boiska,z słuchawką w uchu i w czapce na głowie.Drugie było stylizowanym portretem na szerokimtrawniku, wśród magnolii.Litości, pomyślałam.Wszystko, co napisał Wolf, było prawdą, a mimo to poczułam ukłucie gniewu na myślo tym, że muszę się dzielić swoim idolem, swoim trenerem, z masami.Pamiętam, jakprzewróciłam oczami, po czym wcisnęłam magazyn do szuflady pełnej kuponów, spinaczyi zaproszeń ślubnych, na które zapomniałam odpowiedzieć.Tuż przed tym, jak z trzaskiem zamknęłam szufladę, dostrzegłam numer telefonu Millerazapisany na serwetce, którą wręczył mi tydzień wcześniej, po jakiejś mocno zakrapianejimprezie.Wtedy go olałam, przyznawszy rację Lucy, która orzekła, że to frajer.Ale tego rankapo śniadaniu chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niego.Odebrał po pierwszym sygnalei umówiliśmy się na randkę, po której nastąpiły kolejne.Tyle że teraz, otrzezwiona śmiercią pani Carr, uświadomiłam sobie, że utknęłamw martwym punkcie.Musiałam coś z tym zrobić.Znalezć sposób, by trochę zamieszać w swoimżyciu.Wreszcie ruszyć do przodu.O tym wszystkim myślałam pewnego popołudnia, wybrawszy się na długi spacer wokółkampusu.Choć bywałam tam prawie codziennie, także w weekendy, zazwyczaj pokonywałamtylko trasę pomiędzy biurem, mieszczącym się w budynku, w którym kiedyś były szatnie,a siedzibą związku studentów, gdzie jadałam lunch.Właściwie nie mogłam sobie przypomnieć,kiedy ostatnio tak po prostu spacerowałam; mogło to być kilkanaście lat temu, gdy byłam jeszczestudentką.Przeszłam dookoła całego ceglanego, wysadzanego drzewami kampusu, od WaitChapel i zbitki akademików trzeciego i czwartego roku wokół głównego zieleńca do domówpierwszoroczniaków przy Magnolia Quad i dalej, obok wydziałów humanistycznych i wzdłużbrzegu rzeki Brazos, do centrów nauki i biznesu, obok biblioteki Zacharego Walkera, nazwanejna cześć założyciela miasta, i wzdłuż kolumnady Greek Row.Szłam i szłam, rozmyślająco państwu Carr, o Millerze, o mojej pracy i życiu w ogóle.Kiedy wróciłam do gabinetu, zastałam na biurku kartkę z wiadomością: Trener Carr chcesię z tobą zobaczyć.Wpatrywałam się w nią przez kilka nerwowych sekund, zastanawiając się,o co może chodzić.Prawdopodobnie chciał porozmawiać o napisanym na prośbę Lucy krótkimartykule o pani Carr dla lokalnej gazety.Kilka dni temu odpowiedziałam na jej e-maila, a potemprzesłałam Trenerowi już dopracowany szkic tekstu z prośbą o opinię, zaznaczając, że chętniewprowadzę zaproponowane przez niego poprawki.Uznawszy, że właśnie o to musi chodzić,wstałam i przemierzyłam cały budynek, a potem wyszłam tylnymi drzwiami, minęłam parkingi skierowałam kroki do nowego kompleksu futbolowego.Znalazłszy się w marmurowym lobby,pokonałam trzy kondygnacje krętych schodów, podziwiając przy okazji świątynię Broncos, pełnątrofeów, transparentów i zdjęć w oszklonych gablotach, po czym wprowadziłam kodi otworzyłam drzwi wiodące do skrzydła trenerów.W ogromnym gabinecie na rogu budynku zastałam na posterunku panią Heflin,długoletnią sekretarkę Trenera. Wchodz, kochana zaprosiła mnie, pogodna jak zawsze.Zerknęłam niepewnie na drzwi; były zamknięte, co zazwyczaj oznaczało, że Trener nieżyczy sobie, by mu przeszkadzać. Spokojnie, czeka na ciebie zapewniła mnie pani Heflin.Skinęłam głową i zapukałam cichutko, sztywniejąc na dzwięk znajomego głosu, któryzapraszał mnie do środka.Otworzyłam drzwi i usłyszałam płynący z radia głos Trace a Adkinsa,śpiewający This Ain t No Love Song.Uniosłam wzrok i zobaczyłam Trenera, który uśmiechał siędo mnie zza biurka. Wchodz, mała! zawołał, podnosząc wzrok znad listy, na której były wypisanenazwiska graczy z pierwszego i drugiego składu. Siadaj.Usiadłam na brązowej skórzanej sofie naprzeciwko biurka i rozejrzałam się, omiatającspojrzeniem fotografie w ramkach, plakaty, wycinki z gazet i inspirujące hasła, które zdobiłygabinet.Doszłam do wniosku, że ten widok nigdy mi się nie znudzi. Dzień dobry powiedział Trener i ściszył radio, w którym Trace a Adkinsa zastąpiłBrad Paisley z piosenką She s Everything.Uwielbiałam muzyczny gust Trenera i bardzo mi siępodobało, że pozostał wierny radiu, zamiast słuchać country na iPodzie podarowanym mu przezLucy, która tłumaczyła mi swój pomysł na prezent tym, że jej ojciec lubi, gdy każdy kolejnykawałek jest dla niego niespodzianką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]